biedne bogactwo

297 44 26
                                    

– Wreszcie dojechaliśmy – Powiedział Seonghwa, po czym odpiął pas i wysiadł z auta. Nieco wolniej wysiadł Hongjoong, który był wyraźnie bledszy niż zazwyczaj.

– Tak... W końcu... W domu... – Odparł, ruszając do przodu, ale zachwiał się delikatnie, przez co musiał oprzeć się ręką o dach samochodu.

– Hongjoongie? Wszystko dobrze? – Zaniepokojony czarnowłosy podszedł do niego, widząc jak dziwnie się zachowuje.

– Wszystko dobrze... tylko chyba mnie przewiało... będę musiał... – Nie dokończył, a zamiast tego zachwiał się kolejny raz i upadłby, gdyby nie szybka reakcja Seonghwy.

Android natychmiast wyciągnął rękę przed siebie i złapał w talii lecącego Hongjoonga, po czym przyciągnął go do siebie i podparł o swoje ciało.

– Hongjoongie? Hongjoongie!

Hongjoong nie odpowiadał, a jedynie zwisał bezwładnie w jego ramionach. Przerażony Seonghwa przyłożył mu dwa palce do szyi, żeby sprawdzić puls.

Odetchnął z ulgą, czując regularne bicie serca. W takim razie musiał po prostu stracić przytomność.

Nie chciał stać na zimnie ani chwili dłużej, więc zamknął drzwi i zablokował auto, po czym przeniósł czerwonowłosego do ciepłego domu.

Ściągnął mu buty i kurtkę, a następnie wniósł go na piętro, gdzie znajdował się jego pokój. Ułożył go delikatnie w łóżku, po czym, starając się nie patrzeć, przebrał mu przemoczone ubrania na coś suchego. Cofnął gwałtownie rękę, kiedy przypadkiem musnął dłonią jego czoło i poczuł, jak rozpalony był.

Gdy skończył, przykrył go grubą kołdrą i upewnił się, że nic spod niej nie wystaje.

Po chwili zastanowienia udał się do kuchni, aby przygotować zimny okład na gorączkę, którą wyczuł wcześniej.

Kiedy już wszystko było zrobione, a Hongjoong leżał spokojnie w suchych ubraniach i okładem na czole, Seonghwa usiadł obok niego i chwycił go za rękę, którą uprzednio wyciągnął spod grubej pierzyny.

– Zdrowiej szybko, Hongjoongie – Odgarnął delikatnie włosy z jego czoła, patrząc na niego ze smutnym uśmiechem – Dopilnuję, żebyś doszedł do siebie jak najszybciej, wiesz? Będę tutaj na każde twoje zawołanie, więc się nie martw. Wszystko będzie dobrze.

Siedział obok niego, kciukiem gładząc wierzch jego dłoni. Minuty powoli płynęły, a Hongjoong spał spokojnie pod nadzorem czarnowłosego. Wkrótce minuty zamieniły się w godziny, aż na zegarku nie wybiła 23.

Seonghwa wstał i już miał zamiar pójść po swoją ulubioną książkę, żeby poczytać ją u boku chorego czerwonowłosego, ale w momencie, w którym się podniósł, z dołu rozległ się dzwonek do drzwi.

Zmarszczył się.

Kto przychodziłby tutaj o takiej godzinie? Kto w ogóle by tutaj przychodził - Pomyślał, mając w pamięci ostre słowa Hongjoonga, który wyraźnie podkreślił, że ludzie są mu niepotrzebni.

Dzwonek zadzwonił niecierpliwie drugi raz, więc przyspieszył, aż w końcu dotarł do drzwi wejściowych.

Kiedy je otworzył, ujrzał wysokiego, dosyć przystojnego blondwłosego chłopaka, który rękę miał milimetry od dzwonka, prawdopodobnie chcąc zadzwonić trzeci raz.

Widząc to, Seonghwa zmarszczył się ponownie. Owszem, nie poszedł od razu sprawdzić, kto dzwoni, ale żeby dzwonić trzy razy? Co on miał się, kurwa, przeteleportować?

– Słucham? – zapytał, mierząc go krytycznym wzrokiem.

Chłopak, czując na sobie nieprzyjazne spojrzenie stojącego w drzwiach mężczyzny, uśmiechnął się lekko.

phobia - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Where stories live. Discover now