13

5K 343 416
                                    


Nie miałem zielonego pojęcia, ile czasu spędziliśmy na tym chodniku, jednak nie interesowało mnie to. Wiedziałem, że młodszy musi się porządnie wypłakać, by potem mógł ruszyć przed siebie. Czułem, że tego potrzebował.

Chciałem się nim zaopiekować, więc cierpliwie gładziłem jego plecy, gdy on łkał w moją bluzę, na której zaciskał dłonie. Co prawda bolał mnie jego szloch oraz łzy, które wsiąkały w miękki materiał, ale to było dla jego dobra. Musiałem to jakoś przeboleć, jeśli chciałem, by był szczęśliwy.

Z czasem łkanie ucichło, a chwyt na bluzie zelżał, przez co w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Młodszy oddychał cicho i powoli, co upewniło mnie w tym, że zmęczony płaczem usnął z buzią w moim torsie. Musiał być wykończony.

Wypuściłem powoli powietrze z ust, by unieść dłoń, którą otarłem jego mokre policzki. Nie chciałem, żeby na jego uroczej twarzy pozostały jakiekolwiek ślady po płaczu. Niestety, gdy już musnąłem jego skórę opuszkami palców, nie mogłem przestać.

- Boli mnie, że cierpisz - westchnąłem, powoli gładząc jego ciepły policzek.

Niestety nie mogliśmy tam zostać, więc wstałem i wziąłem go na ręce, wsuwając jedną dłoń pod jego kolana. Musiałem zanieść go do swojego domu, a na zewnątrz było dość chłodno, dlatego bardziej go wtuliłem w siebie. Nie chciałem, żeby zmarzł.

Po paru minutach byliśmy na miejscu, a mi udało się jakimś cudem otworzyć te cholerne drzwi. Mieliśmy takiego farta, że mieszkałem niedaleko, więc bez problemu go doniosłem, a później ułożyłem w swoim łóżku. Niestety to nie była bajka.

- Hm? Już jesteśmy? - mruknął sennie, podnosząc się do siadu.

- Tak, wybacz, że cię obudziłem - westchnąłem, by wyjąć mu jakieś ubrania z szafy.

- To nic, hyung. Dziękuję, że mnie przyniosłeś - ziewnął i spojrzał na ciuchy ciekawsko.

- Chodź, przebierzesz się i możesz iść spać. Chyba że chcesz jeść albo pić? - uśmiechnąłem się delikatnie do zaspanego chłopaka.

- Nie, ale dziękuję - odparł nieśmiało, po czym wskazałem mu łazienkę, a sam przebrałem się u siebie nim zdążył wrócić.

- Więc dobranoc - szepnąłem do Hana, gdy ten wrócił w moich ubraniach.

- A gdzie ty będziesz spał? - spytał niepewnie, zatrzymując mnie.

- W salonie na kanapie. Jak coś to wołaj, dobrze? I nie wystrasz się kotów - zaśmiałem się.

Jeszcze poczochrałem mu włosy i poszedłem faktycznie do salonu, by ułożyć się zmęczony na kanapie. Może nie należała do najwygodniejszych, jednak cieszyłem się, że młodszy miał lepiej. nic innego mnie nie obchodziło.

Myślałem, że już nic się nie wydarzy i w spokoju zasnę, ale myliłem się, bo stało się to, czego tak się bałem. Chciałem uniknąć tego, dlatego zaprosiłem go na nocowanie, jednak widocznie nawet to nie pomogło. Niestety.

Kwadrans po naszym rozstaniu się, usłyszałem dziwne dźwięki z mojego pokoju, więc ruszyłem tam niepewnie. Gdy byłem bliżej, zrozumiałem, że to pociąganie nosem i zduszony szloch, który wydobywał się z ust Jisunga. Nie wahałem się.

Po prostu wszedłem do środka, by usiąść koło drżącego przez płacz chłopaka i podniosłem go do siadu. Dzięki lampce nocnej, którą włączyłem, mogłem dokładniej obejrzeć jego twarz, mimo że ten widok mnie bolał. Miał tak smutne oczy, że skręcało mnie w środku.

- Hyung - wykrztusił, a ja wtuliłem go w siebie, ścierając łzy, które co chwilę pojawiały się na jego zaróżowionych policzkach.

- Już dobrze, Jisungie, nie płacz - szepnąłem uspokajająco i zrobiłem coś ryzykownego.

Nie wiedziałem, jak młodszy na to zareaguje. Bałem się, że dostanę za to z liścia, a później zostanę zwyzywany, a on wróci do siebie. Mogłem wiele zniszczyć tym jednym gestem, a jednak zdecydowałem się na niego.

Delikatnie objąłem go w pasie i wziąłem go na swoje kolana, by był bliżej. Stresowałem się, że ta bliskość nie będzie mu odpowiadać, ale zostałem pozytywnie zaskoczony. Młodszy wczepił się we mnie od razu i schował twarz w moją szyję, na co odetchnąłem z ulgą.

- Jestem tu, już wszystko dobrze - zapewniłem, głaszcząc go po plecach i delikatnie kołysząc się z nim - Może to pora bym ja ci zaśpiewał, co? - westchnąłem, bo nadszedł czas na drastyczne środki.

Początkowo nie wiedziałem, co wybrać, ale odpowiedź nasunęła się sama. Po chwili po moim pokoju rozniósł się mój śpiew, gdy zacząłem mu cicho nucić Don't you worry child, by pomóc mu opanować rozdzierający duszę płacz. Miałem nadzieję, że chociaż to pomoże.

- Don't you worry, don't you worry now - powtórzyłem, wtulając go w siebie bardziej.

Okazało się, że to faktycznie wystarczyło, by jego szloch zanikł, a łzy przestały płynąć potokami po jego rozgrzanych policzkach. Momentalnie ogarnęła mnie potworna ulga, że udało mi się uspokoić roztrzęsionego Hana.

- Jesteś aniołem, Minho? - szepnął z lekko przytkanym nosem, a ja zdziwiony uniosłem brwi.

- Czemu pytasz? - czułem się odrobinę zagubiony.

- Bo tak się zachowujesz. Opiekujesz się mną, pocieszasz, uspokajasz, jesteś po prosty obok, a to wcale nie jest twój obowiązek. Masz złote serce. Do tego masz anielski głos, nie mówiąc o twarzy, ale udaj, że tego ostatniego nie słyszałeś - wymamrotał, opierając głowę na moim ramieniu.

- Nie wydaje mi się, bym był aniołem, wiesz? Po prostu zależy mi na tym, byś był szczęśliwy - westchnąłem z lekkim uśmiechem.

- Czemu? - spojrzał na mnie spod długich rzęs, a mi zaparło dech w piersiach.

Nie dość, że leżał na moich kolanach i był we mnie wtulony to wyglądał przepięknie. Jego policzki były widocznie zarumienione, a oczy mieniły się jaśniej niż jakiekolwiek kamienie szlachetne, gdy wbijał we mnie swój wzrok. Był po prostu przepiękny i nawet niewidomy przyznałby to.

Ciężko było mi wymyślić jakąkolwiek odpowiedź, gdy wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Jedyne, co miałem w głowie to myśl, że młodszy podobał mi się i to nie na żarty. Chciałem go po prostu pocałować i wtulić w siebie, a mogłem tylko to drugie.

- Czemu? - powtórzyłem cicho, myśląc intensywnie - Ponieważ boli mnie fakt, że jesteś smutny. Twoje szczęście, jest moim szczęściem - odpowiedziałem, ale nie oderwałem wzrok od jego oczu ani na sekundę.

- Nie rozumiem tego - westchnął pod nosem i nadmuchał uroczo policzki.

- Uwierz, że ja też nie, a teraz idź spać, hm? - już chciałem go delikatnie zdjąć z siebie, by wyjść, ale kasztanowowłosy nie pozwolił mi na to.

- Zostań ze mną, proszę. Boję się, że znowu się rozpłaczę - wymamrotał, wtulając się we mnie, na co zamarłem.

Ale kim ja byłem, by nie spełnić jego prośby?

- Zostanę - zapewniłem, by powoli opaść na poduszki z chłopakiem, który wygodniej ułożył się na mnie.

- Przeszkadzam ci tak? - spytał niepewnie, gotowy zsunąć się na materac.

- Nie. Ułóż się tak, by tobie pasowało, a ja dostosuję się - uśmiechnąłem się lekko, jednak on nie drgnął nawet o milimetr, więc zaśmiałem się cicho - Dobranoc - szepnąłem.

- Dobranoc, hyung. Nie wiem, jak ja ci się odwdzięczę - westchnął sennie.

- Uśmiechem - obserwowałem, jak zasypiał, a gdy wreszcie byłem pewny, że śpi, pogładziłem czule ciepły policzek dwudziestolatka.

Czułem, że zaczynam się do niego przywiązywać, jednak w najmniejszym stopniu mi to nie przeszkadzało. Był naprawdę uroczą osobą i nie miałbym nic przeciwko, gdybym poczuł do niego coś więcej. W każdym razie na wszystko przyjdzie czas, teraz musiałem mu pomóc pozbierać się po tym wszystkim.

Found || MinsungWhere stories live. Discover now