Rozdział XXXIII | Moją drogą jest sen, wieczny i ostateczny

1.4K 134 71
                                    

Patrick obudził się i przewrócił na bok, by zastać obok siebie twarde, oraz zimne już drewno. Podniósł się trochę dynamicznie przypominając sobie, co działo się wczoraj i czy czasem nie upił się tym dziwnym bimbrem, który podsuwała mu jedna ze starszych Bet. Cholera wie jak i skąd go wzięła.

Ujrzał siedzącego na parapecie chłopaka, który powinien leżeć obok niego, ale on wolał ryzykować życiem. Byli w górnym pomieszczeniu budynku, więc do ziemi z tego okna było może z pięć metrów. Noore siedział na parapecie, ale z nogami skierowanymi na zewnątrz. Wystarczyłoby żeby się ześlizgnął i mógłby złamać nogi albo nawet kark, gdyby upadł niefortunnie.

Zielonooki Alfa podszedł do tego drugiego i stanął przy oknie. Oparł się po obu stronach i powiedział tuż przy jego głowie.

— Tylko nie spadnij.

Chłopak odwrócił głowę trochę w bok i w ten sposób Patrick mógł zobaczyć jego prawy profil. Długie rzęsy kilka razy zetknęły się z policzkami, gdy szybko zamrugał. Morski odcień tęczówek zlewał się z niebem w tle. Dzisiaj było w miarę bezchmurnie, więc był w stanie to doskonale zobaczyć.

— Jak mnie nie popchniesz, to nie spadnę — odparł, a Patrick skrzywił się.

— Cóż za optymista. Przecież moim marzeniem było zepchnąć Cię stąd — mruknął, a Noore zaczął przekładać nogi przez ramę okna. Najpierw prawą, a za nią lewą. Usiadł się z twarzą skierowaną wprost na Patricka.

— Owszem optymista, bo wiem, że byś mnie nie zrzucił — uśmiechnął się i oparł swoje dłonie na klatce piersiowej drugiego Alfy. Patrickowi waliło serce na bliskość w jakiej się znajdywali. Noore zsunął się z parapetu i stanął na równe nogi, był minimalnie niższy.

Stał niebezpiecznie blisko i wlepiał swoje intensywne niebieskie spojrzenie w niego. Alfa czuł się nieco niezręcznie, ale nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Taka sytuacja bardzo mu odpowiadała, tylko stresował się nieco. Noore był naprawdę blisko, jego twarz była praktycznie milimetry od jego, a usta czarnowłosego wykrzywiały się w nienaturalny dla niego sposób. Uśmiech na twarzy był u niego rzadkością. Taki szczery uśmiech.

Noore po chwili głębokiego wpatrywania się w Patricka i to w całkowitej ciszy, odsunął się od niego, a zielonooki odetchnął z ulgą. Serce uderzało mu tak mocne, że dłonie, które Noore miał wcześniej położone na jego klatce, na pewno mogły to wyczuć. Niższy Alfa skierował się do wyjścia oznajamiając, że trzeba iść do stada, bo się trochę zasiedzieli. Była już dosyć późna godzina, a oni tak po prostu sobie odpoczywali. Co za dużo, to nie zdrowo.

— Noore — zawołał go jeszcze zanim Alfa zniknął za rogiem — Powinieneś częściej się uśmiechać — rzucił, a drugi Alfa przez chwilę wydawał się naprawdę zmieszany tymi słowami, ale zaraz potem się opanował. Opanowanie było jego niezwykłą zdolnością, ale Patrick również się uczył i zdążył zauważyć, że naprawdę zaskoczył go tym stwierdzeniem.

— Specjalnie jak to powiedziałeś... to teraz nie będę w ogóle — I odwrócił się już w stronę wyjścia. Zabrzmiało to poważnie, jakby się uraził, ale tak jak wcześniej, Patrick ćwiczył swój wzrok i wyłapywanie szczegółów u drugiego Alfy. W ostatniej chwili, zanim całkiem schował się za kolumnę, ujrzał jak po swojej wypowiedzi się uśmiecha. Pasował mu uśmiech, dużo bardziej niż ten lodowaty wzrok. Patrick poczuł jak robi mu się ciepło na sercu na ten widok i coś ścisnęło go lekko w żołądku. Bardziej jak dziwne mrowienie, którego nigdy wcześniej nie czuł.

___

— Co on zrobił?! — Annya wybuchnęła i powiedziała to zdecydowanie za głośno. Ktoś z zewnątrz mógł usłyszeć.

✔️ The Land of Our Dreams | The Land #1 (korekta - 11/72)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz