22 lutego 1999
Nie naradzają się.
Rozważają, rozmyślają i przeciągają to wszystko, jakby wiedzieli, że co sekundę Hermiona ściera kolejną cienką warstwę zębów, maniakalnie zgrzytając nimi o siebie. Boli ją szczęka. Jej oczy swędzą i szczypią. Dziewczyna wpatruje się zdecydowanie w podstawę podium Burbage, ponieważ nie ma teraz najmniejszych szans, że choćby zerknie w swoje lewo.
I przez cały czas to samo słowo odbija się od ścian jej umysłu.
Dlaczego?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Nie jest głupia. Nie ma złudzeń co do ludzkiego serca – nie wierzy w żadne durne wizje miłości od pierwszego wejrzenia. Ludzie nie działają w ten sposób. Niezbyt często. I jest przekonana, że ci, u których naprawdę się tak dzieje, muszą cierpieć na jakąś wadę synapsy. Nieterminowe uwolnienie dopaminy.
Większość ludzi – takich jak ona, takich jak... takich jak on – wymaga dużo więcej przekonywania.
Malfoy nie kochał jej na tej zimnej, marmurowej podłodze. Te oczy, w które patrzyła – przez wysiłek, przez łzy, z nożem rzeźbiącym krzywe litery w jej skórze – nie były oczami kochanka. Był tylko strach. Jej i jego. Strach, desperacja i niedowierzanie, i tylko ta cicha prośba – proszę, znasz mnie... chodziliśmy do jednej klasy... proszę.
Myślała wtedy, że ta prośba pozostała bez odpowiedzi. W tamtym czasie to wszystko jakoś do siebie pasowało.
Malfoy zmienił jej szkolne życie w piekło, więc dlaczego miałby teraz choćby kiwnąć palcem? Pasowało. To pasowało.
Ale tak nie było.
Jej oczy błyszczą, spojrzenie traci ostrość, a podium zaczyna się dwoić i troić, im dłużej na niego patrzy. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że kreśli palcami po literach wyrytych na swoim przedramieniu, dopóki poszarpana krawędź jednego z jej paznokci – pogryzionego do surowości w ciągu ostatnich kilku tygodni – zaczepia o szorstką skórę i przesyła iskrę bólu w górę jej ręki.
Mruga, aby odzyskać ostrość i spogląda na przedramię, obserwując małą kroplę świeżej krwi spływającą po samym słowie „BLOOD".
Trucizna. Jak mogła nie wiedzieć? Jak mogła nie poczuć, kiedy wnikała w jej ciało? Nawet pośród całego tego bólu? Jak mogła przegapić to, co przesączało się przez jej skórę, a potem znowu się wycofywało?
Jak mogła przegapić poruszające się usta Malfoya?
Myślała, że zapamiętała z tamtego dnia wszystko.
Instynktownie jej oczy przemykają w lewo – zanim zdąży je powstrzymać. Chłopak patrzy na nią przez kraty. Wzrok ma przekrwiony, oschły. Falujący. Pojedyncze pasmo blond włosów wisi między jego oczami, przesiąknięte potem.
Myśli, że widziała Malfoya w wielu stanach, ale nigdy w ten sposób. Nawet na wpół zamarznięty – nawet w przypływie wściekłości – nigdy tak nie wyglądał.
— Zobacz, co zrobiłaś — mówi cicho i bez tchu. Wystarczająco cicho, by słowa dotarły tylko do jej uszu.
Hermiona jest ledwo świadoma obecności innych na sali. Wydaje jej się, że może w każdej chwili zemdleć, gdy widzi wyraz jego spojrzenia.
Nawet gdy Burbage woła: „Ustaliliśmy nasz werdykt", Hermiona stwierdza, że słucha tylko połowicznie. Nie może oderwać od niego wzroku. Słowa „wyrok w zawieszeniu" i „odszkodowanie" przemykają do niej z podium, ale są bez znaczenia. To słowa, które nie mają sensu.
![](https://img.wattpad.com/cover/265378335-288-k904875.jpg)
YOU ARE READING
[T] Breath Mints / Battle Scars | Dramione [PL]
FanfictionPrzez chwilę jest prawie oszołomiona. Ponieważ Draco Malfoy został zrujnowany przez tę wojnę i czuje się tak samo nie na miejscu jak ona. I tak, on też ma blizny. Ma nawet większe. Zastanawia się, czy kiedyś porównają rozmiary. . . . Autor oryginału...