9.Niepewność serca z lodu

460 38 37
                                    

Ania

Wiedzieliście jak dziwne jest budzić się w swoim łóżku mając jedynie prześwity tego co się stało? Ja też nie wiedziałam. Do czasu.

Tego ranka obudziłam się wraz z pierwszymi promieniami słońca, całkowicie wyspana. Pamiętam że nie poszłam do pokoju chłopaków. Właściwie pamiętam nie wiele. Ostatnim co zapadło w mojej pamięci, było to że leżałam na łóżku czytając właśnie ,,Dziwne losy Jane Eyre'' a Diana bawiła się swoim telefonem.

Potem straciłam rachubę czasu, i obudziłam się tutaj. W moim łóżku, przykryta, mimo tego, iż doskonale pamiętam że wtedy byłam odkryta. Zastał mnie widok wybiegającej z pokoju, Barry.

- Co ty do cholery robisz?! - warknęłam podnosząc się na przedramionach.

Zwinęłam jeden kosmyk niesfornych włosów z twarzy.

- Zbieraj swój zgrabny tyłeczek w kroki bo już jesteśmy spóźnione!

Słysząc to zdanie nagle poderwałam się na proste nogi.

Złapałam za pierwszy lepszy komplet ubrań i zbiegłam szybko po schodach nie trudząc się nawet o rozczesanie włosów, modląc się sercu by stołówka nie opustoszała na mój widok.

Z piskiem niemal opon wbiegłyśmy do stołówki, tak że wszystkie pary oczu zostały skierowane na nas.

- No Aniu, nie wyglądasz jakby sen dla urody zadziałał. - skwitował Jerry biorąc do dłoni jeden z kosmyków moich rozczochranych włosów.

Spiorunowałam go spojrzeniem, zanim nie ukryłam twarzy w dłoniach.

- Weźcie nie męczcie, co wyście wczoraj robili. No chwalcie się. - jęknęła Diana próbując z całych sił poprawić włosy.

- No więc tak, primadonny. Byliśmy umówieni na 19, a gdy się nie pojawiłyście poszliśmy do was. No i tak uroczo sobie spałyście że postanowiliśmy was obudzić, ale się nie dałyście. Dlatego właśnie poddaliśmy się i ściągnęliśmy tę dwójkę gołąbeczków do nowej klatki. - zaczął Cole wskazując palcem na Józię i Evana, którzy teraz mogliby walczyć o pierwsze miejsce w konkursie na najbardziej czerwone policzki na całej jadalni. - No, tam wróciliśmy. Przykryliśmy was. I przebrnęliśmy przez ten film. Może i nawet macie szczęście, że zasnęłyście. Był tak nudny, że w pewnym momencie zacząłem liczyć kafelki w waszej łazience, a po stwierdzeniu, że jest ich aż 58! Zacząłem liczyć twoje piegi, bo ich było więcej niż czegokolwiek innego w tym pomieszczeniu.

- Bardzo zabawne... - wymamrotałam nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta widząc minę Macknziego, który już miał kontynuować.

Widząc że buzia Cole'a już się otwiera, Diana stęknęła.

- Zamierzasz nas jeszcze bardziej pogrążyć?

- Oj złotko, wujek Cole dopiero zaczyna. - powiedział trzaskając kośćmi u swojej dłoni.

Można było w tym momencie zobaczyć jak -słowo- Jane się przeżegnała.

- No więc tak : Później Ania zmarnowała się naszymi krzykami, i przyrzekam że przykryła się od góry do dołu tak, że gdy nie wiedzielibyśmy, iż tam jest ktoś mógłby ją zgnieść.

- To rzeczywiście brzmi jak Ania. - wtrąciła się Diana dłubiąc w swoich włosach z pewnym zamiarem jakiegokolwiek splątania ich.

- Daj kontynuować parówo! - podniósł się oburzony przerywaniem wypowiedzi, blondyn.

- No więc... - kontynuował. - Później Diana spadła z łóżka-

- To może wyjaśniać dlaczego tak mnie boli kręgosłup. - wymamrotała pocierając o swoje plecy.

- Jeżeli ktoś przerwie mi chociaż jeszcze jeden jedyny raz, obiecuję na Boga, że to będzie ostatnie zdanie, wyryte mu na nagrobku.

Później już się wyłączyłam.

Co prawda słyszałam uniesiony ton Cole'a, lub miarowe bicie serca Gil-

Kogoś obok mnie.

Jednak nic więcej. Udawałam że słucham starając się nie zasnąć z głową w mojej sałatce owocowej.

W pewnym momencie chwyciłam zwinnie za telefon znajdujący się dotychczas w tylnej kieszeni moich spodni.

Nie znalazłam nic wartego uwagi. W wiadomościach wyświetlanych jakieś zwykłe sprawy, które media zawsze chcą jak najbardziej nagłaśniać. Na instagramie zdjęcia amerykańskich celebrytów chwalących się swoim idealnym życiem. A na messengerze zero wiadomości.

Do czasu.

Nagle dostałam wiadomość od Josie siedzącej przecież wprost na przeciwko mnie!

,,Idziemy do łazienki. Zero pytań.''

Podniosłam wzrok znad telefonu orientując się że Józia jest wpatrzona wprost we mnie, siedząc jak na szpilkach.

Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie, na co ona tylko odchrząknęła, a ja zobaczyłam jak jej twarz w przeciągu sekundy staje się dziwnie, nienaturalnie wręcz blada.

- Wiecie co? Gorzej się czuję... - wysapała tak jakby samo mówienie już sprawiało jej niesamowity ból, łapiąc się za brzuch i kierując szybko do łazienki.

Nastała cisza podczas, której miałam dosłownie sekundę czasu na umowne działanie.

- Em... To ja pójdę do niej! - powiedziałam szybko, o mało nie gubiąc się we własnych słowach. Posłałam jedynie zmartwionej Dianie spojrzenie informujące ją prędko by pod żadnym pozorem za nami nie szła.

Gdy tylko weszłam do łazienki zobaczyłam dziewczynę, która jeszcze chwilę temu wybiegła ze stołówki.

- Czy teraz mogę zadać jakiekolwiek pytanie?

- Teraz możesz okazać swoje dobre serce i mi pomóc. - prychnęła, jednak nie było w tym ani trochę śmiechu.

- Tak, w czym ja mogłabym pomóc tobie?

- W tym na czym znasz się najlepiej.

Spojrzałam na nią jakby właśnie na jej głowie urosły rogi.

- Miłość. - wytłumaczyła.

- O nie, nie, nie, nie, nie! Ja przecież nigdy nawet nie byłam w żadnym związku! - wzbroniłam się.

- Chodzi mi o Evana.


...

Dzień dobry!

Wiem, że krótkie i nijakie ale szykujcie się bo następny rozdział będzie początkami ,,przełomowej czwórcy''!

Zapraszam na moją ZUPEŁNIE ORYGINALNĄ I AUTORSKĄ książkę z serii ,,nudzi ci się? widzę. Czytasz przecież tę książkę''

,,Paryż miastem miłości''

oraz na shocika, którym chyba pobiłam rekordy one-shotów shirbert pod względem długości : 7200 słów i 16 stron!

Zachęcam do wpadnięcia na obie te książki i pozostawienia szczerej opini!

-Madame


.

Błagam, daj się kochać | Anne with an E [𝐖𝐎𝐋𝐍𝐎 𝐏𝐈𝐒𝐀𝐍𝐄]Where stories live. Discover now