Rozdział 4

51 8 35
                                    

Powoli dochodziła do niej świadomość. Było jej ciepło, czuła się wypoczęta. Poruszyła lekko łapą wyczuwając że leży na jakimś miękkim legowisku. Czyżby trawa?

Rozmyślała co się z nią stało...

Z przerażenia otworzyła nagle oczy, przypominając sobie niedawne wydarzenia. Desperacja ucieczka przed dwunogimi istotami oraz jej spoczynek pod drzewem. Znalazł ją dwunóg i zabrał ją.

Pamiętała go, podniósł ją o dziwo delikatnie. Sprzeczne było to z jej doświadczeniami z innymi osobnikami gatunku tego samca.

Może ten był inny od reszty? Jakoś nie mogła w to uwierzyć.

Podniosła lekko głowę, zważając na ból całego ciała i rozglądnęła się po nieznanym terytorium. Jej prawa łapa była owinięta jakimś miękkim, białym materiałem. Przyłożyła do niego nozdrza i wciągnęła zapach.

Bleh.

Skrzywiła się na ostry, metaliczny zapach. Wyczuwała odrobinę swojej krwi, to zrozumiałe, ale całość miała zapach jak...

...jak przegnite owoce co strzelają ogniem z siebie.

Tak, to było idealne porównanie.

Poruszyła ledwo grzbietem i odwróciła głowę, żeby zerknąć na stan jej skrzydła. Nie zdziwił ją widok białego materiału. Skoro dwunóg co ją zabrał owinął jej ranną łapę, to spodziewała się również ujrzeć to na jej skrzydle.

Jedyną równicą było to że materiał był twardy jak skała i zresztą pachniał jak skała.

Rozglądnęła się po norze, leżała na jej najniższym poziomie, widziała jak duże to miejsce jest. Jasne, pełne kolorów i różnych... dziwnych rzeczy których nie potrafiła nazwać.

Rozpoznała, a raczej wyczuła zapach drewna. Dużo rzeczy było zrobionych właśnie z drzew, mimo iż nie znała do czego służą.

Wzięła oddech i spróbowała wstać, jednak ból ją przeszył i padła na posłanie.

Nie za dobry był to pomysł. Minie chwile czasu zanim odzyskam sprawność.

Nie ruszając się poobserwowała norę, nie widząc żadnych jawnych dróg ucieczki czy wyjścia. Musiało jakieś być, zapewne tajemne którym dwunóg musiał wejść.

Co do dwunoga, samca który ją tu przyniósł... nie znała jego zamiarów. Jeżeli zechce ją zabić to ona nie ma wystarczająco dużo siły żeby się nawet obronić. Podejrzewała że zmiana postaci będzie tak samo trudna.

A co jak mnie zje?

Zatrząsała się na myśl o zostaniu czyimś posiłkiem.

Z sapnięciem położyła się na boku i wtedy zahaczyła uszami o coś twardego. Spojrzała za siebie i przechyliła niepewnie łeb, zastanawiając się co to może być.

Nadal leżąc szturchnęła to zdrową łapą, a w środku coś zachlupotało. Uniosła uszy na znajomy dźwięk.

Woda!

Jak na zawołanie zrobiło jej się strasznie sucho w gardzieli. Uniosła łeb i natychmiast zanurzyła nozdrza w ciepłej wodzie. Nie przeszkadzało jednak jej to, dla niej smakowała znakomicie i orzeźwiająco.

Nie minęła chwila a jej szorstki język czyścił dno z ostatnich kropelek życiodajnej wody. Z westchnieniem ułożyła łeb na posłaniu. Wtedy zaburczało jej w brzuchu i ciekawa rozglądnęła się, czy aby nikt nie zostawił jedzenia tak jak wody.

Waleczne Serce | Bakugou KatsukiWhere stories live. Discover now