Hej! Na samym początku chciałabym prosić was o gwiazdkę i komentarz -- to bardzo motywuje mnie do dalszej pracy!
Nadmienię tylko, że dzisiejszy rozdział jest pierwszą częścią jednego wielkiego rozdziału.
Nie przeszkadzam już!
---
— GDZIE TO JEST!!! — ryknęła Tillie przebierając przez kilogramy swoich rzeczy, których w porównaniu z taką na przykład Janką, której bagaż mógłby zmieścić się w podręcznej walizce chyba każdego.
— MOŻE CI ODPOWIEMY JAK W KOŃCU ODPOWIESZ NAM CZEGO SZUKASZ! — odkrzyknęła jej zniecierpliwiona Józia przewracając oczyma tak mocno i wyraźnie, że dziwiłam się dlaczego one jeszcze jej nie wyleciały z orbit.
— Czy ktoś może mi wytłumaczyć co się tutaj dzieje? — zapytałam wytrzeszczając na nie moje oczy.
Żeby nie było – wiedziałam, że moje przyjaciółki do najnormalniejszych, a tym bardziej najspokojniejszych osób jakie znałam, ale teraz przeszły wszelkie granice zdrowego rozsądku i człowieczeństwa.
I nikt nie powie mi dlaczego kiedy godzinę temu wstałam przed czasem i zeszłam razem z obudzoną przypadkiem Dianą podkraść trochę kawy ze stołówki, która na szczęście była o tej porze pusta było całkowicie normalnie, wszyscy spali, nikt nawet nie chrapał; jesteśmy w momencie, w którym nie wiem co gdzie jest, bo moje kochane współlokatorki postanowiły wywrócić cały nasz pokój do góry nogami.
— Laska, ja sama nie wiem, a byłam tutaj cały czas... — niewyraźnie mruknęła do niej Jane zakopując swoją twarz w pokrowcu poduszki. Jej włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj.
— Dziewczyny, co się dzieje? — spytałam cicho patrząc głównie na czerwoną od wysiłku Ruby.
Zamiast niej odpowiedziała mi jednak Józia, której teatralnie opadły ramiona.
— Ty naprawdę nie wiesz? — spytała zdziwiona wybałuszając na mnie oczy.
Do diabła, o co im znowu chodzi?
— Ty naprawdę nie wiesz. — powiedziała tak jakby dopiero to do niej doszło, mimo, że to są zwykłe wnioski, które naprawdę łatwo było wysnuć. — No to laska, lepiej się zbieraj. Nie będziemy za tobą czekać.
— Ale GDZIE mamy się zbierać? — zapytała niecierpliwie Diana.
— Okej, inaczej. — zadecydowała brunetka stając przed nami. — Chodźcie do okna. Rozejrzyjcie się. Jaka jest pogoda?
— Wspaniała... — szepnęłam i prawie czułam jak moje oczy błyszczą szczęściem. I rzeczywiście: Pogoda była przepiękna. Słońce ładnie oświetlało każdy zakątek i delikatnie przygrzewało szybę, co mogłam tylko poczuć dotykając okna. — Będzie się nam dobrze do tego zwiedzało stare promy!
Cieszyłam się na ten dzień chyba najbardziej. Piękne, stare statki... Od samego początku w planach to ten dzień najbardziej mnie zainteresował. Myśl, że będę mogła delektować się nim w pięknej pogodzie napawała mnie tak cudownym uczuciem...
— No właśnie nie!
Co?
— Co?
— No to to. Panna Stacy stwierdziła, że szkoda marnować dzień na łażenie po błocie. — stwierdziła Josie wzruszając ramionami i upinając swoje długie blond włosy w wysokiego kucyka.
— Na pewno tak powiedziała? — spytałam mrużąc podejrzliwie oczy. Jakoś mało jestem w stanie uwierzyć w to, że ktoś taki jak panna Stacy tłumaczy w taki sposób cokolwiek. Ta kobieta pełna była bezpośredniości, ale to jak ją wyrażała to już inny temat.
JE LEEST
Błagam, daj się kochać | Anne with an E [𝐖𝐎𝐋𝐍𝐎 𝐏𝐈𝐒𝐀𝐍𝐄]
RomantiekCzy kilka dni nad piaszczystą plażą może zmienić aż tyle? Czy może sprawić że nienawiść przerodzi się w miłość? Czy może miłość przerodzić w nienawiść? Zwykła woda, piasek nad wybrzeżem, a jednak ma tak wielką moc. Czy barwy przy zachodach słońca...