Ostatni dzień

53 6 10
                                    

Ten dzień - trzydziesty pierwszy czerwca - nie zapowiadał się źle dla nikogo. Tylko jeden rudowłosy wychowanek tej szkoły chodził jakiś przygaszony. Jego mina zdradzała ni to zamyślenie, ni smutek - coś pomiędzy tymi uczuciami, które i tak są nie do jednoznacznego odczytania. Chodził tak, snuł się po akademii, by w końcu zniknąć gdzieś na dobre dwie godziny, po których zniknął na kolejną godzinę w łazience.

Ubrany w dżinsy, kiedyś białą koszulę oraz adidasy poszedł do Lucasa trzymając w ręku szalik, który przez przypadek porwał kiedyś ukochanemu.
- Maaaaaluuuchuuu - zaczął słodkim głosem. - Rusz dupe - powiedział już mniej łagodnie. Lucas może i spojrzał na niego z politiwaniem, jednak wstał z widocznym pytaniem, co ten debil znowu wymyślił. Rudy jednak tylko się uśmiechnął i zawiązał mu oczy prosząc, by mu zaufał.

Po paru minutach - oczywiście nie obyło się bez setek krótkich cmoków i śmiechu po drodze - Lucas mógł wyczuć ciepło ognia i zapach... Cytrusów? Czyżby Jacob wrzucił do ognia odświeżacze powietrza? Chyba tak.
- Ty nienormalny jesteś - powiedział w stronę chłopaka, zdejmując opaskę, gdy wyższy zniknął na chwilę. Wrócił jednak po chwili z gitarą i z głupim uśmiechem usiadł obok niego.
- A teraz zamknij usteczka i cichaj - powiedział zaczynając brzdąkać nieczyste dźwięki na gitarze, które po dobrych paru minutach w końcu były normalne. - Dobra, teraz już serio cichaj - powiedział biorąc głęboki oddech. Odchrzknął, by zaraz zacząć udawać zranionego kojota... To znaczy śpiewać, oczywiście.
- Poznałem cię jak byłeś mały,
No i nadal jesteś
Na na na
Na na na
Na na
Kupimy kiedyś domek
Będziemy mieli dużego psa
LA LA LA
LA LA LA
LA LA
Nazwiemy go Darren
Bo nie będzie lubił pornoli
Pf pf pf
Pf pf pf
Pf pf
Będzie nas podsłuchiwał w nocy
Jak będziemy robić laurke
I to wcale nie jest imię
Gu gu ga
Gu gu ga
Gu gu ga - na tym chyba się skończył jego repertuar, bo skończył grać.
- A tak serio... Jutro mam osiemnastkę i to nasz ostatni wspólny dzień tutaj - powiedział łapiąc jego dłonie w swoje i składając na nich po jednym pocałunku. - Kocham cię, najbardziej na świecie i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze raz nam się ułoży. I że utrzmiemy kontakt - powiedział cichutko. - Jesteś moją małą Gwizdeczką, która w każdej chwili może wybuchnąć i dać mi po głowie, ale jakoś mi się to podoba. I to jak mnie uczyłeś pozbywania się rumieńców - zachichotał czując jak oczy mu się szklą. - Kocham cię - szepnął zanim wtulił twarz w jego brzuch kładąc się i cicho płacząc ze świadomości, że to nie przetrwa rozłąki, a Lucas znajdzie sobie kogoś milion razy lepszego.

one shoty || moje oc Donde viven las historias. Descúbrelo ahora