Rozdział trzynasty

278 33 141
                                    

Harita, Clementine i Joy spytały Sadie o to, co się stało, gdy wróciła do dormitorium. W końcu plotki w Hogwarcie rozchodziły się bardzo szybko.

Na szczęście odpuściły, gdy powiedziała im, że nie chce zbytnio o tym gadać. Kłótnia z siostrami ją zirytowała, ale nie chciała im się z tego zwierzać.

Nie chciała litości i zapewnień, że może na nie liczyć. Przede wszystkim i tak zamierzała liczyć na samą siebie.

Wkurzyły ją natomiast Karliah i Tracy, które w końcu przyszły do dormitorium. Jak zwykle szczebiotały o czymś, co obchodziło tylko je dwie.

- Ciekawe, gdzie podziewali się Blackowie po tej ich kłótni - rzekła Karliah, siadając na swoim łóżku. Tuż obok niej usiadła Tracy, kiwając głową.

- Bardzo intrygujące!

- A ty ostatnio nie podrywałaś Currie'a? Do Blacków też próbujesz zarywać? - wytknęła jej złośliwie Joy. Karliah spojrzała na nią z politowaniem.

- Trzeba rozpatrzeć różne opcje.

- Zdecydowanie! - zgodziła się Brown.

Sadie prychnęła i pokręciła głową. Co za idiotki!

- A ty Simpson co? Zazdrościsz? - zapytała Karliah.

- Czego? Braku mózgu? - spytała spokojnie Sadie, na co Shirley popatrzyła na nią z pogardą, a Brown osłupiała. Pozostałe współlokatorki parsknęły śmiechem.

- Tego, że mam powodzenie! - stwierdziła dobitnie Karliah, a Sadie popatrzyła na nią ze zmarszczonymi brwiami.

- Jakie powodzenie? Z tego co wiem, żaden z Blacków nawet nie wie o twoim istnieniu, a Currie to Currie. Nie sądzę, by brał cię na poważnie - odparła Simpson. Z satysfakcją obserwowała, jak Karliah spogląda na nią z coraz większym oburzeniem i wściekłością.

- Jak śmiesz!

- To oburzające! - zawtórowała jej Tracy.

- Cóż, Sadie ma rację - odezwała się Harita.

- Nie znacie się! - burknęła Karliah, po czym wstała z łóżka. Następnie poszła do łazienki, zatrzaskując drzwi.

Sadie prychnęła. Co za dziecinada. Nie rozumiała, czemu Shirley tak bardzo zależało na posiadaniu chłopaka i to któregoś z najpopularniejszych w szkole.

Jej aktualnie na tym nie zależało. Mimo wszystko poczuła dziwną satysfakcję, że to ona dzisiaj rozmawiała z Regulusem, a nie Karliah.

Nie zamierzała jednak się tym chwalić. To była sprawa jej i Regulusa, a nie kogokolwiek innego

~

Kiedy Regulus wrócił do swojego dormitorium, jego koledzy już tam byli.

- Czemu nie przywaliłeś bratu? - zapytał Wilkes, gdy Black wszedł do dormitorium.

- Właśnie, to zdrajca krwi. Takich powinno się karać - dodał Parkinson.

- Szczerze mówiąc, nie mam ochoty tracić czasu na niego i jego bandę - odparł Regulus z pogardą. - Mam lepsze rzeczy do zrobienia. A poza tym przypominam, że on nadal jest dziedzicem rodu. Nawet jeśli ja byłbym z pewnością o wiele lepszy.

- On dziedzicem? - zapytał drwiąco Nott. - Hańbi wasze nazwisko na każdym kroku.

- Odkąd dostał się do Gryffindoru. Chociaż już wcześniej odstawał - dodał Parkinson. 

Presja szaleństwa | Regulus BlackWhere stories live. Discover now