02

668 33 4
                                    




Minęło dziewięć długich tygodni. Każdego dnia zaglądał do szpitala, gdzie leżała dziewczyna. Miała konsultacje z psychiatrą, który stwierdził, że dziewczyna w ogóle nie chciała z nim współpracować, jednakże miała głęboką depresje. Adrien z punkt honoru uznał, że pomoże Marinette. Nie chciał pozwolić, by sytuacja z przed tygodni powtórzyła się, zbyt mocno ją kochał, by ją stracić.

Jej ciało było osłabione. Właśnie przechodziła proces wracania do zdrowia, był to okres męki, bólu, cierpienia, jej organizm nie mógł sobie poradzić sam, a nawet i z pomocą z lekarzy. Stał się bezradny i bezużyteczny. Nie trwało to chwilowo, jak pewnie sobie pomyśleliście. Trwało to do teraz oraz będzie trwało jeszcze bardzo długo. Miała poważne problemy z trawieniem. Nabawiła się stanu przed-cukrzycowego. Jej serce męczyło się przy najmniejszym wysiłku, straciła szanse na szybki powrót jako Biedronka. Mdlała z mocno odczuwanego stresu czy z wysiłku. Nadmiar emocji również stał się nagle groźny dla Dupain-Cheng. Miała ogromne skoki ciśnienia. A jej układ hormonalny był na całego rozpieprzony, musiała zacząć brać hormony, a jej okres stał się nieregularny. Przybrała na wadze z dziesięć kilo, a woda w jej organizmie się zatrzymywała. Ale to był dopiero początek! Skutki tej próby samobójczej były dla niej ogromne, a ona musiała się z nimi mierzyć każdego dnia. Dostała wstrętu przed lekami, szpitalami, jedzeniem, a nawet i bała się wyjść na własny balkon, bo przywoływał ten otępiający ból. Jej stan psychiczny pogorszył się jeszcze bardziej, jednak tym razem myśli samobójcze były daleko, czuła do siebie wstręt.

Wróciła do domu. Jej rodzice byli strasznie nadopiekuńczy. Nie chcieli jej wysłać do zakładu psychiatrycznego, co jej się nie podobało, albowiem wchodząc do domu najgorsze wspomnienia wróciły. Dziewczyna w tamtej chwili z całego serca nie nienawidziła Czarnego Kota, gdyby nie on byłoby już po wszystkim, nie musiałaby się tym przejmować, ale również dziękowała całą sobą, ponieważ to właśnie on zabrał od niej ten ból i to on zaczął działać, by przestała cierpieć jak najszybciej.

— Księżniczko — szepnął cicho, kiedy ja zobaczył. Uśmiech na jego twarzy wypłynął. Była noc. Kolejna rzecz do listy, których po tej próbie zaczęła się Marinette bać, to właśnie noc, to ona jej przypominała o tym wszystkim. Kot dojrzał jej przerażoną minę. Przytulił ją mocno. — Nigdy mi tak nie rób. Nie dałbym sobie rady bez ciebie, moja Pani — cichy głos połaskotał jej ucho. Blondyn ściskał jej ciało silnie, jakby bał się, że w każdej chwili mógł ją stracić i już nigdy więcej nie zobaczyć. W oczach granatowowłosej stanęły łzy, był pierwszą osobą, która jej powiedziała coś tak miłego w ostatnim czasie. Reszta raczej mówiła o tym, że powinna była walczyć, komuś powiedzieć o problemie albo że była tchórzem, wybierając śmierć jako rozwiązanie swoich problemów.

— Kocie, po co to zrobiłeś? Po co walczyłeś o mnie? Ja jestem już spisana na stratę — mówiła cicho, wciągając jego zapach włosów. Czuła się bezpiecznie, zawsze ją chronił, nawet kiedy było już za późno, on walczył o nią i jej usrane życie.

— Kocham cię, Kropeczko. Obiecałem ci, do ostatniego mojego tchnięcia będę cię ratował. Jeśli ty stracisz wiarę w walkę, to ja będę walczył za naszą dwójkę. Nigdy nie pozwolę cię spisać na straty, zbyt bardzo mi zależy, by pewnego dnia stracić cię — wyznał jej, odsuwając się i patrząc głęboko w jej fiołkowe oczy, które były wypełnione miłością, ale również i cierpieniem, który odczuwała właśnie najczęściej. — Kocham cię — powtórzył i musnął jej wargi delikatnie, bał się jak cholera w tym momencie odrzucenia. Jednak dziewczyna ku jego zdziwieniu niezgrabnie oddawała pocałunek, muskała jego ciepłe wargi.

Marinette poczuła wreszcie coś, czego od tak dawna pragnęła. Poczuła się kochana i ona pokochała Czarnego Kota. Zapomniała o Adrianie czy Luce, liczył się on. W końcu zrozumiała, że jej prawdziwa miłość była zawsze obok niej, a ona tego nie zauważała, będąc zbyt bardzo zaaferowaną innymi chłopakami wokół niej. Odsunęli się. Swoje czoła o siebie oparli. Poczuła jakby znalazła swój złoty środek, który pomoże jej przeżyć to wszystko, to cierpienie i poczucie winy związane z tym wszystkim.

Koniec || marichatWhere stories live. Discover now