03

432 28 4
                                    




— Czarny Kocie! Czarny Kocie! — podbiegła do niego Alya. Był właśnie po zakończeniu kolejnej akcji. Kolejnej bez Biedronki, która dostała od niego kategoryczny zakaz brania udziału w misjach, dopóty nie wróci do pełni zdrowia, westchnął. Dziewczyna już powoli wracała do pełni sił i pewnie już niedługo będą razem w boju. Uśmiechnął się w stronę mulatki. — Wszyscy twoi fani i Biedronki są ciekawi, czemu od dłuższego czasu walczysz sam? Czy z Biedronką wszystko dobrze? Czy może zostawiła Paryż? — nagrywała go. Wziął głęboki oddech. Musiał pilnować się podczas takich wypowiedzi, by czasem nie chlapnąć za dużo.

— Biedronka ma parę problemów w swoim prywatnym życiu, które musiała załatwić. Nie musisz się martwić, Alya, niedługo zobaczymy wszyscy moją Panią w boju — odpowiedział, wtedy za pikał głośno jego pierścień. Czas mu się kończył. Nie pozwolił na kolejne krępujące pytanie, na które dziewczyna próbowałaby z niego wyciągnąć odpowiedź, szybko uciekł przy pomocy swojego kociokija.

Schował się w jakieś ciemnej uliczce, przemieniając się. Po chwili już karmił, głodnego jak diabli Plagga, camembertem. Obok była Tikki. Używanie niestabilnych mocy Kwami było okropnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne, ale to był jedyny sposób na użycie mocy Biedronki bez użycia Miraculum.

— Sesja — jęknął Plagg, właśnie to przerwał Adrienowi atak Akumy.

Szkoła, sesje, lekcje pozalekcyjne. Adrien był zapracowanym człowiekiem, a jego ojciec o to dobrze dbał, by nie miał za dużo wolnego czasu i na pewno nie miał szans na nudę. Życie Agreste połączone z życiem Czarnego Kota było ciągle niespodzianek, ale i bardzo z ukochanym grafikiem.

W głowie blondyna jednak siedziało całkiem coś innego. Nie mógł się w ogóle na niczym skupić. Mianowicie jutrzejszego dnia do szkoły miała wrócić Marinette. Wcześniej dziewczyna była na nauczaniu domowym, minęło ponad dziewięć miesięcy od ostatniego jej uczestnictwa w lekcji w szkole. Był przeszczęśliwy z tego powodu. Niby widział ją co dziennie jako Czarny Kot, ale brakowało mu też jąkającej się i roztrzepanej dziewczyny, która siedziała za nim w klasie w placówce oświatowej. Nie mógł się całym sobą doczekać tego momentu. To był wielki krok dla Dupain-Cheng. Wierzył w nią mocno. Żałował tylko, że będzie czuła się samotnie i bez wsparcia w tym ciężkim momencie, nie miała szans wiedzieć, że Czarny Kot siedział z nią w sali i pilnował jej w swoim cywilnym wcieleniu, by miała się dobrze.

Przed tym jedynie miał zamiar spędzić noc w jej pokoju. To mogło z boku brzmieć jak zboczeniec, ale nie miał nic niemoralnego na myśli, tylko chciał ją przytulić mocno, czy dać zwykłego buziaka w czoło albo noc, by czuła się lepiej. Wesprzeć ją mocno przed tym trudnym dniem i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Chciał, aby miała pewność, że jej problemy wraz z wrócenie do szkoły nie powrócą.

— Cześć, Bugaboo — wszedł na jej łóżko, a obok niego na poduszce ułożyła się Tikki. Dziewczyna siedziała pilnie przy biurku, coś intensywnie pisząc. Poszedł do niej.

Odrabiała lekcje, będąc na nauczaniu domowym przerabiała więcej materiału niż w klasie, ale i również miała też sporo zadań domowych. Czarny Kot dobrze wiedział jak to z tym było, przecież sam przez większość swojego życia uczył się w tym trybie. Przepisywała zadanie do swojego zeszytu, najpierw zrobiła je na kartce, by w swoim przedmiotowym zeszycie mieć wszystko ładne i staranne.

— Jakbyś chciała, mógłbym ci pomóc z lekcjami — zagadnął ją cicho, stając za nią. — Wiesz nawet bym pożyczył dla ciebie od kogoś z klasy zeszyt byś mogła sobie zobaczyć, co robiliście przed powrotem. Pewnie na domowym nauczaniu jesteś do przodu, ale może akurat mają coś innego czy coś — gestykulował rękoma.

Koniec || marichatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz