04. Kiss me hard under the mistletoe

7.8K 266 67
                                    

🎄 Autor: NieZapomniMnie 🎄

Schowałam kolejny dokument do segregatora, odkładając go do przydzielonego przedziału w nim. Odsunęłam się na krześle od wielkiego, białego biurka i wstałam, łapiąc w dłonie organizer. Skierowałam się w stronę dużej szafy z pułkami, która była praktycznie cała wypełniona. Stukot czarnych szpilek odbijał się od ścian pomieszczenia. Wsunęłam gładko segregator, a następnie wróciłam pewnym krokiem do stolika.

Gdy miałam już usiąść, rozległo się pukanie do drzwi. Rzuciłam ciche „proszę", aby osoba wiedziała, że może wejść. Uniosłam spojrzenie znad kartek, a brew sama powędrował do góry, gdy zobaczyłam szatynkę. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Niebieski oczy wpatrywały się we mnie z tym słodkim entuzjazmem, którym zarażała każdego na dziesięć metrów od jej osoby. Biała koszula, której górny guzik był rozpięty, układała się perfekcyjnie na jej niewielkich barkach. Natomiast ołówkowa spódniczka przylegała do kobiecych kształtów. Wysokie buty na koturnie powodowały, że była wyższa.

-Z czym tym razem do mnie przyszłaś Iris? - Zapytałam ciekawa, odkładając dokumenty na bok, po czym oparłam ręce o blat i splotłam palce ze sobą, gdy kobieta zajęła miejsce na krześle naprzeciwko.

-Zostały dwa miesiące do świąt. - Oświadczyła podekscytowana, a ja przewróciłam oczami i wróciłam wzrokiem do sterty papierów.

-I co z tego? Wszyscy pracują oprócz ciebie tak jak zawsze. - Powiedziałam znudzona, przeglądając kartki. Niebieskooka westchnęła ciężko, ale nie zwróciło to mojej uwagi, wbrew jej zamysłu, bo jęknęła niezadowolona.

-Właśnie, bo wszyscy jak roboty zapieprzają w tej pracy i nie mają żadnej drugiej połówki, a Boże Narodzenie to miłość, rodzina, szczęście. - Tłumaczyła, a gdy skończyła, spojrzałam na nią, pokazując na dziewczynę końcem długopisu.

-Nie dla wszystkich miłość jest najważniejsza. Dla ludzi w tej korporacji są ważne marzenia i duże pieniądze. - Wyjaśniłam poważnie, po czym oparłam się wygodnie na krześle, czekając na jakąś reakcję. Jednak niczego się nie doczekałam, bo miałam rację i ona dobrze o tym wiedziała. - Przyszłaś tu, żeby powiedzieć, jaki masz genialny pomysł związany ze świętami. Wątpię, że jesteś tu, aby poplotkować, bo i tak nigdy na to nie ma czasu. - Przerwałam nieprzyjemną ciszę między nami. Wróciłam wzrokiem do dokumentów. Nie miałam zamiaru marnować czasu, ale z czystej uprzejmości ją wysłucham. Jest tak naprawdę jedyną osobą, z jaką rozmawiam w tej firmie. Z resztą to są proste wymiany zdań związane z tą korporacją, nic więcej i tak najwięcej wymieniam ich z szefem.

-Smutne jest to, że jestem jedyna, która ma kogoś, a reszta no wiesz... są sami ze sobą. - Zaczęła z tym swoim stoickim spokojem. Ona jest nie do przewidzenia. Raz jest tak spokojna, że nic jej z tego nie wybije, a raz bombą energiczną, która zaraża swoimi promieniami światła osoby wokół niej.

-Nie widzę w tym nic smutnego. Niektórzy tak wolą w tym ja. - Zauważyłam, a ona przewróciła z politowaniem oczami, co zignorowałam. Co bym nie powiedziała, to i tak zostanie przy swoich racjach.

-Dasz mi dokończyć? - Spytała podirytowana, a ja uniosłam ręce w geście kapitulacyjnym, na co się uśmiechnęła. Poprawiła się na krześle i przerzuciła włosy na jedno ramie. - Wpadłam na pomysł. Chcę zorganizować konkurs dla wszystkich pracowników z firmy. Będzie on polegać na tym, że w kartoniku będą zapisane imiona wszystkich żeńskich zatrudnionych. Mężczyźni będą losować i wylosują partnerkę. Para będzie mieć za zadanie rozkochać drugiego uczestnika.

-I ty myślisz, że ktoś chciałby wziąć w tym udział? - Spytałam z niedowierzaniem, patrząc na nią błagalnie. Ja naprawdę wszystko rozumiem, ale ona chyba upadła na głowę. Jakim cudem ona chce to zrobić i myśli, że to wypali? Ludzie tutaj myślą o sobie i zarobkach, a nie o miłości.

Jedno życzenie || Antologia ŚwiątecznaWhere stories live. Discover now