Harry stał przez chwilę zszokowany, nie wiedząc co powiedzieć.
W końcu co można odpowiedzieć na wieść, że jeśli wystawi się nos z domu można zostać zabitym?
- Ja...
- Chodź - powiedziała i zaprowadziła go do kuchni, gdzie posadziła go na jednym z krzeseł. - Wiem, to musi być dla ciebie szok. Posiedź tu i ochłoń, a jak będziesz chciał pogadać to będę u siebie, okay? Drzwi w głębi korytarza.
Chyba przytaknął a ona wyszła, ale nie był pewien, bo w jego głowie kłębiło się zbyt wiele myśli.
Zamknął oczy i spróbował je uporządkować.
Boże, jeden głupi poryw serca, chęć pomocy i tak się wpieprzył. I co teraz? Nie może opuścić tego domu, bez groźby śmierci. Ale przecież Angie obiecała, że nie będzie tu tkwił wiecznie.
Na myśl o niej, poczuł jak w jego klatce piersiowej rozlewa się coś ciepłego. Było to dziwne, ale bardzo miłe uczucie.
Dziewczyna przez ten cały czas go chroniła. Dbała o niego, gdy zagrażało mu wielkie niebezpieczoństwo o którym nie miał pojęcia, a wcale nie musiała, przecież nie znali się.
Wstał i poszedł do jej pokoju.
Nigdy wcześniej tu nie był, więc zdziwił go wystrój.
Bo czy ktokolwiek z was by podejrzwał, że ściany pokoju Angie pomalowane są na liliowy kolor, wszystkie meble są z jasnego drewna, na suficie przyklejone są gwiazdki fosforyzujące w ciemności a centralną część zajmuje wielkie łóżko z baldachimem rodem z bajki o księżniczkach?
Dopiero po chwili zauważył ją siedzącą w kącie i wpatrującą się w niego.
- Nieźle, nie? - spytała i rozejrzała się po pomieszczeniu. - Mój tata zaprojektował to wszystko gdy miałam jakieś 12 lat i od tego czasu nie mam serca cokolwiek tu zmieniać.
- Wow... Mieszkasz tu od urodzenia? - spytał siadając obok niej, tak blisko, ze stykali się bokami.
- Mhm, odkąd moi rodzice zginęli 2 lata temu to wszystko jest moje.
- Przykro mi - powiedział ze smutkiem, patrząc jej w oczy.
Poczuła, że na wspomnienie o rodzicach ma ochotę się rozpłakać, więc szybko zmieniła temat.
- Chciałeś o czymś pogadać?
- Właściwie to chciałem spytać...
- Dlaczego ci pomogłam?
Przytaknął.
- Wiesz, od samego początku sama zadaję sobie to pytanie. I nie mam pojęcia, może to był jakiś poryw dobroci serca? Po prostu nie potrafiłam zostawić cię tam leżącego, ze świadomością, że za kilka dni zobaczę twoje martwe ciało w wiadomościach kiedy on cię dopadnie.
Właściwie nie skłamała, po prostu nie powiedziała całej prawdy.
Bo jak powiedzieć chłopakowi, którego zna się od niedawna i który zapewne uwarza cię za źródło swoich kłopotów, że gdy tylko go zobaczyła, tą niewinność w oczach, dobroć przejawiającą się tym, że przybiegł na pomoc no i nieziemsko seksowny wygląd, chciała go uratować, zwłaszcza, że wiązałoby się to z tym, że miałaby z nim spędzic trochę więcej czasu.
- W każdym bądź razie dziękuję - powiedział Harry i nie mogąc się już dłużej powstrzymać mocno ją przytulił.
I nic nie mógł poradzić na to, że z nią w ramionach czuł się po prostu idealnie.
Hej.
Ten rozdział miał wyglądać inaczej, ale się zdenerwowałam i wyszedł taki jaki jest. Mimo wszystko mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
![](https://img.wattpad.com/cover/29400342-288-k780156.jpg)
YOU ARE READING
Stockholm syndrome II h.s.
Teen FictionSyndrom sztokholmski - stan psychiczny, który pojawia się u ofiar porwania lub u zakładników, wyrażający się odczuwaniem sympatii i solidarności z osobami je przetrzymującymi. via. Wikipedia Fanfiction powstałe pod wpływem piosenki 'Stockholm Syndro...