Rozdział drugi

660 60 512
                                    

Na peronie jak zwykle panował tłok. Uczniowie śpieszyli się i witali z przyjaciółmi. Słychać było krzyki, gwizdy, skrzeczenia sów czy inne odgłosy.

Pośród tego wszystkiego stała dosyć postawna kobieta o surowych i arystokratycznych rysach twarzy. Jej włosy były czarne i spięte w sztywnego koka, natomiast oczy miały odcień szarości. Budziła respekt, a nawet strach, wobec czego mimowolnie ludzie starali się ją omijać.

Tuż obok niej stał czternastoletni młodzieniec o delikatnej, też arystokratycznej urodzie. Jego włosy były czarne, jak zresztą u większości rodziny Blacków. Regulus stał sztywno wyprostowany, słuchając słów matki i patrząc na nią swoimi ciemnoszarymi oczami.

- Regulusie Arcturusie Blacku, idziesz na swój czwarty rok. Pamiętasz, co ci mowiłam? - zapytała kobieta, mierząc go czujnym wzrokiem.

- Tak jest matko. Będę się uczył najlepiej, będę zadawał się tylko z odpowiednimi osobami i będę godnie reprezentować Starożytny i Szlachetny Ród Blacków, a także dom Salazara Slytherina - powiedział Regulus, recytując formułkę, którą wpajano mu od wielu lat.

Inny rodzic być może by się przynajmniej uśmiechnął z dumą. Ale Walburga Black nigdy się nie uśmiechała, zresztą podobnie jak jej mąż. Kobieta tylko pokiwała głową, co miało wyrażać aprobatę.

- Przynajmniej ty Regulusie godnie reprezezentujesz nasz ród i dom. Na twojego brata nie można liczyć - powiedziała Walburga z pogardą. Na zewnątrz jak zwykle jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, jednak wiadome było, że nie darzy swojego starszego syna sympatią.

A przynajmniej było to oczywiste dla nich. Osoby z zewnątrz w większości nie wiedziały lub nie uwierzyłyby w to, co się tam działo. Szczególnie, że Blackowie od wieków starali się dbać o opinię publiczną, w czym zdecydowanie pomagały wpływy w wieku miejscach czarodziejskiego świata, czy dyskretne przekupywanie różnych ludzi.

- Blackowie są najbardziej szlachetnym ze wszystkich rodów czystej krwi. Nie zapominaj o tym - powiedziała surowo Walburga.

- Oczywiście matko - odparł Regulus.

- Twój brat jest zbałamucony przez tych nędznych Gryfonów oraz tą wstrętną miłośniczkę szlam. Ty jesteś naszą nadzieją - powiedziała pani Black. - Nie zawiedź synu.

- Oczywiście matko - przytaknął Regulus, chociaż w głębi duszy chciał już stąd iść. Miał ochotę usiąść w przedziale i poczytać książkę.

Szanował swoich rodziców, jednak wiedział, jaki ma być. Było mu to w końcu wpajane od lat.

Dopiero po kilku minutach udał się do pociągu. Zajął szybko pusty przedział, a gdy spojrzał przez okno, zobaczył jak Syriusz na peronie rozmawia o czymś z przyjaciółmi.

Regulus prychnął, po czym odwrócił się od okna i wyjął książkę z kufra, by sobie poczytać. Nawet nie patrzył, co mu wpadło w ręce, bo jego myśli zajmował brat.

Przed Hogwartem miał z Syriuszem naprawdę dobry kontakt. Przez te pierwsze lata życia mieli tylko siebie nawzajem. Nie mogli liczyć na nikogo innego.

Co prawda jeden z braci ich matki, wuj Alphard ich lubił (a szczególnie Syriusza), ale był zbyt daleko, by pomóc uporać się z gniewem i niechęcią rodziców. Podobnie też kuzynka Andromeda, która często starała coś zdziałać, ale niewiele mogła.

I która już nie była ich kuzynką. A przynajmniej nie Regulusa, bo Syriusz jako jedyny z rodziny otwarcie przyznawał się do Andromedy.

Andromeda skończyła szkołę trzy lata temu i wtedy też wzięła ślub z Tedem Tonksem. On był szlamą, wobec czego rodzina Blacków natychmiast się jej wyparła.

Presja szaleństwa | Regulus Blackحيث تعيش القصص. اكتشف الآن