∆ 2 7 ∆

183 10 1
                                    

- Kayla.. Kay. - Poczułam jak ktoś ciepłą ręką jeździ po moim policzku. Oworzyłam zaspana oczy i spojrzałam na męską sylwetkę.

- Thomas? - Szepnęłam ze zmarszczonymi brwiami. Przez ciemność panującą w pokoju nie mogłam dostrzec rysów twarzy postaci. Przetarłam zaspana oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Kiedy chłopak zobaczył, że nadal go nie rozpoznaje cicho się zaśmiał i przybliżył nieco do mojej osoby.

- A kto inny? Spodziewasz się jeszcze kogoś? - Zapytał poważnym tonem, ale pomimo tego na jego twarzy widniał uśmiech który utwierdzał mnie w przekonaniu, że nie mówi poważnie.

- No wiesz... Czekam na jakiegoś przystojnego poparzeńca. - Wzruszyłam ramionami i starałam się nie zaśmiać. Wstałam z łóżka i przeczesałam szybko włosy

- No wybacz, niestety masz mnie... - Prychnął sarkastycznie, a po chwili się zaśmiał. - W poparzeńca dla ciebie się nie zmienię. - Złapał moją rękę i pociągnął do pomieszczenia, w którym znajdował się prowizoryczny magazynek, połączony ze spiżarnią.

Thomas od razu zaczął przeszukiwać kartony, ja natomiast zaczęłam zaopatrywać nas w prowiant, który niestety w naszej osadzie był ubogi. Po kilku minutach znalazłam niewiele dobrych rzeczy, większość przez skwar szybko się zepsuła.

- Co powiesz na puszkę groszku na śniadanie? - Zapytałam nie odwracając się do chłopaka, cały czas przeczesywałam pojemniki. - A na kolacje.. śledzie.? - Mruknęłam, a po chwili przez smród wylatujących z opakowania dostałam odruch wymiotny. - Albo i nie.. - Powiedziałam szybko i wyrzuciłam zepsute ryby za okno.

- Jak nie zjem kilka dni to nic mi się nie stanie. - Zaśmiał się i do mnie podszedł z pistoletem w ręce.- Masz - Podał mi broń, którą schowałam do kieszeni.

Kiedy podzieliliśmy prowiant po równo, wzięliśmy bagaże i poszliśmy szybko aby wykraść klucze to jednego z aut. Gdy przekroczyliśmy próg garażu nadepnęłam na stara butelkę, która wydała charakterystyczny dźwięk.

- Cicho. - Thomas skarcił mnie wzrokiem, a gdy światło się zaświeciło momentalnie pociągnął mnie za pobliskie skrzynki.

- Gdzie się wybieracie? I co do cholery robicie? - Newt uniósł brew gdy zobaczył nas wystraszonych o oparł się o samochód.

- A ty co się skradasz? Siedzisz cicho i ludzi straszysz. - Prychnęłam zdenerwowana na brata, lecz w tamtym momencie też kamień spadł mi z serca, dobrze że w tamtym momencie przyłapał nas on, a nie osoba która narobiła by większych problemów, na przykład Vince.

- No zapytała ta co wcale się nie skrada. - Mruknął ironicznie w moją stronę.

Brunet, widząc że zaczynamy sobie dogryzać, postanowił wrócić do tematu. Także wyszedł zza skrzyni i spojrzał na chłopaka poważnym wzrokiem.

- Jedziemy po niego. Przecież już się pewnie domyśliłeś. - Thomas przewrócił oczami i podszedł do bagażnika aby włożyć plecak, lecz w ostatniej chwili blondyn mu przeszkodził, zabierając torbę . - A ty zostajesz. - Oznajmił nieco zdezorientowany przez zachowanie przyjaciela.

- Raczej jadę z wami. - Newt dał mu do zrozumienia że nie ma się kłócić.

- Nie. - Powiedziałam stanowczo i stanęłam naprzeciw brata. - Nie będziesz ryzykować.

- A ty będziesz? - Zmarszczył brwi zdenerwowany. - Nawet nie dyskutuj. Podobno zależy wam na czasie, a teraz go marnujemy. Przecież dobrze wiesz że jestem uparty.

- Okej... westchnęła zrezygnowana i jednocześnie zdenerwowana tym że ustąpiłam, jednakże w tamtym momencie miał racje. Liczył się czas który niepotrzebnie byśmy marnowali przez kłótnie. - Wiec trójka? Tak..? - Zapytałam wzdychając.

𝐍𝐞𝐰 𝐏𝐞𝐫𝐬𝐨𝐧𝐬 - 𝐌𝐚𝐳𝐞 𝐑𝐮𝐧𝐧𝐞𝐫Onde as histórias ganham vida. Descobre agora