Ostatnie dni sierpnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego roku były pochmurne. W tej chwili za oknem padał deszcz, stukający miarowo o szyby.
Czternastoletnia dziewczyna o krótkich, brązowych włosach i niebieskich oczach siedziała na parapecie swojego pokoju, wyglądając przez okno.
Lubiła tu siedzieć. Mogła oprzeć się o rozłożone na parapecie poduszki i poczytać książkę, czy po prostu porozmyślać.
Nie ciągnęło jej do wychodzenia na dwór w taką pogodę. Sadie wolała przebywać w ciepłym pomieszczeniu, a nie tam, gdzie było mokro. W przeciwieństwie do swojej siostry Kate, nie czerpała radości z tańca w deszczu, czy czegoś w tym rodzaju.
Jej pokój był średniej wielkości, utrzymany w ciemnoniebieskich barwach. Dziewczyna lubiła ten kolor, chociaż zarazem towarzyszył jej od dawna. Była Krukonką, a zatem nawet w szkole najczęściej przebywała wśród niebiesko-brązowych odcieni.
W pomieszczeniu było duże łoże, dywan, szafa, komoda, półki z książkami, szafki, czy biurko i toaletka. Zazwyczaj był tu w miarę porządek, lecz teraz na środku pokoju stał częściowo zapakowany kufer. Dziewczyna przygotowywała się na podróż do Hogwartu na swój czwarty rok.
Nagle drzwi się uchyliły i do pokoju weszła ich domowa skrzatka, Bapinka.
- Panienko, już pora kolacji. Panienki rodzice chcą, byś też była obecna wraz z siostrami - powiedziała skrzatka, ubrana w czystą, chociaż sfatygowaną koszulkę.
Sadie wolałaby zjeść sama w pokoju. Wiedziała jednak, że nie będzie jej to dane - jeśli się nie zjawi, rodzice nie będą zbyt zadowoleni.
- Dobrze, zaraz przyjdę. Dziękuję ci - odparła Sadie, uśmiechając się do skrzatki. Lubiła ją i to w sumie z wzajemnością. Czasami miała wrażenie, że ta skrzatka lubi ją najbardziej ze domowników i najchętniej jej słucha.
Sadie ubrana była w brązową sukienkę i postanowiła w niej pozostać. Nie miała ochoty się przebierać specjalnie na tą kolację.
Gdy dotarła do jadalni, reszta domowników siedziała już przy dużym, mahoniowym stole, zapełnionym potrawami.
U szczytu stołu siedział jej ojciec, Marshall Simpson. Był to niski mężczyzna o siwiejących już włosach, wąsie oraz niebieskich oczach. Był barczysty, oraz ubrany w elegancką, czarną szatę. Spojrzał na nią krytycznie, gdy weszła.
Po jego prawej stronie nieodmiennie zasiadała jego żona Gracelyn. Była ona dosyć wysoką, szczupłą kobietą o ciemnobrązowych włosach spiętych w sztywnego koka i zielonych oczach. Była ubrana w elegancką, zieloną suknię, oraz była przez cały czas wyprostowana.
Naprzeciwko niej siedziała Rachel, najstarsza z sióstr Simpson. Miała ona długie, ciemnobrązowe włosy oraz zielone oczy. Była ona najbardziej podobna do matki z wyglądu, a jej sukienka była ciemnogranatowa.
Tuż obok niej siedziała środkowa z sióstr, Kate. Jej jasnobrązowe włosy splecione były w długiego warkocza. Oczy również miała zielone, jak matka i starsza siostra. To ona jednak najszerzej się uśmiechnęła do Sadie, podczas gdy matka nieprędko zaszczyciła ją uśmiechem, a Rachel popatrzyła ze współczuciem. Sadie usiadła obok Kate, tak jak zawsze. Kate najbardziej się odróżniała strojem, gdyż jej suknia była w żółtym odcieniu.
- Witajcie - powiedziała Sadie.
- Nareszcie - powiedział sucho ojciec. - Właśnie zamierzaliśmy zacząć bez ciebie.
- Dopiero zostałam poinformowana o kolacji, ale już jestem ojcze - odparła dziewczyna.
Wolała, gdy ojciec był w podróży służbowej. Wtedy nikt tak nie pilnował harmonogramu wspólnych posiłków, matka i siostry wychodziły do swoich znajomych, a ona jadła sama lub w towarzystwie skrzatów domowych. Jednak gdy ojciec był w rezydencji, on ustalał zasady.
CZYTASZ
Presja szaleństwa | Regulus Black
FanfictionRodzina Blacków od zawsze kładła ogromny nacisk na swoich potomków. Perfekcyjny syn, wzorowy uczeń, idealny śmierciożerca. Kiedy Walburga i Orion zrozumieli, że ich starszy syn, Syriusz nie da się tak łatwo okiełznać, skupili swoją uwagę na młodsz...