Rozdział dwunasty

323 38 305
                                    

Sadie musiała przyznać, że dosyć niechętnie się obudziła i wolałaby pospać. Musiała jednak wstać, w końcu były tego dnia lekcje.

Gdy rozsunęła kotary, zobaczyła, że oprócz niej w dormitorium jest tylko Harita. Patil siedziała na łóżku i wpatrywała się w jakiś list z irytacją i zdenerwowaniem wypisanym na twarzy.

- Co się stało? - zapytała Sadie, wychodząc z łóżka i stając koło niej.

Koleżanka natychmiast zmieniła wyraz twarzy, starając się wyglądać na bardziej znudzoną, niż zirytowaną.

- Nic, nic. Brat mi pisze o jakiejś dziewczynie, którą poznał i zachwyca się nią. Cieszę się jego szczęściem, ale trochę nudno jest ciągle czytać o tym, jaka jest wspaniała - stwierdziła szybko Harita, składając list i wrzucając go do torby. - Nutka, chodź tutaj, zaraz ci dam coś...

Do Patil podleciała jasnobrązowa sówka, której obecności Sadie wcześniej nie zauważyła. Sama Simpson stała osłupiała w jednym miejscu, widząc tą nagłą przemianę nastroju.

Wiedziała, że Harita kłamie. Nie miała pojęcia, od kogo jest ten list, ani co zawiera, ale na pewno nie były to jakieś głupoty. Ona zbyt dobrze wiedziała, jak to jest ukrywać swoje uczucia i pragnienia. Patil zachowywała się zbyt nerwowo, szukając drobnych monet, by zapłacić sowie. Zanim zobaczyła Sadie, była ewidentnie wściekła z jakiegoś powodu. Albo na nadawcę listu, albo na jego treść. Albo jedno i drugie.

Nie chciała być wścibska, ale mimo wszystko zmartwiła się. Przez te dwa miesiące zdążyły się już trochę polubić. Przynajmniej na tyle, że Simpson akceptowała jej obecność najbardziej ze wszystkich współlokatorek.

- Co się stało? - zapytała Sadie z niepokojem. Brązowooka w końcu znalazła kilka monet, które dała sowie. Ta po chwili wyleciała przez otwarte okno sypialni.

- Przecież powiedziałam - odparła Harita, wstając z łóżka i zakładając torbę na ramię. - Wybacz, ale muszę już iść. Zapomniałam pracy domowej z transmutacji i muszę ją spisać od Clem...

- Nie kłam, widziałam, jak robiłaś to wypracowanie dwa dni temu - rzekła Simpson. - Jeśli nie chcesz mówić to nie, ale nie kłam.

Harita westchnęła ciężko, jednak odwróciła wzrok i spojrzała na kolumnę łóżka Sadie. Najwyraźniej nie chciała patrzeć jej prosto w oczy.

- Po prostu... Mam ciężką sytuację w domu. Tak to nazwijmy. Ale naprawdę nie chcę wnikać w szczegóły - stwierdziła Patil, nerwowo miętoląc w palcach guzik swojej koszuli. - Może kiedyś ci powiem... Ale na razie nie czuję się na to gotowa.

Ciężkie relacje z rodzicami to coś, co Sadie dobrze znała. Nie chciała za bardzo naciskać, wiedząc, że Harita może po prostu nie czuć się gotowa, by wyznać całą prawdę. Skinęła więc głową.

- W porządku. Rozumiem - odparła Sadie, na co Patil lekko się uśmiechnęła.

- Dziękuję - odparła z wdzięcznością. - Poczekać na ciebie?

- Nie trzeba, dam sobie radę - stwierdziła Sadie, a koleżanka pokiwała głową.

Szatynka skorzystała z tego, że była sama i mogła swobodnie pójść do łazienki. Gdy już była gotowa do wyjścia, wzięła torbę z książkami i wyszła z sypialni.

Była już blisko Wielkiej Sali, gdy nagle z naprzeciwka zaczęła iść Rachel. Liczyła, że się miną, ale Ślizgonka ewidentnie szła w jej kierunku.

- Sadie, uznałyśmy z Kate, że powinnyśmy porozmawiać we trzy. Mam wrażenie, że nas unikasz - rzekła Rachel, kładąc rękę na jej ramieniu.

Cóż, rzeczywiście ich unikała. Ale naprawdę nie rozumiała, czemu zachowują się jak natrętne muchy. Szczególnie Rachel. Czemu nie może zająć się tym swoim chłopakiem i Owutemami, zamiast nią?

Presja szaleństwa | Regulus BlackWhere stories live. Discover now