Trochę tyram bekę z tego rozdziału, ale nie byłabym szczera, twierdząc, że nie pisało mi się go... dobrze :3
– Wypraw w tym roku nie będzie.
– No po prostu nikt się tego nie spodziewał.
Erwin wstał i uchylił drewnianą okiennicę; do gabinetu wyślizgnęło się kilka płatków śniegu.
– Wiesz, co to oznacza? – kontynuował Levi, poirytowany pretensją we własnym głosie.
– Starania o przepustki? Powinieneś się cieszyć.
Powinien, ale nie potrafił dzielić dobrego humoru towarzyszy. Nie, gdy oni wracali do rodzin – znaczy ci, którzy zdążyli je założyć lub nie zostali sierotami po upadku Muru Maria – a on siedział w czterech ścianach pokoju, odmierzając bezużytecznie upływający czas.
– Udało się nam zaoszczędzić – napomknął Erwin. — W sam raz na Nowy Rok.
Levi zmarkotniał. Nie przepadał za noworocznymi imprezami, gdy część zwiadowców zapraszała do zamku rodziny i przyjaciół, by jedli i tańczyli do rana przy akompaniamencie jednego z wynajmowanych specjalnie na tę okazję zespołów. Czuł się jeszcze bardziej wyobcowany niż zwykle. Wykluczony z corocznego rytuału.
Erwin usiadł z powrotem na fotelu. Podwinął rękawy koszuli do łokci i schylił się do szuflad biurka.
– Oczywiście liczę na to, że dasz im się wyszaleć.
Wzrok Levia prześlizgnął się niby od niechcenia po grubej teczce, którą generał z trzaskiem położył na biurko.
– Jak co roku.
Żałował, że w noworoczną noc nie mógł tak po prostu zejść do świętujących i kazać im się wszystkim zamknąć. Tymczasem jego generalska wielmożność spędzała ten okres z dala od swoich żołnierzy, relaksując się – Levi dałby sobie rękę uciąć – w ramionach jakiejś luksusowej panny.
– Czy coś jeszcze? – dodał. – Śpieszy mi się.
Erwin zerknął na niego zza krawędzi teczki. W niepokojąco wielkich, jasnych oczach czaiło się coś, co przyprawiało o gęsią skórkę.
– Ładnie sobie radzisz jako kapitan.
Levi zmarszczył nos.
– Co ty gadasz? Wciąż nikt z nich nie zdezerterował.
– Trudno uwierzyć, że mówisz to na poważnie.
– Moje poczucie humoru jest bardziej zjebane, niż myślisz.
Kąciki ust Erwina drgnęły. Wrócił do studiowania zawartości teczki, opatrzonej podpisem sprawozdania.
– Miche nie rozmawiał z tobą o przeklinaniu?
– Ty wiesz, co ja myślę o waszym wychowywaniu?
– Cały Korpus wie.
***
W ciągu dwóch tygodni zamek powoli pustoszał. Żołnierze odetchnęli z ulgą i tradycyjnie w okresie noworocznym zaczęli wnosić do swoich przełożonych prośby o przepustki.
Nawet Eld często opuszczał zamek, stęskniony za żoną.
– Zostaje ktoś na Nowy Rok? – zapytał Gunther, tasując karty.
– Ja – westchnęła Petra. – Moja młodsza siostra chce tu na chwilę przyjechać. Zobaczyć, jak bawią się zwiadowcy.
Gunther z niedowierzania uniósł brew.
![](https://img.wattpad.com/cover/280475213-288-k300859.jpg)
YOU ARE READING
Beztroskie dni oślepiły nas (Atak Tytanów)
FanfictionLubię komplikować życie bohaterom, zwłaszcza w sferze uczuciowej, a biorąc pod uwagę, że dzieciństwo ma niebagatelne znaczenie w postrzeganiu świata, Levi wydaje się indywiduum na tyle ciekawym, by bez żalu poświęcić mu kilka miesięcy pisania. Opowi...