15. Pierniczek i... cukiereczek

3.3K 111 19
                                    

🎄 Autor: pi4talka 🎄

Słońce przebijało się nieśmiało przez szare chmury na niebie nad wiecznie głośnym Galway. Płatki śniegu fruwały na wietrze, tworząc przyjemną otoczkę. Urokliwe irlandzkie miasteczko zdecydowanie miało swój niepowtarzalny klimat. Oprócz pięknych widoków wyróżniało się zdecydowanie swoimi celtyckimi tradycjami. Tańce i muzyka były tam konikiem, a chlubna nazwa "Europejskiej Stolicy Kultury", nadana w dwa tysiące dwudziestym roku, często wspominana była w rozmowach rozgrzanych Irlandczyków.

Wprawdzie, mijając temat kultury, zabytków i widoków, ważniejszym aspektem dla tych ludzi była cholerna świąteczna gorączka.

Młoda kobieta wychodziła z mieszkania, a za chwilę przystanęła przed jasnymi drzwiami. Po dwuminutowym grzebaniu w jej ulubionym plecaczku warknęła pod nosem i wróciła do środka, łapiąc z komody klucze. Zamknęła drzwi i szybkim krokiem ruszyła schodami w dół, nie chcąc aby ktokolwiek zakłócił jej poranek.

Była jednak poniedziałkowa ósma rano. Zanim dotarła do swojego jasnego auta, pisnęła kiedy jej tyłek spotkał się ze zmarzniętym chodnikiem.

- Jasna cholera!

Blondynka szybkim ruchem podniosła się na nogi, otrzepując jasne jeansy i ignorując ból. Warknęła pod nosem, w końcu docierając za kierownice i bez zbędnych słów, ruszyła spod bloku. Włączyła się do ruchu, bębniąc palcami o kierownice w geście zdenerwowania. Mijała przystrojone ulice, ozdobione latarnie, domy i podwórka. Lampki migały jej wszędzie, gdzie nie spojrzała, a ona jedynie na co miała ochotę to nawinąć sobie któreś z nich na szyję. Albo zawisnąć jak jemioła.

Tak, jemioła, pomyślała.

Nie minęło piętnaście minut, a wysiadła z samochodu, stając przed niewielkim, piekielnie różowym budynkiem. Jej stopy odziane w białe botki zapadły się w śniegu, a irytacja w żyłach rosła. Niebezpiecznie szybko.

- Odessa!

Jasnowłosa kobieta przymknęła oczy, wydmuchując dym spomiędzy pomalowanych warg. Jej ulubiony nude już milion razy starł się z jej ust, jednak poprawiała go uparcie, kochając podkreślać swoje duże usta. Wzniosła oczy ku niebu, ignorując śnieg, który opadał na jej bladą twarz, rozpuszczając się na pyzatych, piegowatych policzkach. Zielone oczy taksowały błękit nieba, modląc się o koniec pieprzonych świąt, których tak mocno miała już dość.

Papieros upadł na śnieg, ale mimo wszystko potraktowała go butem. Sięgnęła do swoich wręcz popielatych fal, potraktowanych różowymi refleksami i wzdychając ciężko, powolnym krokiem ruszyła ku drzwiom wejściowym. Przekroczyła próg, a kiedy uderzył w nią słodki zapach lukru, zaciągnęła się nim niczym najsłodszym narkotykiem. Minęła jeszcze puste stoliki, kiwnęła głową do dwóch pracownic i stanęła przed ladą, kładąc na niej szczupłą dłoń z wypielęgnowanymi paznokciami.

- Miałaś mnie tak nie nazywać - burknęła, marszcząc mały, zadarty nos i spoglądając na swoją pracownicę. - Dobrze wiesz, że nie lubię mojego pełnego imienia.

Czarnoskóra szatynka machnęła jedynie ręką. Dalia nigdy nie brała do siebie słów przyjaciółki, tym bardziej, kiedy zirytowana była faktem, że pracowali w dni, kiedy sama miała w domu mnóstwo pracy. Przecież tak kochała święta! Praca, choć bardzo przez nią uwielbiana, nie sprawiała, że zapomni o tym fakcie. Ciemne loki opadały jej na twarz, więc zdmuchnęła je chaotycznie, przyozdabiając czekoladowy pudding, który zamówił jeden z klientów.

- Ależ bym to zjadła - rozmarzyła się, dodając ostatnich poprawek i spojrzała na szefową spod przymrużonych powiek.

- Po pierwsze, napis jest krzywo. Lukier zaraz spłynie bokiem - wyliczyła Nessa, spoglądając na dzieło swojej pracowniczki. - A po drugie, te kolory do siebie kompletnie nie pasują.

Jedno życzenie || Antologia ŚwiątecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz