Rozdział 2

46 12 12
                                    

Wyciągała się ociężale na brzeg morza, powoli dreptając po piasku. Jej ogon bezwładnie ciągnął się za nią tak jak jej lewe skrzydło. Prawe natomiast nadal trzymała mocno przyciśnięte do ciała, musiała na nie uważać skoro było złamane.

Czuła się tym przytłoczona.

W razie niebezpieczeństwa nie mogła odlecieć i uciec. Również nie powinna zmieniać swojej Postaci na mniejszą, mogłoby to spowodować niepotrzebne przesunięcie kości.

Nie powinna, ale jeżeli do ostatecznej decyzji będzie to należeć to zrobi to bez wahania.

Ceniła swoje życia i nie miała zamiaru drugi raz to spieprzyć. Już wystarczająco pomieszała i teraz utkwiła z jakimiś dziwnymi stworzeniami.

Sapnęła ciężko i powlekła się przez piaszczystą plaże w kierunku drzew, szukając wśród nich schronienia.

Daleko za sobą ujrzała na wodzie znowu ten sam pływający obiekt. Ścigali ją.

Napuszyła łuski w strachu i zmęczonym truchtem pobiegła do drzew. Ledwo biegła, była zmęczona.

Chciałaby się położyć bezpiecznie na wysokim drzewie, wylizać rany i na chwilkę zasnąć mimo całego niebezpieczeństwa które jej groziła.

Była zwykłym zwierzęciem z prymitywnymi potrzebami. Polować, zjeść i spać.

Usłyszała głośny huk i instynktownie w biegu usunęła się w prawo.

I dobrze zrobiła, bo sekundę później w kore na drzewie wbił się pocisk rozwalając na drzazgi roślinę.

Przerażona tym widokiem i wiedząc że był on skierowany w jej stronę, przyśpieszyła ile mogła. Kuśtykała coraz bardziej z ranną ręką, nie mogąc osiągnąć pełnej prędkości biegu.

Kolejny pocisk wbił się zaraz przed niej przednią łapą i w strachu potknęła się.

Runęła łbem do przodu, próbując wysunąć klatkę piersiową żeby ochronić ranną łapę.

Piasek nasypał się do nozdrzy i oczy, potrząsnęła mocno głową na boki. Próbowała się podnieść od razu jak najszybciej. Adrenalina w niej buzowała.

Wystrzelił kolejny pocisk, tym razem celnym. Poczuła ból w tylnej łapie, ale nie był na tyle bolesny na jaki sobie wyobrażała, patrząc na broń jaką posiadały dwunogi.

Spojrzała w panice do tyłu na ranę i ze zdziwieniem spojrzała na wystające "coś" z jej uda. Miało doczepione czerwone ptasie pióro, nie widziała dlaczego. Poczuła się wtedy jeszcze bardziej zmęczona, ogarnęło ją znużenie i jej powieki opadły wolno.

Serce zabiło jej szybko na jej nienaturalnie szybkie pragnienie snu. To było niebezpieczne,

Zebrała się w sobie i stanęła na łapy, które zatrzęsły się z niesłychanego wysiłku. Pobiegła ile sił w łapach.

Pociski latały wokół niej, ale najlepiej jak potrafiła przybrała strategie biegania slalomem. Mijając pierwsze drzewo od razu schroniła się za jego pniem.

Przystanęła na chwilę by odsapnąć ale nie było to dobry pomysł, ponieważ obraz przed jej oczami zaczął rozmazywać się jeszcze bardziej. Potrząsnęła łbem mocno na wszystkie strony próbując odpędzić senność, po czym pobiegła dalej przed siebie.

Drzewa zapewniały jej dostateczną ochronę, schroniła się w ich cieniu, biegła razem z wiatrem który ruszał liśćmi. Była zjednoczona z nim.

Ojciec zawsze jej powtarzał że wiatr jest ich sprzymierzeńcem, szczególnie kiedy biegnie ona z wiatrem podczas gdy ją ścigają. Ktoś kto ją śledzi nie ma jak wyczuć jej zapachu.

Waleczne Serce | Bakugou KatsukiWhere stories live. Discover now