ROZDZIAŁ X

1.3K 140 0
                                    

Do wycieczki zostało pół miesiąca i nie sądziłem, że przez ten czas coś jeszcze mnie zaskoczy. Mój koszmar stał się rzeczywistością, dosłownie. Nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę mojego ex “chłopaka”, psychopatę, brata dziewczyny którą kochałem/kocham. Byłem przekonany, że już nigdy więcej nie przyjedzie do Japonii z tych swoich Stanów. Był on jednym z tych uczniów z wymiany, których mieliśmy. Razem z nim przyjechała Jenny - jego siostra. Nie mogłem się bardziej mylić. Wszystko zwaliło się na mnie w piątek rano tuż przed szkołą.

Jem sobie swoje śniadanie, ledwo kontaktuje jeszcze ze światem, gdy nagle zbiega moja siostra i zaczyna coś gorączkowo opowiadać moim rodzicom. Paplała jak najęta błagalnym tonem. Nawet nie chciało mi się jej słuchać.

-...Jeremy… - Jednak to jedno imię podziałało na mnie lepiej niż kubeł zimnej wody. Zacząłem się krztusić swoją owsianką. Wszyscy jakby zrozumieli, że ciągle tu jestem, mimo że wcześniej duchem jeszcze spałem. Zaczęli mnie klepać w plecy i uspokajać.

-C-co?! - wykrztusiłem w końcu. -  Co z Jeremym? - zapytałem roztrzęsiony. Rodzice patrzyli na mnie jak na biednego psa, którego trzeba uśpić a on nic nie rozumie. Natomiast Yumi twarz wyrażała współczucie.

-Widzisz… Nie chciałam ci tego mówić, bo wiem jak na niego reagujesz, ale...Tak na prawdę ciągle miałam z nim kontakt po jego wyjeździe… -

-ROK! - wydarłem się przerywając jej. - Pieprzony rok minął od ich wyjazdu, a ty mi teraz mówisz, że miałaś z nim kontakt?! - Patrzyłem na nią jak na wroga, zdrajcę.

-Shiro, proszę Cię, uspokój się i daj mi dokończyć. - odczekała chwilę, żeby wiedzieć ze jestem gotowy dalej słuchać. - Jeremy… On tuż po tym jak wyjechał próbował się z tobą skontaktować i za wszystko przeprosić.... - prychnąłem, ale widząc wzrok siostry nic nie powiedziałem - Na prawdę okropnie się z tym wszystkim czuł i uwierz mi, ale w końcu udało mi się namówić go na psychiatrę.

-No i bardzo dobrze, może chociaż to pomoże temu zwyrodnialcowi. - powiedziałem z pogardą.

-Wczoraj dostałam maila od jego lekarza. - zignorowała mnie. - Napisał, że został on w końcu zwolniony. Jest wolny, zdrowy i może swobodnie poruszać się po świecie nie zagrażając nikomu. Strasznie się ucieszyłam na te wieści, więc od razu wiedziałam, że niedługo sam Jeremy do mnie napisze. Nie sądziłam jednak, że to będzie tak szybko. Dziś rano dostałam kolejną wiadomość, tym razem od niego. Chce tu przyjechać i zostać na parę dni. Iiiiiii - wciągnęła głęboko powietrze. - Chcę go u nas przenocować, dopóki nie znajdzie sobie jakiegoś hotelu.

-SŁUCHAM? Nie ma mowy, żebym zasnął pod tym samym dachem co on. Co to to nie. Po moim trupie. Chociaż w tym przypadku pewnie po moim zgwałconym trupie. - W kuchnia zapadła kamienna cisza i każdy patrzył się na mnie z przerażonymi oczami. Ja szybko wstałem i skierowałem się do wyjścia zgarniając po drodze piłkę. Nie miałem zamiaru iść do szkoły w takim stanie, wolałem pójść pograć w kosza. W samotności. Byłem tak wściekły i roztrzęsiony, że nawet nie zauważyłem, że nogi same mnie doprowadziły na boisko. Katowałem strasznie moją biedną piłkę, ale nawet to nie pomagało. Wychodziło mi wszystko beznadziejnie i niestarannie. W ogóle nie mogłem się skupić na grze, przez co byłem jeszcze bardziej zdenerwowany. Jednak nie przestawałem, miałem ciągle nadzieje, że może chociaż ból w mięśniach mi pomoże. Po jakimś niebotycznie długim czasie padłem w końcu zmęczony na plecy. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu i sprawdziłem, że to Sanaetsu do mnie dzwoni - nie odebrałem. Miałem jeszcze z 20 nieodebranych innych połączeń: od mojej siostry, Zakuro, Keiji’ego, nawet rodziców. Patrzcie jak nagle się o mnie martwią. Rzuciłem telefon gdzieś daleko ode mnie, tak żeby się nie potłukł, chociaż miałem szczerą ochotę cisnąć nim mocniej.

Black&WhiteOnde histórias criam vida. Descubra agora