∆ 3 2 ∆

144 10 0
                                    

Usiadłam na krześle i spojrzałam na. Teresę z lekkim wyrzutem. Nadal w głowie przewijały mi się myśli, co zrobiła w Prawym Ramieniu.

- Nieźle się trzyma jak na chorego. - Oznajmiła niebieskooka, nie odrywając wzroku od mojego karku, w który uważnie się wpatrywała.

-S-skąd wiesz ze jest chory? - zapytałam zdezorientowana. Głowa automatycznie poruszyła się w kierunku Teresy, lecz gdy poczułam skalpel, znów zastygłam.

- Przeglądałam jego papiery. Wiem o tym że nie jest odporny. - Westchnęła przykładając wacik do rany i zaczęła czegoś szukać na szafce z narzędziami medycznymi. - Domyśliłam się że najprawdopodobniej zachorował po tym jak dowiedziałam się że choroba przenosi się już droga powietrzna... co dawało mu marne szanse na przeżycie.

Zabrakło mi powietrza w płucach. Zerknęłam w podłogę i nie miałam pojęcia co powinnam odpowiedzieć dziewczynie. Najprościej byłoby przytaknąć, lecz na to nie miałam ochoty.

- Coś jeszcze dodasz? - Z opresji wyrwała mnie nadal zdenerwowana blondynka, która oparła się o drzwi. - Pokaż rączki Teresko. Co tam chowasz? - Powiedziała po tym jak zauważyła że brunetka chce coś zabrać.

- Już się tak nie spinaj Kayla.. nic takiego nie robię tylko szukam płynu do dezynfekcji. No chyba ze nie macie go w tej dziurze. - Prychnęła w odpowiedzi.

Odwróciła się do dziewczyny szybko wrzucając chusteczkę z krwią Thomasa do kieszeni spodni, co zauważyłam kontem oka.

- Widzisz? Nic nie mam. - Kontynuowała jednocześnie unosząc ręce, aby potwierdzić ze nic nie wzięła z półki.

- Yhm... - Blondynka zmierzyła ja wzrokiem. Wyglądało to tak, jakby planowała ja prześwietlić na wylot. Gołym okiem dało się dostrzec że jej nie ufa. - Niestety nie mamy płynu do dezynfekcji... mam nadzieje ze twoim rączką będzie odpowiadać jeśli umyjesz się woda z miski. - Uśmiechnęła się wrednie, po czym spojrzała na moją osobę. - Tak na poważnie to... musimy już iść... chłopacy zeszli do kanałów. Czekają tylko na nas.

- To chodźmy.... Nie ma czasu.. - Westchnęłam i po chwili jeszcze raz spojrzałam na Teresę, którą po chwili pociągnęłam do studzienki. - Dlaczego to wzięłaś? - Zapytałam cicho, aby dziewczyna przed nami nie słyszała.

- Ponieważ zadziwia mnie fakt, że Brenda nadal żyje. - Odpowiedziała bezuczuciowo. Ani na moment nie odwróciła wzroku od punkty przed sobą. - Muszę poeksperymentować z jego krwi... - Urwała, gdy przerwał jej duszący kaszel, który wydobył się z moich płuc.

-C-co? - Zapytałam gdy po kilku minutach raczyła na mnie spojrzeć i starałam się uspokoić. - Nic mi nie jest przecież. - Prychnęłam poważnym tonem aby nie ciągnęła tematu. Wiedziałam, że jeśli przeglądała papiery, to zdaje sobie sprawę ze nie jestem odporna.

- Też cie dopadło.. - Mruknęła sama do siebie na co wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem o czym mówisz.

Weszłam do kanału gdzie Thomas zmierzył mnie pospieszającym wzrokiem. Przewróciłam na to oczami, bowiem nie byłam w humorze. Gdy Teresa zeszła za mną, złapałam ja za nadgarstek. Zaczęłyśmy iść dość szybkim krokiem w stronę miasta. Jak na razie mieliśmy prosty, lecz i za razem skomplikowany plan. Ułatwieniem było to, że nasza przetrzymywana oznajmiła nam o leku, który znajduje się w pomieszczeniu gdzie przebywają odporni.

- Więc ja z Newt'em wchodzimy od parkingu... a Inez z Thomasem przeprowadzają Teresę przez główne wejście? - Zapytała Kayla, gdy weszliśmy na stacje metra i zaczęliśmy ubierać hełmy.

- Dokładnie... dlatego tu się chwilowo rozdzielamy skarbie. - Odpowiedział jej Thomas w ostatnim momencie muskając jej usta.

- Do zobaczenia za chwile? - Mój chłopak uniósł brew i złapał mnie za ręce.

- Uważaj na siebie... mam przy sobie radio jakby coś się działo od razu informuj.... - Westchnęłam zmartwiona i spojrzałam mu w oczy. Przy nim cała złość znikała... działał na mnie uspokajająco.

- Jak będzie coś poważnego to powiem... - westchnął i pocałował mnie w nos.

-  O wszystkim mów.... To poważne.... Nie bagatelizuj problemu... Dobra? - Westchnęłam, a Newt przytaknął mi niechętnie po czym został zaciągnięty przez siostrę do Gall'ego, który bez nich zaczął iść na parking podziemny.

Odprowadziłam ich wzrokiem, gdy zniknęli z mojego pola widzenia, pożegnałem się z Patelniakiem i Brenda. Następnie wróciłam wzrokiem do Teresy.

- Więc wchodźmy w tą paszcze lwa, jak mawia Jorge... - Westchnęłam głośno, w tamtym momencie poczułam że wszystko postawione jest na jedna kartę. Dotarło do mnie mocniej niż wcześniej.

Gdy każde z nas zaczęło wykonywać swoją cześć planu, my także przeszliśmy do działania. Stanęłam po lewej stronie dziewczyny i zaczęłam iść wraz z nią do wejścia. Serce o mało mi nie stanęło gdy przechodziłam przez skaner który delikatnie zabrzęczał. W głównie zaczęły kotłować się myśli co będzie gdy światło rozbłyśnie na czerwony. Pojmą mnie? Zaprowadza na badania? Czy od razu zabiją. Przełknęłam ślinę, aby pozbyć się rosnącej guli w gardle. Po kilkunastu, dłużących się w nieskończoność sekundach, wzięłam głęboki oddech, bowiem światło rozbłysło na właściwy kolor ,co oznaczało ze Teresa nas nie okłamała w przypadku czipów.

- Gdzie teraz? - zapytałam nie wiedząc gdzie iść.

- Na dół. - Teresa odpowiedziała karcąco. - Mów ciszej jak coś.... Przecież niby tu pracujesz i powinnaś nać ten budynek na pamięć.. - Kontynuowała wykład, na którego koniec przewróciłam oczami.

- Pani Agnes. - Po około dziesięciu minutach, Kayla prychnęła pogardliwie na znak ze to oni dołączyli do naszej grupy.

𝐍𝐞𝐰 𝐏𝐞𝐫𝐬𝐨𝐧𝐬 - 𝐌𝐚𝐳𝐞 𝐑𝐮𝐧𝐧𝐞𝐫Where stories live. Discover now