Chapitre 14 |Blizna|

48 5 1
                                    

***

Rowery wodne, kajakarstwo, grillowanie, liczne pola namiotowe oraz wiele innych atrakcji. Pod tym względem malownicze jezioro dele de Loisirs Saint Quentin en Yvelines z pewnością należało do jednych z najpiękniejszych w okolicy.

Oddalone zaledwie o dwadzieścia kilometrów od Paryża stanowiło idealną odskocznie dla osób, które miały dość uścisku aglomeracji. Właśnie tutaj Marinette spędzała weekend z przyjaciółmi. Chcąc trochę się odprężyć, postanowili całą paczką wybrać się na camping.

O ile dla nich było to czymś normalnym, dla Adriena stanowiło niemałe wyzwanie. Czepiające się ubrań gałęzie i ciągłe odpędzanie od robaków doprowadzały go do szewskiej pasji. Całe szczęście, że Marinette miała spray na ukąszenia i przyszła mu z pomocą. To pierwszy raz, kiedy był na takim dzikim wyjeździe. Zwykle spędzał czas na złocistych plażach pod parasolką za granicą w jakimś prestiżowym hotelu. Nocowanie w zwykłej przyczepie campingowej było dla niego nowością.

Podczas gdy wszyscy odbijali piłkę we wodzie, zamyślony Adrien siedział na brzegu pod parasolką. Nie zamierzał do nich dołączyć. Wszak za dwa miesiące miał odbyć się najważniejszy pokaz w Mediolanie, w którym miał wystąpić. Nie mógł pozwolić sobie na jakąkolwiek opaleniznę. To jednak nie przeszkadzało mu w obserwowaniu dobrze bawiących się przyjaciół. Szczególną uwagę zwracał na Marinette.

Miała na sobie krótkie szorty ukazujące fragmenty pośladków i koszulkę na ramiączkach zawiązaną przy pępku. Musiał przyznać, że w takim wydaniu wyglądała naprawdę dobrze. Dziewczynie ledwo udało się przyjąć krzywo odbitą piłkę przez Nino, a w efekcie gibnęła się do wody. Zaraz potem wynurzyła się i w akompaniamencie śmiechów wyszła na brzeg.

— Jeśli masz problem ze słońcem, to mam krem z mocnym filtrem — zaproponowała, stając naprzeciw Adriena. Odsunęła kotarę przylepionej do twarzy grzywki i spojrzała na niego z niekrytą nadzieją. — Może jednak do nas dołączysz?

— Nie ma opcji — uciął stanowczo. — Nie będę taplał się w... Bajorze. Cholera wie, co pływa przy tym mułowatym dnie. Ej, wszystko w porządku? — zapytał zaniepokojony, wskazując na jej nogę.

Marinette popatrzyła na w dół, ale widok jaki zastała nie zrobił na niej wrażenia. Wzdrygnęła ramionami, jakby w ogóle się nie przejęła.

— Spokojnie, to tylko pijawka — zaśmiała się beztrosko. Złapała małego pasożyta w palce, po czym jak gdyby nigdy nic oderwała od skóry i wrzuciła z powrotem do wody. Adrien popatrzył na nią krzywo. — No co? Każdy potrzebuje pożywienia. Nawet taki niegroźny robaczek.

— Niegroźny? Jesteś doprawdy niemożliwa. Normalnie każda inna dziewczyna w takiej sytuacji zaczęłaby wydzierać się na całe gardło i panikować.

— Sugerujesz, że jestem nienormalna? — Skrzyżowała ręce na piersiach i udawanie nadęła policzki.

Adrien westchnął pod nosem i przekrzywił głowę lekko na bok. Wyjął z kieszeni bawełnianą chusteczkę i niespodziewanie kucnął przed nią. Otaksował powstałą rankę na jej mokrej skórze.

— Nie. Ja po prostu chciałbym, żebyś bardziej na siebie uważała, ponieważ nawet najmniejszych skaleczeń nie powinno się bagatelizować. — To powiedziawszy delikatnie przyłożył materiał do krwawiącego miejsca na jej udzie. Marinette chciała zaprotestować, ale była tak speszona tym gestem, że nie mogła się poruszyć. — Cholera, mocno ci ta krew leci... — szepnął zmartwiony, nie dostrzegając jej potężnych rumieńców.

Krew to mi zaraz tryśnie, ale z nosa! — zawyła w myślach. — Naturalna... Mam zachowywać się naturalnie! Ale jak ja mam to zrobić do cholery, kiedy nawet najmniejszy dotyk jego skóry jest taki przyjemny...? Jezu, Mari, opanuj się, bo faktycznie dostaniesz krwotoku!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 14, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Panna od zwrotu |Miraculum| [W TRAKCIE]Where stories live. Discover now