— Ile ona ma tak właściwie lat? — zapytał Helif obserwując Omegę w towarzystwie przywódcy.
— Chyba czternaście — mruknął Collen i złapał ukochanego pod ramię. Noce były mroźne.
— To jeszcze dziecko — zauważył oburzony tym faktem.
— Heli... proszę, nie... nie wnikaj w to za bardzo. To sprawa dzikich, sprawa Dariena. I nie pakuj się czasem w jakieś kłopoty.
— Nie zamierzam. Po prostu zwróciłem na to uwagę — powiedział wciąż z grymasem niezadowolenia na twarzy.
Stado maszerowało całą noc będąc prowadzonym przez księżyc i gwiazdy, które czuwały nad nimi. Collen zauważył jak nie jeden raz Helif odwracał się do tyłu i jakby szukał wzrokiem Morskiego Oka, które było już hen daleko od nich. Musiał czuć się okropnie zostawiając rodzinę, ale Col uważał, że ona nie zrozumiałaby ich, byłaby przeciwko i cierpiałaby tylko bardziej. Helif jednak cały czas trzymał się tego, że mógł spróbować, miał wiele okazji do powiedzenia im prawdy, a jednak bał się. Teraz ich zostawił i wiecznie zamartwiał.
Noore przez całą nocną wędrówkę nie zamienił z bratem ani jednego słowa. Nawet chyba na niego nie patrzył. Doglądał Omeg z młodymi, które szły w wilczych postaciach. Musiał być pewny, że sobie poradzą i czy nie potrzebują odpoczynku. W jego mniemaniu uważał, że już dawno powinni się zatrzymać i pozwolić im odetchnąć, ale Omegi upierały się, że mogą iść. Były pod czujnym okiem ojców młodych, więc czarnowłosemu Alfie wydawało się, że nie były z nim szczere. Nie naciskał. Pozwalał im na to, bo miały wybór. Wybór, z którego bały się korzystać, ale wciąż go miały.
Darien szedł na czele, a u jego boku była Lilly. Noore czuł się tym zainteresowany, bo brat nigdy nie przykładał uwagi to żadnej Omegi dłużej niż na jedną noc, a jednak z nią już tak długo przebywa. Niestety była to tylko mała dziewczynka, co strasznie go denerwowało, ale nie mógł na to nic poradzić. Nie zamierzał mu się stawiać. Byli braćmi, ale Darien nie zawsze liczył się ze zdaniem swojego młodszego brata. Czasem go słuchał, ale wtedy, gdy było to dla niego wygodne. Innym razem jedynie pozwalał mu mówić, a potem i tak robił po swojemu.
Pewnie postawienie się mu spowodowałoby u niego wściekłość. Nie skrzywdziłby brata, bo zna jego wartość, a właściwie wartość jego genów. Jest z tej samej, wyjątkowej krwi, więc nawet gdyby chciał, nie mógłby go zabić, bo to zmniejszałoby szansę na przetrwanie genu. Na tym najbardziej zależało Darienowi i jego brat nie miał pojęcia, czemu miał nad tym taką obsesję. Wiedział, że zmieniał Omegi w łóżku, bo szukał tej idealnej do przekazania genu i dziwił się, że to właśnie Lilly została wybrana. Nie wyróżniała się niczym specjalnym od innych młodych Omeg w stadzie.
Gdy zaczęło świtać, Alfy idące na równi z przywódcą, które były odpowiedzialne za tropienie i wyczuwanie zagrożeń, oznajmiły stadu, że duże ilości wilkołaków zmierzają w ich kierunku. Darien wiedział, że są to żołnierze Ciemnych Piasków, ale reszta watahy była tym faktem dosyć zaskoczona.
Wódz zarządził rozproszenie na kilka mniejszych grup i poruszanie się z czujnością. Musieli ich wyminąć na bezpieczną odległość, więc nie mogli iść tak liczną grupą, ponieważ rzuciliby się im w oczy. Nawet w mniejszych grupach byli widoczni, bo las będąc cały w bieli nie pozwalał im na maskowanie się.
Całe stało zaczęło się poruszać na paluszkach nie wydając z siebie żadnych głośniejszych dźwięków. Omegi czuły strach, więc oddychały szybciej, a ich serca dudniły im w klatkach. Lilly nie była w wilczej formie jak większość Omeg, więc przylgnęła swoim ciałem do Dariena i trzęsła się słysząc głośne stąpanie żołnierzy.
CZYTASZ
✔️ The Land of Our Dreams | The Land #1 (korekta - 11/72)
Werewolf[ Kraina Naszych Snów ] W KRAINIE, GDZIE TRZEBA WALCZYĆ O MIŁOŚĆ... Eris od zawsze marzył o miłości - prawdziwej, wolnej, wybranej z serca. Pragnął spotkać swoje przeznaczenie, choć wiedział, że w świecie, w którym żyje, to niemal niemożliwe marzeni...