Wakacje

28 2 8
                                    

One shot 18+

Już po raz kolejny w tym tygodniu wsunął dłonie pod koszulkę młodszego. Najpierw nie widzieli się pięć dni z powodu złożonego zabiegu, który prowadził Eric, a potem Apollo był zajęty przez parę dób. Dopiero teraz, gdy wyjechali na dwieście czterdzieści godzin mogli się sobą nacieszyć, co też robili od początku.

Jak zwykle zaczęło się z godzinę temu od delikatnych buziaków, które równie dobrze mogliby sobie dawać w tłumie ludzi na środku ulicy. Oczywiście nie trwało to arcy długo, bo po kliku minutach przeszli już do urwanych pocałunków. W końcu chcieli do końca obejrzeć film, który zawsze urwał im się w połowę w tajemniczych okolicznościach.

I tym razem tak było, gdy w tym samym momencie seansu blondyn zatrzymał ruch na ekranie, by po chwili objąć starszego za szyję. Nie obyło się bez zabawy włosami, która zawsze ciut mocniej działała na Erica. Spotkania ich warg byłby dłuższe, bardziej leniwe, jednak nadal cholernie namiętne. Za każdym razem milioner czuł się jak w raju, gdy mógł ich zasmakować, czy chociaż poczuć oddech z nich blisko swoich warg.

Ich szyje powoli zapełniały się nowymi krwiakami, a ciała coraz bardziej do siebie lgnęły. Dłonie żyły własnym, chaotycznym życiem łącząc się, masując ręce, tors, barki drugiej osoby, tylko po to by wzbudzić przyjemność. Jakim cudem oni tak do siebie pasują? Od początku znali swoje granicę. Eric od pierwszego razu umiał się powstrzymać przed normalnym dla niego stosunkiem stając się bardziej uważny, a sadystyczna agresja - która zwykle się w nim przyjawiała - została zepchnięte na samo dno upodobań robiąc miejsce delikatnym, lecz nadal władczym pieszczotom. Łagodniej już nie umiał, a jeszcze ani razu nie słyszał sprzeciwu od Apolla, więc stopniowo - z miesiąca na miesiąc - uagresywniał ich stosunki w granicach wyraźnie rosnącego komfortu młodszego.

- Jesteś piękny - szepnął przy jego uchu, zaraz po tym czując dreszcze ciała kochanka. Dłonie długowłosego podwinęły jego koszulkę do linii żeber, a to tylko po to, by pochylić się i leniwie całować jego brzuszek. Język wokoło pępka, sunący potem środkiem jego ciała zostawiał mokry ślad, który pewnie wyschnie za parę chwil, a Eric będzie czuł się w obowiązku znów go stworzyć. W międzyczasie palce odnalazły drogę na nagie, nie osłonięte i tak bardzo wrażliwe sutki Perkinsa. Naciskając, masując, wciąż drażniąc pragnęły tylko, by z ust pieszczonego wydobywały się kolejne westchnienia przyjemności.

Spojrzał na niego z dołu i jak zwykle czekając na zgodę, by przejść dalej zawiesił nad nim, tak by ani trochę do nie dotykać. Oczywiście nie bronił takiego kontaktu młodszemu, chcąc by czuł się komfortowo i bez ograniczeń. Gdy tylko Apollo dał mu znak na jego twarz wpełz cwany uśmiech, po którym zdjął koszulkę z blondyna. Odłożył ją na stolik, a zaraz po tym zsunął z siebie górę ubioru odsłaniając umięśniony tors i brzuch, a także szerokie barki. Jego skóra miała przyjemną dla oka opaleniznę, a jego ciało ani trochę nie kontrastowało z kolorem dając ciepło dla dłoni Apolla.

- Wiesz co? Musimy w końcu wypróbować podłogę - powiedział rozbawiony cmokając mostek młodszego. - Ale to może innym razem - uśmiechnął się zadziornie przesuwając powoli wargi w stronę jego lewego sutka. Wręcz kochał go tak maltretować, a w tym czasie jego prawa dłoń ujęła drobne udo Apolla przesuwając je w bok, by swoje biodra ułożyć między jego kolanami.

- Tak bardzo cię kocham, uwielbiam czuć cię wokół siebie - wyszepał muskając i delikatnie zaciskając usta na środkach brodawek młodszego. - Chcesz tego? - zapytał łagodnie spoglądając na jego twarz, by jak zawsze napotkać jego policzki całe w rumieńcach i dwa słowa, które tak bardzo go nakręcały... "Pieprz mnie"; oczywiście zawsze grzecznie spełniał jego życzenie, bo jakby okropnym byłby kochankiem gdyby tego nie zrobił? Ani on sam, ani Apollo, by mu tego jej wybaczyć, a dzięki temu mógł poczuć jeszcze większą władzę.

Gdy malinki przyozdobiły resztki wolnej skóry dwudziestolatka, nie wyżyte palce starszego zaczęły leniwie, trochę od niechcenia rozpinać jego spodnie. Czuł już pod opuszkami, że erekcja chłopaka jest nie mała, a do orgazmu nie brakuje mu dużo. U siebie czuł to samo - sam całonocny oddech kochanka muskający jego bokserki doprowadził do tego, że nie mógł zasnąć, powstrzymując stęknięcia, a rano spędził w łazience kwadrans więcej, by się ogarnąć. Było to przed ich pierwszym razem, po jednej z rozmów o oczekiwaniach względem stosunku, ale jednak.

Dużo czasu nie musiało minąć, by ich całkiem nagie ciała były pożerane przez oczy drugiego, a erekcje intensywnie ocierały się o siebie. Jedną dłoń Erica oparta o kanapę obok głowy Apolla, gdy palce drugiej od paru minuty czule przygotowywały go na penisa milionera, by ten znów mógł poczuć władzę nad ciałem młodszego wyginającego się już teraz w rozkoszy, jednak starszy nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić mu teraz osiągnąć spełnienie. Nieraz go trochę... maltretował tak jak teraz odsuwając się gdy czuł, że zaraz oboje mogą dojść. Pojedyncze krople wypływały z ich członków jednak oboje wiedzieli, że jeśli trochę poboli to punkt kulminacyjny będzie jeszcze bardziej satysfakcjonujący.

- Tak bardzo chciał znów widzieć mój ukochany bałagan - wyspał z chrypką widząc rozchylone wargi Perkinsa. Czuł jego rozpaloną skórę pod sobą, jego nogi coraz mocniej zaciskające się na wysokości bioder starszego. Słyszał jego jęki, swoje imię stękane z coraz większym trudem, za każdym razem wyższym, bardziej prowokującym tonem. Tak bardzo pożądanym przez Erica nieporządkiem był teraz młody blondyn wijący się pod nim.

Jeszcze trzy pchnięcia - widzieli swoje szkliste z podniecenia oczy, czuli rozgrzane ciała, dźwięki rozkoszy łączyły się ze sobą w chaotycznych pocałunkach.

Przed ostatnie pchnięcie - pocałunek przerwany, ich dłonie zacisnęły się tam gdzie leżały wbijając paznokiecie. Nie kontaktowali już gdzie są, co robię, czy ktoś trzeci jest z nimi. Liczyli się tylko oni i oczy kochanka - jedne zielone jak najświeższa trawa, drugie miodowe jak średniowieczy alkohol. Odurzeni miłością do siebie, swoich ciał, serc, dusz, oczu...

Ostatnie pchnięcie...

Gdyby drzwi i ściany nie były dźwiękoszczlene sąsiedzi w hotelu usłyszeliby dwa głosy w głośnym krzyku czystej rozkoszy i uniesienia. Ciepło - od parunastu minut zbierające się w ich podbrzuszach - znalazło ujście w postaci intensywnych wtrysków. Soki Erica zalały wnętrze Apolla po raz kolejny w ich historii wspólnego życia seksualnego, a młodszy zabrudził swój tors wraz z brzuchem.

Z ostatnim leniwym, najdelikatniejszym pchnięciem w czuły punkt blondyna z ust Teosa wydobyły się chyba najmniej spodziewane słowa - pięć słów, które mogą zmienić ich życie...

- Przemyśl to i wyjdź za mnie~

one shoty || moje oc Where stories live. Discover now