18

4.3K 306 308
                                    


Stałem już pod drzwiami do domu młodszego i pukałem w nie dobry kwadrans, jednak ten, jak na złość, nie chciał mi otworzyć. Dał mi jasno do zrozumienia, że mam sobie iść, jednak ja nie zamierzałem ruszyć się z miejsca. Byłem uparty.

Zależało mi na relacji z Jisungiem, dlatego nie chciałem być z nim skłócony przez tak durne nieporozumienie. To było wręcz żenujące, bo to wszystko stało się z mojej winy. Sam rozpocząłem tamten teatrzyk, przez co teraz znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji.

- Jisung, otwórz mi te cholerne drzwi - westchnąłem już lekko zdenerwowany i kolejny raz zastukałem w drewnianą powłokę.

- Idź sobie wreszcie - fuknął zły, na co wywróciłem oczami.

- Nigdzie nie idę, dopóki mi nie otworzysz - burknąłem setny raz.

- Bo zadzwonię na policję - zagroził poddenerwowany.

- Nie zrobisz tego, a teraz otwórz do cholery i porozmawiajmy - oparłem się dłońmi o framugę.

- Nie mamy o czym - słyszałem, że również stał przy drzwiach.

- A ja myślę, że mamy, bo to wszystko to jedno, wielkie nieporozumienie - westchnąłem, marszcząc nos - Hwang nie jest moim chłopakiem, słyszysz? Znamy się szmat czasu, jest dla mnie, jak brat. W życiu bym go nie dotknął ani nie spojrzałbym na niego w ten sposób - skrzywiłem się na samą myśl o tym.

- A ma ci wierzyć, bo..? - prychnął cicho.

- Bo bym cię nie okłamał. Zajmowałem się tobą od twojego zerwania z Felixem. Myślisz, że chciałbym cię specjalnie ranić? - wymamrotałem przygnębiony - Proszę, otwórz mi te drzwi, Sungie. Nie okłamałbym cię - zmrużyłem oczy, a po chwili zauważyłem, że klamka opada w dół.

- Przysięgasz? - spojrzał na mnie uważnie przez szparę w uchylonych drzwiach.

- Przysięgam - odetchnąłem z ulgą.

- Na mały paluszek? - wystawił wymieniony palec, a ja chwyciłem go swoim.

- Na mały paluszek - potwierdziłem, po czym dwudziestolatek wreszcie wpuścił mnie do swojego domu - Musimy to sobie wyjaśnić raz, a porządnie - skwitowałem.

- Jest jeszcze co wyjaśniać? - mruknął zdziwiony, zaciskając palce na skrawku swojej koszulki.

- Tak, zdecydowanie tak, więc prowadź do salonu - uniosłem brew, by ruszyć za nim i usiąść na kanapie - Powinieneś zrozumieć, dlaczego to wszystko się stało - odchrząknąłem.

- Więc? - poruszył się niespokojnie.

- Mam świadomość, że to moja wina, bo sam zacząłem ten cyrk wtedy na chodniku. Poczułem się odrobinę zraniony, gdy dałeś mi tego całusa, by zrobić na złość Felixowi, więc nieco wyżaliłem się Hyunjinowi, a on wpadł na cudowny pomysł, by wstawić takie, a nie inne zdjęcia z podpisami. No i oczywiście byłem poddenerwowany, więc dałem się przekonać, ale naprawdę nie jesteśmy razem i nigdy bym go nie tknął. Przepraszam - wytłumaczyłem zrezygnowany, opuszczając wzrok.

- Wszystko super i fajnie, jednak jest jedno ''ale'' - westchnął niepewnie chłopak.

- Jakie? - zacisnąłem lekko pięści na kolanach.

- Nie zrobiłem tego, by mu dopiec. Nawet przez myśl mi to nie przeszło, wiesz? Po prostu chciałem ci naprawdę podziękować - przyznał, a ja w myślach strzeliłem sobie w twarz.

- Tak strasznie przepraszam, Jisungie - złapałem go delikatnie za dłoń, ale na szczęście nie cofnął jej.

- Oj no już, spokojnie. Nic się nie stało przecież - posłał mi łagodny uśmiech, a po chwili siedzieliśmy już przytuleni do siebie - Zostaniesz na dłużej? - szepnął.

- Dopóki mnie nie wygonisz - potwierdziłem.

- I świetnie - zaśmiał się cicho, po czym spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami, w których powoli topiłem się. Miały taki piękny odcień czarnej czekolady, że nie mogłem przestać w nie patrzeć.

- Wiesz, że masz naprawdę piękne oczy? - palnąłem, jak ostatni kretyn, a młodszy zarumienił się mocno i odwrócił spłoszony wzrok.

Brawo, Minho.

- Dziękuję - wymamrotał z nieśmiałym uśmiechem - Chciałbyś się czegoś napić? Może jesteś głodny? - znów spojrzał na mnie z rumieńcami.

- Nie, dziękuję - odparłem łagodnie, zachwycając się nim w myślach.

- Więc wyzywam cię - zaśmiał się, po czym chwycił pady, które leżały na dolnej półce ławy i odpaliłem pilotem zarówno telewizor, jak i konsolę.

- A w czym dokładniej będziemy rywalizować? - parsknąłem rozbawiony, włączając kontrolę.

- Wyścigi - uśmiechnął się wesoło - Już ci mówię, że nie masz szans - wypiął się dumnie.

- Tak? No to jeszcze zobaczymy - uniosłem kącik ust w łobuzerskim uśmiechu.

Cieszyłem się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie było już między nami żadnych nieporozumień. Naprawdę nie chciałem kłócić się z nim, tym bardziej, że zależało mi na nim. Nie chciałem mu sprawiać dodatkowej przykrości.

Zadowolony obserwowałem kasztanowowłosego kątem oka, gdy ten wręcz rzucał się po całej kanapie, próbując wygrać ze mną. Nie miałem serca mu odbierać radośni, więc specjalnie wpadałem na barierki, by mógł zdobyć upragnione zwycięstwo. Jego radość i uśmiech były tego zdecydowanie warte.

- Mówiłem, że nie masz ze mną szans! - zawołał z dumą i spojrzał się na mnie ze zwycięskim uśmiechem, na którego widok parsknąłem.

- No niestety, okazałeś się lepszy ode mnie - udałem zrezygnowanie, by rozbawiony patrzeć na tryumfującego dwudziestolatka.

- To co? Jeszcze jedna rundka? - poruszył sugestywnie brwiami.

Naprawdę nie miałem pojęcia, jakim cudem spędziliśmy pół dnia na graniu i wspólnym śmianiu się. Czas przy nim płynął zdecydowanie zbyt szybko, więc nie mogłem nacieszyć się jego towarzystwem. Najchętniej spędzałbym z nim całą dobę, jednak nie można było mieć wszystkiego.

Pożegnałem się z młodszym, gdy wybiła siedemnasta i niechętnie wróciłem do domu, w którym czekały na mnie moje kociaki. Musiałem uzupełnić im miseczki z jedzeniem, a także oczyścić kuwety, więc miałem zajęcie na chwilę i nie musiałem myśleć o tym, że tęskniłem za Hanem. Niestety taka właśnie była rzeczywistość i na moje nieszczęście szybko mnie dopadła.

Już brakowało mi jego jasnego uśmiechu, mieniących się oczu i przyjemnego dla ucha głosu. Młodszy może i faktycznie w trakcie grania krzyczał, jednak była to jedna z najsłodszych rzeczy, jakie dane było mi obserwować. Naprawdę tęskniłem za satysfakcjonującym ciężarem jego głowy na moim ramieniu i jego radosnymi okrzykami, gdy wygrywał.

Zrezygnowany położyłem się na ziemi w salonie, by zacząć wymieniać się z nim wiadomości, filmikami oraz zwykłymi głosówkami. Nawet, gdy nie byliśmy obok siebie, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Nie żebym narzekał na to, bo Jisung stawał się mi bliski w zastraszającym tempie i nic nie mogłem na to poradzić nawet.

Tak po prostu się działo.

Found || MinsungWhere stories live. Discover now