Rozdział VII

1.2K 143 10
                                    

*Yashiro*

Kiedy zadzwonił do mnie Kuro, po raz pierwszy w życiu usłyszałem jego płacz. To był szok, przecież on nigdy tego nie robił! Zawsze był uśmiechnięty, żartował a smutki jakby go nie dotykały. Dlatego teraz cokolwiek się nie działo, wiedziałem że muszę do niego iść, w końcu jest moim najlepszym przyjacielem. Powiedział mi, że jest w klubie “Stay in sin” - to było kolejne zdziwienie, bo nie pomyślałbym, że może on się znaleźć w takim miejscu. Jest raczej spokojnym i poukładanym chłopakiem. Na szczęście wiedziałem gdzie to jest, bo to chyba najbardziej popularny i znany klub w całej okolicy, więc nawet ja byłem tam raz czy dwa. Jest to również bardzo tolerancyjny (jeśli można to tak ująć) klub, zarówno hetero, homo i bi - seksualni ludzie tam się znajdują. Wiedziałem, że cały ten scenariusz nie wróży nic dobrego, a dodatkowo nie byłem pewien czy chcę i czy powinienem zrobić to z Sanaetsu. Na razie byłem trochę wdzięczny Kuro za ten telefon. Nie wiedziałem, czy dałbym rade bez tego oprzeć się Sanaetsu.

Dotarcie tam zajęło mi 10 minut, bo na szczęście miałem niedaleko do celu. Była jakaś 23, więc klub tętnił życiem. Było strasznie duszno, dużo ludzi i taka niezbyt przyjemna mgiełka się unosiła. Dodatkowo co chwila zmieniało się światło i była ogłuszająca muzyka. Trochę zajęło mi przeciśnięcie się przez wszystkich tańczących ludzi do baru. Chciałem zapytać się barmana czy nie widział Kuro, ale zanim to się stało ktoś rzucił się na mnie od tyłu i mocno mnie przytulił.

-Shiro! - usłyszałem głos mojego przyjaciela.

-Boże! Ale mnie wystraszyłeś! Nie rób tak więcej… - powiedziałem lekko wystraszony.

-Przepraszam… Ale wieeeeesz, stęskniłem się za tobą. - na jego twarzy wykwitł głupkowaty uśmiech i już wiedziałem że coś jest nie tak.

-Piłeś coś? - spytałem z groźną nutą.

-O daaaaj spokój, tylko troszeczkę, taką malutką odrobineczkę. - brzmiało jak typowy bełkot pijanego. - Hej! Chodźmy gdzieś w ciche miejsce! No choooodź, nie daj się prosić. - Zaczął mnie ciągnąć za rękę i chyba nie miałem innego wyjścia jak za nim pójść. Coraz bardziej się o niego bałem. Najpierw dzwoni i płacze przez telefon a teraz wygląda jak gdyby nigdy nic, poza tym że jest pijany. Myślałem że zaprowadzi mnie gdzieś na zewnątrz, ale nie - poprowadził mnie na górę klubu po drodze dając jakąś kartę ochroniarzowi przy wejściu na korytarz.

-Hej hej, gdzie ty mnie ciągniesz? - spytałem zmartwiony.

-Spokojnie… Już nie raz tu byłem. - Nie raz? On? Coś tu było bardzo nie tak. Zaprowadził mnie do pokoju w którym była tylko wielka wypasiona sypialnia z telewizorem, barkiem i szafami oraz łazienka. Zakuro usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok zapraszając mnie tam.

- Więc, co się stało, że do mnie zadzwoniłeś? - zacząłem. Twarz mu się przez chwilę wykrzywiła i jakby posmutniał, ale zaraz potem wrócił jego uradowany, głupkowaty uśmiech.

-Achh, takie tam nie ważne dramaty miłosne. Już mi przeszło. Ważne, że teraz jesteś ze mną. - powiedział i mocno mnie do siebie przytulił.

-Shiro, powiedz, ufasz mi? - dziwne pytanie, ale chyba pijani tak mają.

-Tak, w końcu jesteś moim przyjacielem.

-I mnie nigdy nie zostawisz?

-Oczywiście, że nie! Co to za głupie pytanie? Powiedz co… - nie zdążyłem dokończyć, bo w jednej sekundzie rzucił się na mnie i mnie pocałował. Odepchnąłem go i wstałem. Tego już za wiele.

-KURO! Co się dzieje z Tobą?! - mojemu przyjacielowi zrzedła mina. Wstał i poczochrał swoje gęste brązowe włosy.

-Ehhh - westchnął. - wybacz.

Black&WhiteWhere stories live. Discover now