Rozdział piętnasty

248 30 194
                                    

- Jest dupkiem, gnojkiem...

- Masz naprawdę bogaty zasób słownictwa, wiesz?

Sadie spojrzała z irytacją na stojącego naprzeciwko niej Regulusa. Właśnie opowiedziała mu o wszystkim, co usłyszała, a ten komentuje to w taki sposób?

Gdy podsłuchała rozmowę Brooksa z jego kolegą, miała ochotę od razu powiedzieć o tym Regulusowi. Musiała jednak poczekać do następnego dnia, gdy wysłała do niego list z prośbą o spotkanie na Wieży Astronomicznej po lekcjach. Oczywiście upewnili się, że nikogo w pobliżu nie ma.

- Tylko tyle powiesz? - zapytała, krzyżując ręce na piersiach. - Wywiązałam się z zadania. Teraz...

- Kto powiedział, że to już koniec twojej misji? - zapytał Ślizgon. - Najpierw trzeba go upokorzyć przed Ślimakiem.

Regulus wysłuchał opowieści Sadie i zaczął się zastanawiać, czemu w to wszystko wmieszany jest również w mniejszym lub większym stopniu jego brat. Chociaż w zasadzie to bardziej dziewczyna, z którą Syriusz chodzi, albo i nie. Nie orientował się w tym, wiedział jedynie, że często ze sobą przebywali.

Chociaż przynajmniej była czystej krwi. Dobrze, że nie jest to szlama, której zresztą prędzej się po nim spodziewał.

Sadie przewróciła oczami.

- Owszem, zgadzam się. Coś musimy zrobić - stwierdziła Sadie. - Na przykład niech Slughorn dowie się, że Currie tak zwodzi dziewczyny. Nie sądzę, by mu się to spodobało.

- Myślisz, że jakaś dziewczyna pójdzie poskarżyć się Ślimakowi? - zapytał kpiąco Regulus.

Sadie westchnęła. Czy naprawdę Regulus nie mógł powiedzieć czegoś poza nieustannym sarkazmem i ironią?

Przy nauczycielach to nagle się robił taki milutki, że aż można go było nie poznać. Chociaż zarazem wiedziała jak to jest, ona też starała się nie podpaść nauczycielom.

- Moglibyśmy ją do tego namówić. Albo sprawić, by sam się dowiedział - uznała Sadie. - Coś wykombinujemy.

Black westchnął, uznając, że zapowiada się długie kombinowanie. Cóż, coś trzeba było wymyślić.

I miał rację, bo naprawdę późno skończyli rozmawiać. Oboje mieli szczęście, że nikt ich nie przyłapał podczas trwającej już ciszy nocnej.

~

Czas mijał naprawdę szybko i prędko nastał grudzień. W Wielkiej Sali pojawiły się choinki przyniesione przez Hagrida, a wszędzie widać było ozdoby świąteczne. Wszyscy coraz bardziej żyli już świętami, chociaż nauczyciele bynajmniej nie zamierzali z tego powodu traktować ich bardziej ulgowo. Wręcz przeciwnie, ciągle były jakieś sprawdziany, czy prace do zrobienia.

Sadie zamierzała wrócić do domu na święta, nawet jeśli będzie musiała się zmierzyć z rodziną. Najpierw jednak miało być ostatnie wyjście do Hogsmeade, na które poszła, namówiona przez koleżanki z dormitorium.

Na dworze było dużo śniegu oraz zimno. Dlatego też Sadie mocno się opatuliła, gdy miały wyjść z zamku.

Razem z Haritą, Clementine i Joy znalazły sobie jakiś kąt w dość zatłoczonym Pubie pod Trzema Miotłami i tam usiadły. Zamówiły sobie piwo kremowe. W ten zimny dzień rozgrzewający napój smakował jeszcze lepiej niż zwykle. Dobrze było się rozgrzać po długim spacerze z zamku.

- Jakie macie plany na święta? - zapytała Joy.

Sadie od razu napiła się piwa, chcąc uniknąć na razie odpowiedzi. Niezbyt miała ochotę gadać o świętach z jej rodziną. Pewnie będzie jak zwykle sztywno i nudno. Albo wydarzy się jakaś kłótnia, tak dla urozmaicenia rodzinnej atmosfery.

Presja szaleństwa | Regulus BlackWhere stories live. Discover now