Kolorowych snów, Owieczko...

137 13 4
                                    

Południowe słońce muskało kościelny ołtarz swymi kolorowymi od witraży ustami. Lśnił on czerwienią, zielenią, aż po fiolet i pąs. Wiosenna pogoda nadawała Jiminowi rumieńców, które wyraźnie odcinały się od mlecznej cery. Dumny oblizał brzoskwiniowe usta, natomiast oczy skryły się za rozkosznymi powiekami. Młody Park poprawił albę, wygładzając jej brzegi. Uwielbiał perfekcję do tego stopnia, iż był pewien, że nigdy z niej nie zrezygnuje.

Zadbanymi, przyodzianymi w filigranowość dłońmi pomagał innym ministrantom w przygotowaniach do mszy świętej. W tym momencie egzystował z myślą o Bogu oraz samej miłości do Niego. Słyszał jednak dzwon, gromadzących się wiernych, pierwsze dźwięki organów, niemalże czuł, jak serce zaczyna wypełniać boska ingerencja. Bezwzględnie dążył do poczucia fizyczności Nieba. I w tym momencie, wychodząc z zakrystii, zamarł. Muzyka wraz z pieśnią, rozpoczynającą mszę, ucichła.

Wszystkie odgłosy wchodzącego do Kościoła tłumu były iluzją, która zrodziła się w jego blondwłosej główce niewiniątka. Kościół był pusty. Ołtarz natomiast zalśnił podejrzanie, kiedy tylko wstąpił na jego centrum. Park Jimin poczuł strach, mimo że w świątyni nie powinien... Z zamyśleń wyrwał go stukot ciężkich, męskich obcasów. Odwrócił się twarzą do rzeźbionych ław. Dostrzegł w półmroku zarys sylwetki w długiej szacie. Miał złe przeczucia, szczerze obawiał się koszmaru na jawie.

Rozpoznał zieleń szmaragdu przeklętych oczu Satanisty, wyłaniających się z ciemności oraz ostre rysy bladej twarzy, na którą nachodził tatuaż z szyi. Usta, rozpostarte miał w uśmiechu. Sprawiał on, że Jimin czuł się niegodzień, by patrzeć na osobę Jeona. Zamrugał zaskoczony, kiedy modrymi paciorkami przyjął w pełnej okazałości wygląd Jeongguka. Na ramionach młodego Szatana spoczywała sutanna. Park zdziczał. Złe anioły odciągnęły go od światła, a on sam stanął przed sądem najwyższym.

— Co tu się dzieje? — Zapytał Jimin, podchodząc do krawędzi ołtarza.

Jungkook bez odpowiedzi sunął po lśniących kaflach. Będąc bliżej blondyna, uniósł silną, ozdobioną wzorami łacińskich wyznań, dłoń, zaczesując długie, opalizujące grafitem loki do tyłu. Park powoli akceptował otulający go paraliż roznoszącej się siarki. Odetchnął głośno, gdy Satanista zatrzymał się przed nim i uśmiechnął się jeszcze szerzej, obnażając białe kły. Ten gest nie uspokoił Chrześcijanina. Przez chwilę patrzył jednak na dojrzałą twarz rówieśnika, na której policzku jawiła się niewielka blizna, lecz napotkał te niezapomniane, kozie źrenice. Obaj byli pewni, że jeszcze chwilę temu światło, zaglądające do środka przez oblicze Boga, było jaśniejsze.

— Czas na szczerą spowiedź, Jiminnie — rzekł Jeon, kładąc srebrne śródręcza na ramionach blondyna.

Wszedł na stopień ołtarza, po czym przysunął klatkę piersiową do ministranta. Park nie protestował, ale jego ciało pochłonął strach przed słowami i obecnością tego osobnika. Blondyn czuł piekielny gorąc, napływający ze strony Satanisty. Pragnął wyznać mu wszystko, czego chciał. Jeon natomiast, cały czas obejmując ramiona Jimina, nacisnął na drobne ciało, by ruszyło do tyłu. Przebudzenie nastąpiło w momencie oparcia się obydwu, niebezpiecznie przylegających do siebie sylwetek o ołtarz.

— Co czujesz, kiedy jestem blisko ciebie? — Zaczął Jungkook.

Otwartymi dłońmi zjechał z ramion chłopca na jego klatkę piersiową, odzianą w koronkową albę. Patrzył przenikliwie w błękit anielskich tęczówek. Nawet gdyby blondyn nie odpowiedział, Szatan znał odpowiedź na wszystko, co nieznane, chciał się po prostu podrażnić... Jimin oblizał nerwowo usta, w gardle poczuł suchość, a nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Wszystko zależało od siły Jeona, który bezlitośnie przyciskał podnieconego Jimina do ołtarza.

kulisy Watykanu; btsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz