Chapitre 8 |Przeprosiny|

141 18 26
                                    

Zdesperowany Adrien krzątał się po całej firmie. Uznał, że nie ma co zwlekać. Musiał jak najszybciej wcielić swój plan w życie. Jego matka robiła się pod tym względem coraz bardziej zaborcza, czego miał okazję być świadkiem w garażu. Potrafił wybaczać jej wiele dziwnych fanaberii, ale tym razem jego cierpliwość osiągnęła granicę.

Usilnie starał się odnaleźć Marinette, żeby z nią porozmawiać, ale jak na złość nigdzie jej nie było. Pytał także współpracowników, ale przepadła jak kamień w wodę.

Jego frustracja rosła z każdym kolejnym pomieszczeniem, do którego z nadzieją zaglądał. Przed chwilą był w jej biurze, ale jedyne co w nim zastał, to do połowy dopitą kawę i zawalone stosem różnych rzeczy biurko. Definicja twórczego bałaganu nabierała przy niej nowego znaczenia, pomyślał z dezaprobatą. Wnioskując po leżących na podłodze pustych szpulach, zapewne poszła po materiały.

Dzisiaj z błękitnego nieba lał się wyjątkowo silny żar, co przekładało się na duchotę wewnątrz budynku. Wszyscy mieli dość tego doskwierającego dnia, a szczególnie spędzając go w pracy.

Adrien zaczesał jasne włosy do tyłu, nadając im nieco bardziej niesfornego wyglądu. Odpiął dwa guziczki przy kołnierzyku i poluzował krawat, którego szczerze nienawidził, a według Emilie musiał nosić, po czym ruszył do magazynu.

Mimo że był tutaj szefem, czuł na sobie wygłodniałe spojrzenia kobiet, jednakże po wielu latach spędzonych na wybiegach, zdążył się do tego przyzwyczaić. Gdziekolwiek nie poszedł, wszędzie było tak samo. Wzbudzał sensację, lecz nie zwracał na to uwagi, bo to nie one były stawką w zakładzie, a Marinette. Nienawidził przegrywać i zamierzał go wygrać.

Już sięgał po klamkę od magazynu, gdy ktoś z drugiej strony zrobił to w tym samym momencie. Chciał wejść do środka, ale na jego szczęście zderzył się z nią w przejściu. Dziewczyna cofnęła się o dwa kroki, upuszczając przy tym ciężką szpulę z granatowym materiałem, która runęła na podłogę między nimi.

Adrien nie przejął się tym. Popatrzył na nią z góry, a wtedy spotkał się z jej zaskoczonymi niebieskimi tęczówkami. Ocenił, że naprawdę była niska. Bez problemu mogłaby mu wejść pod brodę, a i tak nie sięgałaby do niej czubkiem głowy.

Marinette pospiesznie sięgnęła po swoją zgubę. Była trochę przestraszona, ponieważ nie spodziewała się po nim niczego dobrego. Bąknąwszy coś cicho pod nosem, chciała go wyminąć, ale on zagrodził jej drogę ręką. Nim zdążyła o cokolwiek zapytać, mężczyzna zmusił ją do cofnięcia się do magazynu. Usłyszała szczęk zamykanych za nimi drzwi i teraz naprawdę czuła się jak w potrzasku.

Zadarła wysoko nos i spojrzała na niego badawczo. Zagryzła wargę, bo on też patrzył na nią wnikliwie. Milcząc, sprawiał wrażenie nieswojego, spiętego, złego na coś — takie zachowanie było do niego niepodobne. Marinette spodziewała się siarczystego ochrzanu, mimo to odważyła się przerwać ciszę jako pierwsza.

— O co znowu chodzi? — furknęła, intuicyjnie marszcząc brwi. — Zrobiłam coś nie tak?

— Nie. Wszędzie cię szukałem — odpowiedział, poważniejąc. Nabrał powietrza do płuc i rzekł: — Ostatnio przechodziłem przez cięższy okres. Miałem natłok sesji i byłem piekielnie wykończony, przez co zachowywałem się jak skończony cham w stosunku do ciebie. Nic nie jest w stanie mnie usprawiedliwić... — wyznał niespodziewanie, a ona wrosła stopami w podłogę. — Wiem, jak musiało być ci ciężko, dlatego teraz chciałem cię za to wszystko przeprosić — dodał, nie odrywając od niej intensywnego wzroku.

Adrien wspiął się na wyżyny aktorstwa i do przeprosin załączył swój przepełniony żalem uśmiech. Wiedział, jak działa na kobiety i był święcie przekonany, że miał ją w garści i że zaraz rzuci mu się w objęcia. Był przygotowany na taką reakcję i nawet zamierzał rozłożyć dla niej ramiona, ale jakie było jego zdziwienie, kiedy Marinette wybałuszyła oczy, a potem wybuchła rzewnym śmiechem. Był tak niepohamowany, tak szczery, że aż w kącikach jej oczu pojawiły się łzy.

Panna od zwrotu |Miraculum| [W TRAKCIE]Where stories live. Discover now