02 - Możesz przestać?

2.5K 143 127
                                    

          Stojąc na zatłoczonym korytarzu, myślałam, co powinnam zrobić. Miałam dwie opcje – uciec do wujka Aidena, który urzędował w Californii lub przesiedzieć jeszcze dwie lekcje i spędzić kilka godzin z Blaisem. Jakby nie patrzeć, pierwsza opcja brzmiała kusząco. Ciepło, mnóstwo plaży i wody, którą uwielbiam. Żyć nie umierać.

Jak tak przypomniałam sobie o wujku, zaczęłam się zastanawiać, kiedy nas odwiedzi. Nie mogłam się doczekać spotkania z nim, a także z jego synem – siedmioletnim Fabianno, którego kochałam równie mocno, jak mojego młodszego brata. Ewidentnie miałam jakieś przyciąganie do dzieci, bo kochałam je całym sercem.

Niemniej jednak, byłam biedna jak mysz kościelna, więc wyjazd do słonecznej Californii odpadał na samym starcie. Chcąc nie chcąc, musiałam się męczyć w jednym pokoju z pewnym irytującym chłopakiem. Życie naprawdę bywa okrutne.

Głos dzwonka oznajmił mi, że pora wejść do sali. Wzdychając pod nosem, przekroczyłam próg pomieszczenia i rozejrzałam się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Chemia była tym przedmiotem, gdzie każdy pchał się na sam tył.

          Pani Hill była naprawdę... Przerażająca. W każdym tego słowa znaczeniu. Krótko obcięte, czarne włosy dodawały jej kilkanaście lat, mimo że miała zaledwie trzydzieści cztery. Zielone oczy, pod którymi wiecznie znajdowały się wory, oprawione były wachlarzem rzęs, które robiły wrażenie, a na jej dużym nosie spoczywały okulary z szarą, grubą oprawką. Wyglądała, jakby poprawiała sprawdziany całą noc. Dzień w dzień. Jej charakter zaś był paskudny. Robiła wszystko, aby udupić jak najwięcej osób. Być może sprawiało jej to przyjemność, ale tego sekretu nie pozna nikt.

Odkąd zaczęłam liceum, codziennie starałam się jak tylko umiałam, aby jej nie podpaść. Do czasu, aż Melisa przypadkiem mnie wydała. Od wtedy jestem u niej, cóż... Skończona. Nie miałam jej tego za złe, ale zwaliła całą winę na mnie, co było słabe.

Dostrzegłam, że jest wolne miejsce obok Cole'a. Niewiele myśląc, od razu skierowałam się w jego stronę, bowiem wiedziałam, że z nikim innym nie będzie dane mi usiąść. Melisa jak zwykle wypięła na mnie dupę i usiadła z Glorią – siostrą pewnej gwiazdeczki z naszej szkoły. Przywitałam się z chłopakiem i wyjęłam potrzebne zeszyty z torby.

          Cole był średniego wzrostu blondynem, z optymistycznym podejściem do życia. W zasadzie, był jednym z lepszych i normalniejszych chłopaków w mojej klasie. Jego niebieskie oczy zawsze lśniły z radości. Nigdy nie zrobił nic, co mogłoby kogokolwiek obrazić, a mimo to, był traktowany jak jakiś wybryk natury, co mnie zwyczajnie irytowało. Prawdopodobnie przez fakt, że się dobrze uczy. Ale czy to powód do wyśmiewania? Moim zdaniem nie, ale istnieją jednostki, które są zamknięte na świat
i żyją w swoim małym pudełku, gdzie wrzucają wszystkich do jednego wora.

Tak czy siak, w naszej posranej klasie, tylko ze mną rozmawiał normalnie. Od zawsze trzymałam się zasady, że każdego powinniśmy traktować na równi z sobą. Tego właśnie uczono mnie w domu i tego przestrzegałam. Cieszyłam się, gdy widziałam, że chłopak chociaż przez chwilę jest uśmiechnięty. Poza tym, był naprawdę elokwentny i świetnie się z nim rozmawiało. Można powiedzieć, że był moim dobrym kolegą z ławki, zważając na to, że często z nim siedziałam.

Do sali weszła Pani Hill, po czym położyła swoją torebkę na biurku. Rozejrzała się po klasie, a na jej usta wpełzł wredny uśmiech. Już wiedziałam, że knuje coś potężnie złego, a mój dziennik poszerzy się o kolejne F.

Kocham poniedziałki.

— Wyciągamy karteczki — odparła, zakładając ręce na piersiach. Cała klasa jęknęła, a kilka śmiałków nawet chciało to przełożyć, jednak na marne.

Entwined Roads Where stories live. Discover now