— Czarny Kocie! Czarny Kocie! — podbiegła do niego Alya. Był właśnie po zakończeniu kolejnej akcji. Kolejnej bez Biedronki, która dostała od niego kategoryczny zakaz brania udziału w misjach, dopóty nie wróci do pełni zdrowia, westchnął. Dziewczyna już powoli wracała do pełni sił i pewnie już niedługo będą razem w boju. Uśmiechnął się w stronę mulatki. — Wszyscy twoi fani i Biedronki są ciekawi, czemu od dłuższego czasu walczysz sam? Czy z Biedronką wszystko dobrze? Czy może zostawiła Paryż? — nagrywała go. Wziął głęboki oddech. Musiał pilnować się podczas takich wypowiedzi, by czasem nie chlapnąć za dużo.— Biedronka ma parę problemów w swoim prywatnym życiu, które musiała załatwić. Nie musisz się martwić, Alya, niedługo zobaczymy wszyscy moją Panią w boju — odpowiedział, wtedy za pikał głośno jego pierścień. Czas mu się kończył. Nie pozwolił na kolejne krępujące pytanie, na które dziewczyna próbowałaby z niego wyciągnąć odpowiedź, szybko uciekł przy pomocy swojego kociokija.
Schował się w jakieś ciemnej uliczce, przemieniając się. Po chwili już karmił, głodnego jak diabli Plagga, camembertem. Obok była Tikki. Używanie niestabilnych mocy Kwami było okropnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne, ale to był jedyny sposób na użycie mocy Biedronki bez użycia Miraculum.
— Sesja — jęknął Plagg, właśnie to przerwał Adrienowi atak Akumy.
Szkoła, sesje, lekcje pozalekcyjne. Adrien był zapracowanym człowiekiem, a jego ojciec o to dobrze dbał, by nie miał za dużo wolnego czasu i na pewno nie miał szans na nudę. Życie Agreste połączone z życiem Czarnego Kota było ciągle niespodzianek, ale i bardzo z ukochanym grafikiem.
W głowie blondyna jednak siedziało całkiem coś innego. Nie mógł się w ogóle na niczym skupić. Mianowicie jutrzejszego dnia do szkoły miała wrócić Marinette. Wcześniej dziewczyna była na nauczaniu domowym, minęło ponad dziewięć miesięcy od ostatniego jej uczestnictwa w lekcji w szkole. Był przeszczęśliwy z tego powodu. Niby widział ją co dziennie jako Czarny Kot, ale brakowało mu też jąkającej się i roztrzepanej dziewczyny, która siedziała za nim w klasie w placówce oświatowej. Nie mógł się całym sobą doczekać tego momentu. To był wielki krok dla Dupain-Cheng. Wierzył w nią mocno. Żałował tylko, że będzie czuła się samotnie i bez wsparcia w tym ciężkim momencie, nie miała szans wiedzieć, że Czarny Kot siedział z nią w sali i pilnował jej w swoim cywilnym wcieleniu, by miała się dobrze.
Przed tym jedynie miał zamiar spędzić noc w jej pokoju. To mogło z boku brzmieć jak zboczeniec, ale nie miał nic niemoralnego na myśli, tylko chciał ją przytulić mocno, czy dać zwykłego buziaka w czoło albo noc, by czuła się lepiej. Wesprzeć ją mocno przed tym trudnym dniem i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Chciał, aby miała pewność, że jej problemy wraz z wrócenie do szkoły nie powrócą.
— Cześć, Bugaboo — wszedł na jej łóżko, a obok niego na poduszce ułożyła się Tikki. Dziewczyna siedziała pilnie przy biurku, coś intensywnie pisząc. Poszedł do niej.
Odrabiała lekcje, będąc na nauczaniu domowym przerabiała więcej materiału niż w klasie, ale i również miała też sporo zadań domowych. Czarny Kot dobrze wiedział jak to z tym było, przecież sam przez większość swojego życia uczył się w tym trybie. Przepisywała zadanie do swojego zeszytu, najpierw zrobiła je na kartce, by w swoim przedmiotowym zeszycie mieć wszystko ładne i staranne.
— Jakbyś chciała, mógłbym ci pomóc z lekcjami — zagadnął ją cicho, stając za nią. — Wiesz nawet bym pożyczył dla ciebie od kogoś z klasy zeszyt byś mogła sobie zobaczyć, co robiliście przed powrotem. Pewnie na domowym nauczaniu jesteś do przodu, ale może akurat mają coś innego czy coś — gestykulował rękoma.
CZYTASZ
Koniec || marichat
FanfictionCzarny Kot zawsze się pojawiał, kiedy Marinette tego na prawdę potrzebowała, zawsze ją ratował, czy była Biedronką czy sobą bez maski. Pewnego dnia pojawił się ostatniej chwili, ratując swój cały świat i wyciągając go z bagna, pozwalając mu stanąć...