Rozdział 43

156 8 0
                                    

*pov. Oriona*

Dzień wyjazdu na przerwę zimową nadszedł bardzo szybko. Dlatego też dzień wcześniej wraz z kuzynami i przyjaciółmi się spakowałem żeby nie musieć biegać rano. A ze spokojem zjeść sobie śniadanie. Po skończonym posiłku okazało się że dopiero za godzinę wyjeźdzamy na święta. Z czego nie byłem za bardzo zadowolony, ponieważ nie mogłem z bliźniakami Prewett zrobić żaden kawał, ponieważ nauczyciele chodzili po szkole aby się upewnić czy wszyscy są spakowani do szkoły. Dlatego przez całą godzinę będę musiał siedzieć i nie robić żartów. Na domiar złego przez prawie całą przerwę nie będę mógł zrobić żadnego żartu co mnie na prawdę do bija. Ale nie chciałam tego za bardzo pokazywać bo jeszcze ktoś się domyśli i będę miał takie kary.


*Pov. Nevilla*

Kiedy wybiła odpowiednia godzina wraz z przyjaciółmi udałem się do powozów które miały zawieźć nas na dworzec. Po dotarciu na miejsce i zajęciu miejsca. Nauczyciele którzy z nami jechali posprawdzali czy aby na pewno wszyscy wsiedli do samochodu. Okazało się że tak. I pociąg ruszył. Prawie cały czas graliśmy w eksplodującego Durnia. Muszę przyznać że zabawa była znakomita. Po jakimś czasie gdy wszystkim się znudziło to okazało się że za chwile dojedziemy z czego wszyscy byli zadowoleni. Najbardziej Ron który wraz z Blaisem, Draconem i Teodorem marudzili że są głodni. Co mnie śmieszyło. Ale na szczęście udało mi się tego nie pokazać.


*Pov. Dracona*

Gdy pociąg się zatrzymał i wszyscy zaczęli wychodzić. To okazało się że my z Harrym zostaliśmy jak ostatni w przedziale. Dlatego też przed wyjściem pocałowałem go na pożegnanie w policzek co go zaskoczyło. Ale szybko się otrząsnął i już po chwili  go nie było. Gdy wysiałem z pociągu to okazało się mojego przyszłego chłopczyka ani jego rodziców już nie ma. A moja siostra cały czas  się mnie pytała co tak długo robiłem że musieli na mnie czekać. Co spowodowało śmiech u rodziców. Bo ta jest ode mnie młodsza. A zachowuje się nie kiedy jakby to właśnie ona była ode mnie starsza i to właśnie śmieszy najbardziej naszych rodziców. Po dotarciu do posiadłości od razu udałem się do swojej sypialni. Ale zostałem zatrzymany przez ojca że za chwile zostanie podany obiad. Dlatego też podjąłem że jednak poczekam żeby nie musieć za dużo chodzić po tych schodach. Po jakichś dziesięciu minutach udałem się do jadalni na obiad. Po skończonym posiłku udałem się do swojego pokoju aby się rozpakować. Gdy już kończyłem to pojawiła się moja mama aby poinformować mnie że sylwestra będziemy spędzać w posiadłości Riddle-Potter. Na co tylko skinąłem głową i dokańczał rozpakowanie a później zszedłem na dół aby móc spędzić trochę czasu ze swoimi rodzicami. 


*Pov. Blaise*

Gdy wraz z rodzicami i bratem pojawiłem się w posiadłości. To okazało się że dopiero jutro przeniesiemy się do posiadłości wujków a dzisiaj spędzamy czas w naszej rodzinnej posiadłości. Na co skinąłem głową i udałem się do swojego pokoju aby się zacząć rozpakowywać, ponieważ obiad miał być dopiero za dziesięć minut. Na co mój braciszek zapytał się mnie jak wchodziliśmy po schodach czy dam radę wytrzymać przez ten czas bez jedzenia. Na co ja tak i żeby się lepiej nie śmiał, ponieważ mu się bardziej był się przydało aby w końcu nabrać trochę masę. Na co ten że bardzo śmieszne i udał się jak gdyby nigdy nic do swojego pokoju. A ja do siebie. Gdzie podjąłem że u nas w rodzinie jest chyba taki zwyczaj, ponieważ tata również jest bardzo chudy. I wątpię aby moi ojcowie go odchudzali bardziej mi się wydaje że chcą mu pomóc nabrać w końcu masę.


*Pov. Harry'ego*

Gdy skończyłem rozpakowywać torbę za pomocą magii to pojawił się skrzacik że za chwile zostanie podany obiad. Dlatego też udałem się do jadalni aby zjeść posiłek. Po drodze spotkałem Blaise. Ale się do niego nie odżywiałem z powodu tego co powiedział o mojej masie. Po jego minie wiedziałem że mu się to nie podoba. Ale jakąś się tym nie przejmowałem. Po posiłku wraz z tatą udałem się do swojego pokoju, ponieważ ten chciał ze mną porozmawiać. Okazało się niestety że cała trójka zauważyła to jak się zachowuję wobec Blaise i chcieli wyjaśnienia. Dlatego też mu mówiłem. Na szczęście rozmowa z tatą pomogła i podjąłem że pójdę pogadać z Blaisem ale ten nie chciał ze mną rozmawiać. Dlatego też smutno wróciłem do pokoju i się położyłem. Myśląc tylko że jednak te święta mogą nie być zbyt wyjątkowe.


*Pov. Alana*

Akurat James zdążył mi opowiedzieć o całej sytuacji. Kiedy przechodziłem koło pokoju Blaise jak Harry chciał go przeprosić za to że się do niego nie odżywał. Ale Blaise nie chciał go słuchać i zamknął mu drzwi pod nosem. Co spowodowało że młodszy wrócił smutny do swojego pokoju. A ja zapukałem drzwi do pokoju pierworodnego. Gdy ten je otworzył to było widać że spodziewał się ponownie Harry'ego ale tak się nie stało. Od razu poinformował go że chcę z nim porozmawiać. Dlatego też ten wpuścił do pokoju. Gdy tylko wszedłem zadałem pytanie


- Możesz mi powiedzieć co to miało być

- Nie wiem o co chodzi ojcze

- Nie kłam, ponieważ akurat przechodziłem koło twojego pokoju i wszystko słyszałem

- No co. To nie moja wina że na początku się do mnie nie odżywa a teraz przychodzi jak gdyby nigdy nic

- Masz w połowie rację. Tylko że Harry przyszedł ciebie za to przeprosić.

- Co?

- A to. Chociaż to ty pierwszy powinieneś, ponieważ te słowa z jego wagą go trochę dobiła. I temu tak się zachowywał

- Rozumiem pójdę go przeprosić

- Trochę za późno, ponieważ Harry poszedł przez to wszystko spać. 

- Rozumiem


Po skończonej rozmowie wyszedłem z pokoju i udałem się do salonu. Gdzie byli moi mężowie. Na szczęście nie pytali się mnie co się stało. Ale coś czuję że się domyślą. Po jakimś czasie przyszła pora na kolację. I na dół zeszli obaj synowie. Którzy udawali że nic się nie stało. Dobrze się domyślałem że właśnie teraz Blaise przeprosi swojego brata. Co też się stało i młody na szczęście mu wybaczył. A ja ze spokojem mogłem iść spać

Pan śmierci - część pierwsza (zakończona)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن