Rozdział XII

1.2K 112 8
                                    

Tam dam dam! Oto następny rozdział :3 Nie wiem jak wy, ale ja jestem cholernie dumna że tak szybko to napisałam :D Dobra, pochwaliłam się to teraz zapraszam do czytania! Enjoy 


Nikt chyba nie potrafi mnie tak wytrącić z równowagi jak Sanaetsu. Jak on miał czelność mówić mi co ja mogę robić a czego nie? Co on, mój pan a ja jego sługa? Taaa, dla niego chyba byłoby tak najlepiej. Poza tym, czy ja jestem jakąś cholerną babą, żeby zaraz koło mnie skakać jak koło kwiatka? No bez przesady, co prawda było parę momentów podważających tę teorię, ale generalnie jestem FACETEM. Mam prawo mieć swoje pieprzone ego a on na okrągło je umniejsza. Jak inaczej mam na to reagować jak nie gniewem. Znalazł się pan idealny samiec alfa "ja tu rządzić, ma być jak ja chcę". Kiedyś tak mu nakopię do tej dupy, że aż się zdziwi.

Moje mordercze myśli zostały zakłócone przez gwałtowny pisk opon.

-Dawaj, wsiadaj! - krzyknęła do mnie siostra z otwartego okna swojego samochodu. Lekko oszołomiony bez namysłu wskoczyłem na siedzenie obok.

-Nie żeby coś, ale nieźle zaborczego masz tego chłoptasia. - zaczęła bez ogródek.

-Gówno mam, a nie chłoptasia. - odburknąłem.

-Tak myślałam. - mruknęła. - Dlatego jedziemy teraz na lotnisko po Jeremiego. - dodała ze swoim chytrym uśmieszkiem i błyskiem w oku. To nie wróżyło nic dobrego.

-Hola, hola, nie uderzyłaś się w głowę?

-Spokojna twoja rozczochrana. Przecież będę z tobą. Poza tym, przy okazji pokarzemy panu zaborczemu, że nie powstrzymają Cię jego wybuchy i potrafisz pozałatwiać sprawy sam, po męsku.

-Dobra, niech będzie po twojemu. - odparłem po chwili namysłu.

-Co się stało z Kuro? - zapytałem w trakcie drogi.

-Biedaczek chyba ma pecha do wybierania sobie chłopaków i poszedł do klubu, sam wiesz po co.

-Jak to ma pecha? - nie ukrywałem zdziwienia.

-No tak to. Nie mów, że nie widzisz jak się na ciebie patrzy.

-Boże, wy baby. Jak tylko ktoś na kogoś się patrzy to wy od razu miłość węszycie.

-Nie lekceważ zmysłu kobiet. My mamy do tego nosa, a ty najwyraźniej jesteś głupi skoro nic nie widzisz. Tego jak się zachowuje przy tobie.

-Oj daj spokój. - mruknąłem i oparłem głowę o szybę. Niestety lotnisko znajduje się dość daleko, jakieś 40 min samochodem od naszej dziury.

Trochę mnie zaczęło zastanawiać to co mi siostra powiedziała. Co jeśli to prawda? Czy to możliwe, że przeoczyłem uczucia Kuro? Może zamiast jechać po Jeremiego powinienem zmierzać do Kuro? Nie wiedziałem też, czy Jeremy jest wart tego całego zachodu. Jedyne co mnie powstrzymuje przed powrotem to upór Yumi, musiało się stać coś, skoro tak o niego walczy. Ciekawe czy na prawdę się tak zmienił...

***

Szturchnięcia mojej siostry mnie obudziły.

-Śpioszku, już jesteśmy. - zamrugałem zaskoczony i rozejrzałem się. Faktycznie byliśmy na parkingu i w oddali zza ogrodzenia widziałem lotnisko. Wyszliśmy i udaliśmy się na wielki pasaż, gdzie była zawsze masa sklepów, kiosków, stoisk, kawiarenek a czasem nawet restauracji. Yumi oczywiście musiała mnie zaciągną na kawę, bo to jest istota uzależniona od kofeiny. Usiedliśmy sobie w kąciku, ona ze swoim ogromnym kubkiem napoju, a ja z rosnącym stresem.

Black&WhiteWhere stories live. Discover now