20

4.6K 328 500
                                    


Nie trudno było zgadnąć, że z kolejnymi dniami, które upływały mi na spędzaniu czasu z Hanem moje uczucie stawało się pewniejsze i głębsze. Nie powinno to dziwić raczej nikogo, że na poważnie zakochiwałem się w młodszym. Był istnym aniołem z buźką wiewiórki.

Nie wyobrażałem sobie dnia bez jego uroczego śmiechu i najpiękniejszego uśmiechu, który kierował tylko i wyłącznie do mnie. Nie przeżyłbym bez jego słodkiego głosu ani cudnych, czekoladowych oczu, które wpatrywały się we mnie z radosnymi iskierkami. Uzależniłem się poniekąd od Jisunga i jego obecności.

Staraliśmy się spotykać codziennie choćby na pół godziny, by ze sobą posiedzieć i pośmiać się, nie mówiąc o ciągłym pisaniu ze sobą. Naprawdę wziąłem sobie do serca swoje zadanie, by się nim opiekować i pomóc mu pozbierać się po rozstaniu. Może dlatego tak się do tego przykładałem i faktycznie udawało mi się.

Młodszy nie wydawał się już smutny, a wręcz miałem wrażenie, że kompletnie zapomniał o istnieniu Felixa, który teraz chodził z tym całym Seo. Nie życzyłem im oczywiście źle, jednak trzymałem do nich uraz, bo skrzywdzili Hana. Jak mógłbym wybaczyć coś takiego niby? Nigdy.

Na szczęście mój obiekt westchnień już chyba nie cierpiał aż tak, a przynajmniej nie widziałem tego w jego oczach. Zawsze były radosne i tańczyły w nich iskierki szczęścia, więc zakładałem, że było już dobrze. Gdyby coś było nie tak, usłyszałbym to nawet w jego głosie, dlatego nie martwiłem się.

Zadowolony z siebie leżałem z nakarmionymi kociakami, które głośno mruczały, tuląc się do mnie. Można było powiedzieć, że byłem w raju, jednak mi brakowało czegoś. A raczej kogoś. Tęskniłem za drobniejszym ciałem Hana, które wtulało się we mnie, podczas oglądania filmów lub po prostu wspólnego leniuchowania. Zdążyłem przekonać się, że chłopak był straszną przylepą, co oczywiście mi nie przeszkadzało, a nawet czerpałem z tego korzyści.

Ostatecznie młodszy podobał mi się, więc chętnie przystawałem na kontakt fizyczny z nim. Ba, ja to wręcz uwielbiałem, bo mogłem cieszyć się jego bliskością, ciepłem i słodkim zapachem. Kasztanowowłosy kompletnie namieszał mi w głowie, odkąd się poznaliśmy. Wywrócił moje życie do góry nogami, co niekoniecznie było czymś złym.

W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi, więc niechętnie wstałem, by pójść zobaczyć, kto śmiał zakłócić mój spokój w piątkowe popołudnie. Nie byłem z nikim umówiony ani też nikt nie zapowiadał swoich odwiedzin, więc nieco mnie to zdziwiło. Ale czy miałem inne wyjście?

- Kto ta...oh - nie zdążyłem dokończyć, podczas otwierania drzwi, ponieważ coś, a raczej ktoś z prędkością światła rzucił mi się na szyję - A co tu robi moja wiewióreczka? - parsknąłem rozbawiony, obejmując chłopaka w pasie.

- Nudziłem się i stwierdziłem, że cię nawiedzę - zaśmiał się cicho Jisung - Nie przeszkadzam? - wbił wzrok w podłogę.

- Nigdy mi nie przeszkadzasz, głupku - niechętnie wypuściłem go z ramion, by wszedł w głąb domu - Chciałbyś się czegoś napić albo coś zjeść? - zamknąłem drzwi i odwróciłem się do niego, jednak znowu przykleił się do mnie.

- Nie, chcę się po prostu potulić z moim ulubionym hyungiem - szepnął z lekkimi rumieńcami, na co zdziwiony uniosłem brwi - Znaczy, jeju, co ja wygaduję, przepraszam... - wydukał zawstydzony.

- Wydaje mi się, że będzie nam wygodniej na łóżku z kociakami - odparłem, zanim zaczął się jego słowotok.

- Racja - przyznał nieśmiało, więc poszliśmy do mojej sypialni, by rozłożyć się wygodniej na miękkim meblu.

Found || MinsungWhere stories live. Discover now