Pełne majty.

110 10 0
                                    

— Zasada bezwładności. Jest to pierwsza zasada dynamiki Newtona. Na tej, znanej wam już definicji będziemy opierać się, rozwiązując dzisiejsze zadania. — Tłumaczyła oschłym tonem wysoka satanistka w krwistoczerwonym, damskim garniturze.

Jeon natomiast słyszał tylko pierwsze zdanie. Zamyślony Koziołek wpatrywał się we wzorki, które na tablicy spisywała ozdobiona czarnymi szponami, zgrabna dłoń nauczycielki. Miał dosyć spory problem i o dziwo, nie mowa tu o jego penisie. Akurat dzisiaj klasowy zegar padł, mało tego, kreda wyjątkowo głośno skrzypiała przy kontakcie z zieloną powierzchnią tablicy. A ponieważ nasz kochany diabełek przywoływał do lokowanego łba wspomnienia z ostatniego halloween, wyjątkowo w dupie miał fizykę.

Duża liczba osób, najczęściej tych starszych, twierdziła, że jesień nie może nosić miana ulubionej pory roku. Mniej odwiedzane przez ludzi miejsca, jak wsie albo oddalone od cywilizacji, zamieszkałe przez osobliwe rodzinki domy, otaczały się nad wyraz ponurą przyrodą. Liście tylko przez krótki, mokry tydzień zwisały na suchych gałązkach, chwaląc się ostrymi kolorami. Potem brutalnie ciemniały, płowiały, aż na koniec naturalnej sekwencji, lądowały na wilgotnej ziemi, chodniku bądź poszyciu leśnym.

Jednak w kozich oczach Jeona, podczas jesiennej nostalgii, zapalały się migoczące kurwiki, które gasły spokojnie dopiero po pełnym adrenaliny polowaniu na trupy w trakcie zaduszek.

Młody szatan mieszkał w środku lasu z matkami, potocznie zwanymi, przez jego bliskich kolegów, najwyższej jakości MILFami lub kuguarzycami. Czarownice tego dnia miały zlot, na którym, razem z resztą córek nocy, planowały pełną wyznań, dyskotekową noc przy ognisku. Dlatego też sprosił grupę bliskich kolegów do domu. Na początku miała to być tylko para pedałów w postaci Hoseoka i Yoongiego, a skończyło się na dodatkowych posiłkach. Dziewica Jimin wybadał okazję do przytulanek z Kozłem, więc łapiąc dziwnie uśmiechającego się od kilku dni Taehyunga pod pachę, napierdalał już parę chwil kołatką z głową wilkołaka w drzwi wejściowe domu Jeona.

Cała czwórka stała na szarym, kamiennym ganku, czekając, aż jaśnie pan Jeon Jeongguk otworzy. Min Yoongi nafukał się do tego stopnia, że oczekiwał przeprosinowego ukłonu ze strony gospodarza. Wszystkim bezlitośnie marzły dupska. Zaczynała się szarówka. Wysoki bór, otaczający podjazd oraz dom rodziny Jeon, szumiał groźnie. Światło przyjęło zimny kolor błękitu, a gęsta mgła wypłynęła spomiędzy brunatnych pni drzew. Nikt się nie odzywał, nasłuchując odgłosów kniei.

Wtem, razem z obrotem głowy Hoseoka w stronę lasu, coś wielkiego oraz głośno dyszącego przemknęło za plecami chłopaków. Każdy, bez wyjątków, usłyszał galop mięsistego cielska, przecinającego białą zawiesinę.

— Kurwa! Mieli ją zamknąć po ostatnim! — Z gardła Yoongiego wydarł się szept sceniczny, który dotarł do reszty grupy.

— Co to było?! — Miałknął Taehyung, obejmując dłonią tę mniejszą, ale równie spoconą, Jimina.

Panikę przerwał nikły stukot zamka. Pod naporem silnego, pokrytego czarnym jak smoła tuszem, ramienia, drewno jednego z dwóch skrzydeł ustąpiło. Park zwrócił uwagę, że pomimo ciężaru masy ciemnych desek, zawiasy nie wydaly najmniejszego dźwięku. Przez uchylone drzwi, wystąpił satanista, którego wykolczykowana twarz odziana była w debilny uśmieszek. Zieleń kozich oczu Jeona delikatnie emanowała światłem, co Kim Taehyung z przerażeniem odczytał, jako hipnotyzujące.

— Ja pierdole, ludzie... — Przerwał ostentacyjnie Kozioł, spojrzenie zatrzymując na Jungu.— I Hoseok. — Kontynuował. — Nie za wcześnie na kolędowanie?

kulisy Watykanu; btsWhere stories live. Discover now