Rozdział XIII

1K 101 21
                                    

Można wyobrazić sobie moje zdziwienie i oburzenie, kiedy budzę się rano i uświadamiam sobie, że ktoś mnie przebrał (bez mojej wiedzy!) w piżamę i wpakował do mojego łóżka pod kołderkę. Nie to, że świetnie mi się spało... Ale wciąż, niewyobrażalne!

Zacząłem omiatać dzikim spojrzeniem mój pokój w poszukiwaniu sprawcy (którym na 99.9% był Jeremy), ale nie zostawił po sobie śladu. Materac ładnie zwinięty, pościel złożona, wygląda nawet jakby pozamiatał tutaj - zawsze był z niego ranny ptaszek. Nie chcąc nikogo (poza Jeremym) zranić moim wybuchem porannej złości, postanowiłem nie jeść śniadania w domu. Pospiesznie wziąłem prysznic i ubrałem się w dżinsy i czarną koszulę. A co mi tam, raz można wyglądać jak człowiek. Zarzuciłem jeszcze moje słuchawki na szyję i już byłem za drzwiami mojego domu. Na szczęście obyło się bez komentarzy.

Teraz jedynie pytanie pozostawało, co ze sobą zrobić? Z Sanaetsu jeszcze nie byłem gotów stawiać czoła. Po tym jak siostra mi zaczęła gadać o tych dziwnych rzeczach o Kuro, to z nim też jakoś nie dałbym rady normalnie rozmawiać. 

Kiedy tak zastanawiałem się co zrobić, parę razy przez głowę przeleciała mi twarz Jeremy'ego. Jednak nie miałem zielonego pojęcia gdzie on może teraz być, więc zostawiłem ten pomysł w spokoju.

Moje rozmyślenia przerwał mój niezawodny brzuch, który głośnym burczeniem raczył oznajmić, że jest głodny. Nie mając nic lepszego do roboty zaczął się szwendać w poszukiwaniu jakiegoś dobrego miejsca na zjedzenie śniadania. Krążąc po uliczkach mojego skromnego miasteczka poczułem w powietrzu nieziemski zapach, któremu od razu zawtórował mój żołądek. Wiedząc już co mój nos i brzuch chcą nie miałem wyjścia i podążałem za tym zapachem, aż nie nadziałem się na piekarnio-naleśnikarnie. Lekko się zdziwiłem, kiedy wszedłem a za ladą zobaczyłem jedną z dziewczyn z mojej klasy. Na szczęście była zbyt zajęta wycieraniem blatu i nawet na mnie nie spojrzała. 

Lokal miał ściany koloru jasnego, ciepłego brązu - kojarzyły mi się z czekoladą. Stoliki i krzesła były drewniane, bardziej pasowały do ogrodu, ale beżowe obrusy i poduszeczki na siedzeniach idealnie się wpasowały. Na ścianach było dużo obrazów przedstawiających przyrodę, martwą naturę oraz różne krajobrazy. Na oknach wisiały zasłony również koloru beżowego, pół-przezroczyste. Tuż obok lady znajdował się korytarz prowadzący prawdopodobnie do miejsca znajdując się za ladą, czyli kuchni. Na nim po lewej stronie wisiała wielka tablica korkowa z poprzyczepianymi zdjęciami roześmianych ludzi i prawdopodobnie listami. Po lewej stronie pomieszczenia było przejście do kolejnego wnętrza i postanowiłem tam się udać, żeby być z dala od znajomych oczu. Tam było trochę jaśniej ze względu na większą ilość okien, ale wystrój pozostawał ten sam. Dodatkiem były drzwi do damskiej i męskiej toalety na końcu pokoju. Usiadłem tak, że mogłem spokojnie obserwować ruch uliczny z okna.

Przyszła do mnie kelnerka ubrana w sukienkę w kolorach lokalu z mnóstwem wstążek i falbanek. Zdusiłem w sobie chichot na widok jej miny, która jasno wyrażała niezadowolenie i zażenowanie tym strojem. Zamówiłem u niej specjał kucharza i czekałem na niego nad kubkiem parującej herbaty.

Pogoda się okropnie zepsuła - ludzie musieli się chować pod parasolami, lub uciekać pod daszki. Ja byłem zadowolony siedząc i zajadając swoje placuszki z wiśniową frużeliną (wiem jak to się nazywa, bo kiedy zapytałem się czemu mam galaretkowatą substancje na plackach i czy to się je to kelnerka wybuchnęła śmiechem i cierpliwie wytłumaczyła co to). Było to tak pyszne danie, że kazałem jej przekazać wyrazy podziwu i szacunku kucharzowi. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy kucharz we własnej osobie do mnie przyszedł.

-To ja dziękuje i kłaniam się do nóżek klientowi, który docenił to dzieło. - powiedział i zamiótł swoją czapeczką podłogę, kłaniając się. Okazał się być całkiem przystojnym chłopakiem. Miał posturę typowego piekarza - szerokie barki duże ręce i oprószone mąką dłonie.  Miał jasne, błękitne oczy, które przykuwały uwagę. Na głowie miał kępę miedzianych włosów, które pasowały do jego jasnej karnacji. Lekki zarost na brodzie i baczki nadawały mu dzikiego charakteru. Jego postać strasznie kłóciła mi się z profesją jaką wykonywał, ale twarz miał budzącą zaufanie.

Black&WhiteWo Geschichten leben. Entdecke jetzt