Sznureczek

43 8 11
                                    

Dedykacja dla
quintessence-
Good_Boy_Pete
AuRelia016
Telatka

oni już tam są

- Hej, Maluszku - szepnął cicho obejmując go od tyłu na powitanie. Spotykali się już ponad trzy lata, a od dwóch miesięcy Eric próbował przekonać młodszego do wspólnego zamieszkania. Miał nadzieję, że się zgodzi, a teraz ma z nim spędzić weekend w domu milionera. Wiązał z tym szansę, że w końcu się przekona do kolejnego etapu ich wspólnego życia. Szczerze mówiąc miał już kupiony ładny pierścionek zaręczonowy, który kiedyś spodobał się Apollo.

*
- Ale to tylko arbuz - mruknął zaczynać gładzić palcami jego udo. - Ładnie proszę? No focha o taką małą ostatnią kosteczkę będziesz miał - zaskomał wręcz opierając brodę o jego ramię. Widział, że mimo ich już poważniejszego - w końcu to już dziesięć lat po adopcji - Cyryl potrafi się obrażać o głupoty na bardzo długo i tym samym trzymać Erica w celibacie kiedy najbardziej potrzebuje bliskości.

*
- Nie obudzi się, obiecuję - szepnął po raz kolejny w tym dniu zawisając nad nim. Dziś już ich chory synek nakrył ich trzy razy, gdy córka była w swoim normalnym cztero dniowym letargu. - Tylko musisz być cichutko - zachichotał łącząc ich wargi w lekkim, acz czułym pocałunku, gdy dłonie zaczęły się dobierać do jego ubrań.

***
Parsknął śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Lisku, przecież nie zostawie cię z tak głupiego powodu - powiedział cichutko gładząc jego włosy. - To, że ja doszłem dwa razy, a ty raz to nie znaczy, że popełniłeś błąd - mruknął muskając nosem jego policzek. - Wczoraj dawaliście niezły teatrzyk, więc się nawet nie dziwię - dodał. - Kocham cię - szepnął po raz kolejny od jego zakupu, ale pierwszy raz odkąd im powiedział, że nie ma już na nich papierów.

oni już tu są

Była może dwudziesta w każdej alternatywnej rzeczywistości, gdy Eric ukradkiem zamknął pomieszczenia, w których znajdowali się jego kochankowie. Sam usiadł w gabinecie włączając podgląd z kamer.
3...
2...
1...
Strat, gaz halucynogenny wypuszczony. Z każdą chwilą młodzi faceci coraz bardziej wariwaki. Tańczyli, szczerzyli się, mówili niezrozumiałe rzeczy. A na koniec? Po godzinie każdy z nich się powiesił. Łącznie z Ericiem, który miał na twarzy psychiczny uśmiech, a w dłoni kartkę o treści "albo ja cię mam, albo nikt"

one shoty || moje oc Onde histórias criam vida. Descubra agora