Chapitre 12 |Bankiet cz.2|

42 4 0
                                    

***

Podczas gdy Chloé postanowiła zająć dogodny punkt widokowy, zbliżająca się do celu Marinette słyszała pojedyncze fragmenty ich rozmowy, z której wynikało, że Adrien faktycznie ma dosyć tej całej Lili. Po samej mowie jego ciała widać było, że nie mógł się od niej uwolnić. Namolna dziewczyna rzucała mu słabe wymówki typu, że jest jej słabo i żeby wziął ją pod ramię, albo że jej noga obtarła się w tych zbyt wysokich butach. Oczywiście Adrien sparował to argumentem, że mogła ich nie zakładać, ale do niej zdawało się to nie docierać.

Widząc, jak więzi jego przedramię w swoich szponach, Marinette poczuła w sobie gwałtowny napływ sił i przyspieszyła. Dla bezpieczeństwa złapała za materiał długiej do kostek sukni. W myślach odliczała kroki, a gdy była niespełna trzy metry od nich, wypuściła ze świstem powietrze z ust.

Przedstawienie czas zacząć.

- Adrien? Ach, tutaj się schowałeś... Jesteś niemożliwy, wszędzie cię szukałam! - powiedziała na jednym wydechu, udając zadyszkę. Przybrała delikatny uśmiech i pomijając zszokowanego jej obecnością Adriena, zwróciła się z wysuniętą dłonią do równie zdziwionej jej niespodziewanym przybyciem Lily. - Jestem Marinette Dupain-Cheng, jego współpracowniczka.

Nie umknął jej fakt, że modelka zmierzyła ją swoimi przenikliwymi oliwkowymi oczami, tak jakby chciała prześwietlić ją na wskroś, ale nie zrobiło to na niej wrażenia.

- Lila Rossi, ale zapewne to wiesz - przedstawiła się z uniesionym podbródkiem, chcąc w ten sposób pokazać swoją wyższość. - Hm... No tak - zamyślona uścisnęła jej dłoń, po czym przekrzywiła głowę na bok, z przesadną słodyczą zerkając na mężczyznę. - Adrien chyba coś o tobie wspominał. Jak widzisz jesteśmy ze sobą bardzo blisko, więc często opowiada mi różne, huh, mniej lub bardziej ciekawe pierdoły.

Wyraźnie zażenowany Agreste milczał, choć z wyrazu jego twarzy można było wyczytać, że odczuwał ulgę poprzez pojawienie się młodej projektantki.

Marinette nie była aktorką i nie do końca przemyślała tę interwencję, ale w tak kryzysowej sytuacji jej niezawodny instynkt brał sprawy w swoje ręce.

- Tak? - Jej brwi poszybowały do góry w geście głębokiego zaskoczenia. - A to ciekawe, bo jakoś o tobie nigdy nie wspominał - sparowała niewinnie.

Po jej słowach Adrien nie potrafił powstrzymać samoistnie cisnącego się uśmieszku, za to Lila wyglądała, jakby przywaliła przesadnie wybielonymi zębami w chodnik.

- Bardzo mi było miło poznać, ale teraz proszę wybaczyć. Niestety muszę porwać naszego super modela na dłuższą chwilę, bo potrzebujemy obgadać coś bardzo ważnego z jego ojcem. Wiesz, sprawy służbowe i takie tam - dodała, mrugając do niej okiem.

Korzystająca z okazji Marinette nagle znalazła się przy nich i złapała zdębiałego Adriena za końcówkę krawatu, po czym pociągnęła go w stronę ogrodu. Gdy byli już dostatecznie daleko, obróciła głowę chcąc sprawdzić, czy Lila za nimi nie idzie. Na szczęście zniknęła jej z pola widzenia i teraz mogła odetchnąć z ulgą. O dziwo Agreste nie oponował, a po prostu pozwolił jej się prowadzić. Na szczęście nikt nie zwrócił na nich uwagi, ponieważ ludzie skupiali się wokół poruszenia przy willi.

- Uff. Myślałam, że pójdzie o wiele gorzej, bo twoja towarzyszka wyglądała na wyjątkowo zaciekłą - westchnęła.

Zatrzymali się pod altanką i dziewczyna go puściła.

- No, no, Panno Marinette Dupain-Cheng. Nie wiedziałem, że potrafisz być drapieżna, a wręcz taka... - uśmiechnął się cwanie i zamyślił, szukając odpowiedniego określenia - terytorialna - powiedział z nutką uznania.

Panna od zwrotu |Miraculum| [W TRAKCIE]Where stories live. Discover now