łatwa trudność

315 50 18
                                    

Seonghwa drgnął, kiedy usłyszał głośny huk zza drzwi. Zaalarmowany wstał, ale zaraz usiadł, przypominając sobie, że Hongjoong był na niego śmiertelnie obrażony przez ostatnie trzy dni za to, że zapytał o to przeklęte zdjęcie. Cokolwiek więc robi, lepiej go zostawić samego, nawet jeżeli był środek nocy.

Tak przynajmniej myślał, dopóki hałas nie powtórzył się jakieś dwa razy, zakłócając mu czytanie jego ulubionej książki.

Westchnął głośno, zamykając z hukiem książkę. Dobrze. Sprawdzi to. Najwyżej Hongjoong znowu spojrzy się na niego nienawistnie i minie go bez słowa.

Wyszedł ze swojego pokoju i nasłuchiwał chwilę, aż nie usłyszał kolejnych hałasów i nie doszedł do wniosku, że Hongjoong jest w kuchni.

Skierował do niej swoje kroki, a kiedy tylko otworzył drzwi, w jego nozdrza uderzył mocny zapach wódki i czegoś jeszcze.

Stanął w progu, z bezpiecznej odległości obserwując to, co miał przed sobą.

Na podłodze leżały rozbite pojemniki z przyprawami oraz sfermentowanymi warzywami - nawet rozbita butelka mleka jakimś cudem dołączyła do wesołej gromadki rosnącej na podłodze, śmierdzącej kałuży soków z jedzenia. Odłamki szkła walały się po całej podłodze, tworząc z niej prawdziwy tor przeszkód, a zmiażdżone kawałki warzyw tworzyły nieprzyjemną w dotyku breję, która leżała tam, gdzie szczęśliwie nie dotarły rozbite kawałki słoików.

Seonghwa zszokowany wpatrywał się chwilę w bałagan, jaki zastał, dopóki nie przeniósł wzroku na winowajcę tego wszystkiego.

Hongjoong stał, a właściwie na wpół leżał przy kuchence i starał się doskoczyć do półki, na której stały alkohole. Problem w tym, że upił się do tego stopnia, że nie był w stanie nawet ustać prosto, nie mówiąc o stabilnym doskoczeniu do jednej z wyższych półek.

– Hongjoong?

Tamten przestał skakać i odwrócił się niechlujnie. Włosy miał w totalnym nieładzie, a twarz bladą i ściągniętą, jakby nie spał tej nocy.

– Oo, patrzcie kto przyszedł – Powiedział i zaśmiał się, czkając w trakcie - Pan "ChcęCiPomócWięcBędęZmuszałCięDoWracaniaDoNajgorszegoOkresuTwojegoŻyciaBoTakiMamKaprys".

Seonghwa jednak nie odpowiedział. Milczał, wpatrując się w niego bez słowa.

– No dalej! Powiedz coś! Już nie chcesz mi pomóc? – Zapytał, tym razem celowo ściągając z półki słoik z ogórkami konserwowymi i roztrzaskując go o podłogę – Już nie chcesz? Nie było tak łatwo, jak ci się zdawało? – ponownie się zaśmiał – Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ty jebany leniwy złomie! – Wyciągnął rękę po kolejny słoik, jednak poczuł silne szarpnięcie i nim się zorientował, leżał już w ramionach Seonghwy, który teraz klęczał, obejmując go ciasno. Jego kolana zatopiły się w szlamie jedzenia, ale on nie zwracał na to uwagi.

– Puszczaj mnie, ty szumowino! Zostaw mnie! Kurwa mać, powiedziałem coś, zepsuł ci się odsłuch, czy jak? Puść...

– Przepraszam.

Hongjoong natychmiast zamarł. Czekał na dalsze słowa Seonghwy, jednak on zamiast mówić dalej, objął go mocniej w pasie. Był przygotowany na to, że Hongjoong będzie chciał go uderzyć, jednak nic sobie z tego nie robił. Trzymał go mocno, wtulając nos w jego ramię.

Czerwonowłosy poczuł, jak do jego oczu napływają łzy. To jedno proste słowo było dokładnie tym, czego potrzebował kiedyś usłyszeć. Nikt go nigdy nie przeprosił, ba - zawsze to on był tym, który biegał za innymi i przepraszał, próbując zdobyć ich uwagę i sympatię. Dlatego to jedno słowo znaczyło dla niego tak wiele, mimo że dla innych nie było niczym specjalnym. To było głupie, ale... dzięki temu poczuł się jakkolwiek znaczący dla kogoś. Cała jego złość natychmiast z niego zeszła, a zastąpił ją smutny sentyment i swego rodzaju spokój.

– Nie wybaczę ci tak łatwo – pociągnął nosem, przy okazji zaciągając się zapachem piżma – Zanieś mnie do pokoju.

– Hę? – Zamrugał powoli, nie do końca rozumiejąc, skąd ten nagły rozkaz.

– Nie słyszałeś? Masz mnie zanieść do pokoju. Może i już nie jestem aż tak zły, ale wciąż jestem pijany, a ty winny mi przysługę. No dalej, pomóż mi.

Seonghwa patrzył się na niego chwilę w osłupieniu, myśląc, że tamten żartuje, ale kiedy Hongjoong dalej wpatrywał się w niego z zupełnie poważnym wzrokiem, doszedł do wniosku, że nie ma wyboru.

Westchnął ciężko, jednocześnie chwytając go pod zgięciem w kolanach i połowie pleców, a następnie uniósł go w górę niczym księżniczkę.

Hongjoong natomiast, wciąż z kamienną twarzą, oplótł rękoma jego szyje i czekał, aż ruszy.

– Hej... nie czujesz się... jakby... no wiesz... zażenowany? – Zapytał Seonghwa, wciąż nie ruszając się z miejsca.

– Nie, wręcz przeciwnie, czuję się jak księżniczka niesiona przez wspaniałego księcia, który uratował ją z płomieni szalejącego pożaru, kiedy ten nieoczekiwanie wybuchł w jej komnacie – Przyłożył teatralnie rękę do czoła i odchylił się, przybierając pozę wspomnianej pseudo-księżniczki.

– Ty to powiedziałeś... – Powiedział pod nosem zrezygnowany, odwracając się i obierając kierunek w stronę sypialni Hongjoonga.

– Ja to powiedziałem! – Powiedział zadowolony, machając nogami w powietrzu jak małe dziecko – Tylko uważaj na-aŁA KURWA MAĆ! – Krzyknął, kiedy Seonghwa, nie zdając sobie sprawy, że nie do końca mieszczą się razem w drzwiach, beztrosko przez nie przeszedł, przez co Hongjoong z rozpędu przywalił czołem prosto we framugę.

– Na co mam uważać? – Odwrócił się z powrotem, powodując kolejne zderzenie futryny z biednym czołem Hongjoonga. Tamten wrzasnął głośno i zaczął się wyrywać jak opętany z jego ramion.

– Puszczaj mnie, japierdole! W tym tempie dojdę do mojego łóżka bez głowy – Próbował wyrwać się z uścisku czarnowłosego, ale nic z tego. Ramiona androida trzymały go mocniej niż cokolwiek innego.

– Nie pień się tak, jeszcze trzy pokoje i będziemy – Fuknął, a Hongjoong zbladł, słysząc te liczbę – Poza tym sam tego chciałeś, więc chcę mieć już z głowy tę twoją przysługę.

– Nie, nie, nie, naprawdę nie trzeba, Seonghwa, ja żartowałem – Powiedział szybko, widząc swoją szansę – To był tylko żart, żeby sprawdzić, czy eee... czy jesteś ze mną szczery, haha. Czaisz. To teraz możesz mnie puścić.

Seonghwa jednak nic sobie nie robił z jego gadania, wciąż brnąc do przodu.

– Nie, jak zacząłem, to to skończę, więc po prostu siedź cicho i czekaj aż cię doniosę do pokoju.

– Ale przynajmniej spróbuj uważ...

– Shh! Nie rozpraszaj mnie.

I właśnie w ten sposób Seonghwa przeniósł wrzeszczącego coś o głowie i framugach (nie miał zielonego pojęcia o co mu chodzi) Hongjoonga do jego sypialni. Położył go powoli na łóżku i uśmiechnął się dumnie.

– No, więc to na tyle. Wyśpij się, a jutro zrobię ci wspaniałe śniadanie – Powiedział i nie dając Hongjoongowi szansy na odpowiedź, wyszedł z pokoju, pogwizdując.

Hongjoong w milczeniu trzymał się za głowę i wpatrywał się w plecy odchodzącego androida, czując, jak skrycie budzą się w nim mordercze instynkty.

– Zabiję go. Rozłożę na części ten jego mechaniczny móżdżek i złożę sobie nowy ekspres do kawy, a to gwizdanie sprzed chwili ustawię jako powiadomienie, że kawa jest gotowa – Mamrotał sam do siebie, wciąż pocierając swoje biedne czoło, które przypominało teraz jedno wielkie winogrono.

phobia - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz