1.Iskierki szczęścia Diany Barry.

825 69 137
                                    


Anne

Zwykły, niczym nie różniący się, klasowy dzień. Godzina wychowawcza, czyli jedyna lekcja, na której można czuć wolność i swobodę. Tak więc było.

U panny Stacy na godzinie wychowawczej najbardziej liczyło się by gdy mówi - słuchać ją uważnie i nie przeszkadzać.

Dlatego właśnie gdy nie mówiła, można było być sobą i robić co się podoba. Właśnie w taki sposób w klasie panował harmider, związany z wydarzeniem jutrzejszego dnia.

Już wyobrażałam sobie jak piękne i ekscytujące będzie jutro.

- Och, Diano! Już nie mogę się doczekać! - Pisnęłam łapiąc brunetkę właśnie wsłuchaną w mój głos opierając się łokciem o ławkę, za dłonie.

- Znając głupie pomysły Cole'a to ja już się boję co wymyśli tym razem. - Powiedziała kierując swoje słowa do blondyna, który właśnie w skupieniu obmyślał jak mogłabym się domyślić - plan atrakcji na najbliższy tydzień.

- Ej! Czy kiedykolwiek przez moje pomysły ktokolwiek ucierpiał? - Zapytał unosząc szybko dłoń.

Zapanowała cisza oznaczająca tylko jedną odpowiedź.

- Ty tak na serio? - Spytała za nami Jane siedząca zaraz obok Josie.

- Na godności, psychicznie, fizycznie, czy nerwowo? - Odezwała się Tillie siedząca zaraz obok Moody'ego, przed Karolem i Gilbertem.

- Nie ograniczaj się, mamy wiele przykładów do każdej z tych opcji. - Stwierdziła Diana wyciągająca pilnik ze swojego piórnika.

- Nie rozumiem o co wam chodzi. - Przewrócił oczami Macknzie poprawiając swój podbródek spoczywający na jego dłoni.

- ,,Co złego może się stać, Anne. Życie masz tylko jedno. Chodź do tej kałuży.'' - Udałam głos Cole'a, który właśnie oglądał swoje paznokcie.

-Przeżyłaś? Przeżyłaś. Dlatego nie wiem o co wam chodzi. - Odpowiedział mi, lekko prychając.

Tym razem to ja wywróciłam oczami.

Zaciągnęłam długie rękawy mojej koszuli w kratę, na dłonie, i poprawiłam jeden z opadających kosmyków na moje czoło.

Nastała cisza, którą wykorzystałam na czas dla rozejrzenia się po klasie.

Diana obok mnie właśnie nadawała kształt swoim paznokciom, piłując je nowym pilnikiem. Co jakiś czas uśmiechała się delikatnie w kierunku swoich dłoni już pewnie wyobrażając sobie co będzie działo się przez najbliższy tydzień.

Odwróciłam wzrok na ławkę przed nas.

Jane robiła coś dziwnego. Podejrzewam że rozmawiała na odległość z Jerry'm. Josie obok niej właśnie kręciła na palcu swoje długie, blond loki.

Ławkę obok nas, Cole rysował jedne z jego ,,sławnych bazgrołów'' na swoich rękach. Jerry odpowiadał gestykulacjami, Jane, na jej słowa.

Gilbert z braku lepszego zajęcia, robił to samo co ja. Rozglądał się po klasie w poszukiwaniu czegokolwiek ciekawszego.

Karol obok niego, wraz z Tillie, słuchał muzyki delikatnie wystukując rytm na ławce.

Wysunęłam rękę i delikatnie poklepałam w ramię, Blythe'a. Brunet zwrócił na mnie swoją uwagę, wskazałam palcem na chłopaka obok niego, a on zrozumiał przekaz.

Postukał w bark swojego przyjaciela, który wyjął słuchawkę ze swojego ucha.

- Co? - Zapytał zdenerwowany, iż ktoś musi przerywać mu słuchanie muzyki.

Błagam, daj się kochać | Anne with an E [𝐖𝐎𝐋𝐍𝐎 𝐏𝐈𝐒𝐀𝐍𝐄]Where stories live. Discover now