∆ 2 5 ∆

248 11 2
                                    

- Tak?

- Ktoś był w szybie. Widziałam włosy. - Oznajmiła niespokojnie Ava

- Zlecę sprawdzenie pokoi obiektów. - Rozłączył się.

Jak najszybciej udaliśmy się do pokoi. Nie zważając na hałas, staraliśmy się w jak najmniejszym odstępie czasu, dostać do łóżek. Gdy byliśmy w skrzydle sypialnianym, postanowiliśmy się rozdzielić, aby dźwięki rozchodziły się na większej powierzchni i trudniej było nas załapać. Wraz z blondynką, udałam się w stronę, gdzie były pokoje dziewczyn. Sonya  bezszelestnie wyszła z tunelu, weszła na prowizoryczne, metalowe łóżko i szybko okryła się kocem. Zasłoniłam kratę od wentylacji, która przy zetknięciu ze ścianą, wydała nieprzyjemny dźwięk. Zatrzymałam na chwilę oddech, a przez głowę przemknęła mi myśl, że jakiś strażnik słyszał hałas i zaraz wtargnie do pomieszczenia. Zaniepokojona wskoczyłam na stelaż i zaczęłam udawać że śpię. Po kilku minutach nieprzerwanej ciszy rozchyliłam powieki, zauważyłam jak blondynka karci mnie wzrokiem, za zrobienie wcześniejszego hałasu. Przewróciłam oczami na jej humorki, przez panującą, od dłuższej chwili ciszę, zdążyłam zrozumieć, że nic nie było słychać. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na drzwi, z pod których dobiegało rażące światło.

- Idą. - Spostrzegła Sonya, gdy dało się usłyszeć stukanie ciężkich butów, dobiegające z korytarza. Wraz z jej uwagą, cienie mężczyzn wpadły do naszego pomieszczenia, przez szparę nad wyjściem. 

Czym prędzej przyjęłam wcześniejszą pozycję i zamknęłam oczy. W ostatnim momencie, gdy zakrywałam się cienkim kocem, drzwi się otwarły.

- Wszyscy są? - Odparł jeden z trójki i wymierzył w nas bronią.

- Na to wygląda. - Wysyczałam, udając zaspaną. Przewróciłam się na drugi bok.

- Cisza! - Kolejny żołnierz wszedł do środka.

- To dlaczego pytacie. Skoro i tak mamy być cicho. - Wtrąciła blondynka. Przetarła oczy i podniosła się do siadu.

Żaden nie odpowiedział.  W milczeniu, podeszli bliżej i brutalnie, szarpiąc a włosy, zaczęli skanować nam tatuaże. Syknęłam po raz kolejny, gdy skaner przejechał po moim karku i zostawił po sobie nieprzyjemne uczucie pieczenia. Spisali nasze numery w swoich tabletach i nic się nie odzywając, wyszli z pokoju i zostawili nas w niewiedzy.

- Mam nadzieję że chłopcy wrócili. - Sonya usiadła na łóżku obok mnie.

- Na pewno. - Mruknęłam cicho. Starałam się być jak najbardziej przekonująca, pomimo tego, że przez krótki moment mignęła mi myśl, o tym, jak ich łapią.

- Widzę gdy się martwisz Kayla. - Spojrzała na mnie i oznajmiła poważnie.

- Nie martwię się. Po prostu jestem zmęczona. - Zbyłam ją szybko i położyłam się twarzą do ściany. - Przecież wiesz że Minho i Aris nie dadzą się złapać. - Starałam się nie dopuścić żadnej negatywnej myśli po tym zdaniu. Zacisnęłam oczy i na siłę, usiłowałam zasnąć.  

Następnego dnia Dreszcz przyszedł do nas szybciej niż zawsze. Siłą wyciągnęli nas z pokoi i wyprowadzili nas przed budynek. Zmrużyłam oczy, gdy po długiej przerwie, zobaczyłam ostre pustynne słońce, które znów oświetlało mi twarz. Ciepło, które było panowało na zewnątrz było cudowną odmianą. Przynajmniej przez kilka minut mogliśmy uwolnić się od chłodu panującego w placówce.

Pracownicy z Jansonem na czele, ustawili nas w rzędach. Zaczęli spisywać numery. Monotonna procedura, która powtarzała się kilka razy w ciągu każdego dnia, stawała się coraz bardziej długotrwała i bolesna. W pewnych momentach, miało się już dość, od patrzenia na skaner, które trzymane były w pasku z bronią strażników, a kiedy je wyciągali, okropny dreszcz zaczął przechodzić po plecach, bowiem podświadomość wiedziała, co za chwilę się stanie. 

𝐍𝐞𝐰 𝐏𝐞𝐫𝐬𝐨𝐧𝐬 - 𝐌𝐚𝐳𝐞 𝐑𝐮𝐧𝐧𝐞𝐫Where stories live. Discover now