Rozdział piąty

470 53 516
                                    

Regulus pamiętał, jak przed swoim drugim rokiem dostał najnowszą miotłę.

Jego brat już rok wcześniej dostał się do swojej drużyny, chociaż sprzęt dostał od wuja Alpharda.

Czy Regulus lubił grać?

Nikt go o to nigdy nie zapytał. W sumie nikt nigdy go nie pytał, co lubi robić.

Mimo wszystko, mógł przyznać, że lubił Quidditcha. Latanie w powietrzu było jedynym momentem, gdy czuł się wolny. Gdy nic go nie ograniczało i mógł nie myśleć o niczym innym poza grą.

W arystokracji obowiązywały ścisłe zasady, a jakiekolwiek odstępstwa były niemile widziane. Rzecz jasna nie mógłby zostać zawodowym graczem, ale reprezentowanie szkolnej drużyny było akceptowalne dla niego.

Gdy znajdował się w powietrzu, mógł na chwilę o wszystkim zapomnieć. Przez te kilkadziesiąt minut gry skupiał się wyłącznie na szukaniu znicza oraz oglądaniu gry. Nieskromnie uważał się za świetnego gracza.

Aktualnie był najmłodszym graczem i zarazem szukającym. Kapitanem i obrońcą ślizgońskiej drużyny był Bernard Richards z siódmego roku. Pałkarzami byli dwaj szóstoroczni - Graham Richards (brat Bernarda) oraz Artie Warrington. Było dwóch ścigających - Rosier i Avery z piątego roku.

Teraz prowadzili nabory na trzeciego ścigającego. Przyszło trochę osób, chociaż od razu zostali wygonieni pierwszoroczni, którzy nie mogli w ogóle brać udziału w naborach.

Niepisaną zasadą było też to, że nie przyjmowali dziewczyn. W drużynach innych domów były dziewczyny, ale nie u nich. Mało która zresztą przejawiała chęć do tego sportu, gdyż większość czystokrwistych rodów tego zabraniała. Czasami zgłaszały się jakieś dziewczyny półkrwi, ale nigdy nie były przyjmowane.

Dlatego Regulus zdziwił się, widząc wśród kandydatów Magnolię. Ona też go zauważyła, bo podeszła do niego.

- Cześć, postanowiłam spróbować swoich sił - powiedziała Max.

- Dlaczego uznałaś, że chcę z tobą rozmawiać? - burknął Regulus, na co ona przewróciła oczami.

- Jesteśmy znajomymi.

- Nie ma osoby, z którą miałbym ochotę rozmawiać - stwierdził Black.

- Co dziewczynko, przyszłaś nas podziwiać? - zapytał Rosier, podchodząc do nich. - Bo raczej nie zamierzasz chyba startować do drużyny?

- To nie sport dla bab - dodał drwiąco Avery.

Wcześniej brunetka była w dobrym humorze, ale teraz spojrzała na nich z pogardą i determinacją.

- Ja przynajmniej mam mózg, nie to co wy - prychnęła Magnolia.

- Chodźcie tutaj chłopaki, potrzebuję całej drużyny! - krzyknął do nich Bernard, a oni poszli w jego stronę.

Co prawda funkcja szukającego nie była potrzebna podczas tego naboru, ale i tak Regulus poleciał w górę wraz z resztą drużyny. Obserwował, jak kolejni kandydaci sobie radzą i współpracują z resztą zespołu.

Zdążyli już sprawdzić trzeciorocznego Barty'ego Croucha, który wrzucił kafla pięć na sześć razy. W końcu nadeszła kolej Magnolii.

Dziewczyna trzy razy wrzuciła go bezbłędnie i Regulus musiał przyznać, że jest naprawdę dobra. Przy czwartym rzucie jednak kafel niespodziewanie wpadł w ręce obrońcy.

Regulus spojrzał w stronę trybun, gdzie zauważył siedzących Mulcibera, Snape'a i Wilkesa. Ten pierwszy trzymał wyciągniętą różdżkę.

Przy kolejnych rzutach Black zobaczył, że Mulciber wykonuje ruchy, jakby chciał czarować, a wtedy nagle kafel zmieniał kierunek.

Presja szaleństwa | Regulus BlackWhere stories live. Discover now