12. Świąteczny ideał

3.1K 87 2
                                    

Autor: Promettree

Piosenki do opowiadania:  

Arctic Monkeys - Do I wanna know
Ruth B. - Dandelions

Kim jesteśmy? Zagubionymi dziećmi, które próbują oszukać przeznaczenie wygenerowane przez wszechświat. Przecież i tak jesteśmy panami swojego losu, ale czasem nie potrafimy nad nim zapanować. Tracimy kontrolę, przez co bezpieczna wyspa się zatapia.

-

Chłód przyjemnie otulał jej policzki, które po sekundzie stały się różowawe. Kochała tę atmosferę, którą dawała jej zima. Okolicę pokrywała spora ilość śniegu. Trudno było się przemieszczać na piechotę, ale dla chcącego nic trudnego.

Blondynka ruszyła przed siebie, jednocześnie spoglądając na zegarek. Urządzenie wskazywało ósmą czterdzieści. Na twarz Gabrielle mimowolnie wpłynął promienny uśmiech. Dokładnie za dwadzieścia minut miała mieć trening łyżwiarstwa. Uwielbiała jeździć, czuła się wtedy wolna, lekka. Czuła, że to jest jej powołanie i to jest to co chce robić w życiu.

Nie śpieszyła się, bo lodowisko miała dosłownie dziesięć minut drogi od domu. W pewnym momencie jej telefon zaczął dość mocno wibrować. Sięgnęła do kieszeni, po czym spojrzała na wyświetlacz. Nie ujrzała tam ani Jasona, ani Maddy. Tylko Nathaniela. Starszy irytujący brat chłopaka, w którym się zakochała.

Nie wiedział nikt o tym oprócz niej. Bała się mu to powiedzieć, nie chciała go zrazić do siebie ani stracić. Był jej szczęściem.

Odebrała po parunastu sekundach, tylko dlatego, żeby go zdenerwować.

— Odbieraj telefon do łaski swojej, blondi — czuć było w jego głosie irytację i to poważną. Dziewczyna bardzo działa mu na nerwy. A ona kochała to robić.

— Spierdalaj, rudzielcu. Mów co chcesz i spadaj — prychnęła rozbawiona.

— Po pierwsze to nie był rudy tylko bursztynowy, więc się odjeb od moich włosów. A po drugie widziałaś gdzieś szczeniaka, bo nie mogę go znaleźć — wyrzucił z kpiną, a blondynka była niemal pewna, że wywrócił oczami.

— Nie jestem jego sekretarką, wybacz. Nie mam jego harmonogramu, ale jak będę go gdzieś widzieć, to przylecę do ciebie jak wierny piesek. — zadziorny uśmiech nie opuszczał jej twarzy.

— Za wysoko się cenisz, złotko. Nie wierzę, że to mówię, ale proszę napisz mi. Mam ważną sprawę do niego — westchnął.

— Okej, pozdrów Lizzy — zanim zdążył odpowiedzieć, rozłączyła się.


***

Od dotarcia na lodowisko minęło półtorej godziny. Gabrielle nawet na minutę nie przestaje ćwiczyć. Jest typem samouka, nigdy nie miała trenera, wolała uczyć się sama z różnych poradników i artykułów. Głównym powodem dlaczego nie zainwestowała w instruktora były pieniądze. Nie pochodziła z zamożnej rodziny, nie zawsze było ją na coś stać. Na swoje łyżwy pracowała dwa lata w kawiarence.

Gabi przygotowuje się do wykonania Salchowa. Kątem oka ujrzała bruneta, który niezmiennie się jej przyglądał. Od razu go rozpoznała, więc nie wykonała skoku. Zatrzymała się, a następnie podjechała do barierki przy której znajdował się Jason.

Przyjrzała mu się tym razem z bliska. Wygląda obłędnie, pomyślała. Ciemne włosy zmierzwione we wszystkie strony, idealnie komponowały się z szarymi dresami. Mimo że wyglądał praktycznie tak samo każdego dnia, to i tak ona widziała w nim więcej. Coś wyjątkowego. Coś co nie istniało.

Jason nie odrywał wzroku od dziewczyny odkąd przyszedł. Zawsze lubił oglądać jej treningi. Gdy widział swoją Gabrielle, to choćby był zły na cały świat, ona jednym spojrzeniem potrafiła wymazać wszystko co złe.

— Co tam szczeniaczku? — wypowiedziała ostatnie słowo niemalże dużym rozbawieniem. Wiedziała, że za każdym razem go to irytowało, gdy jego bracia używali tego przezwiska wobec niego.

— Gabi, nie wkurzaj mnie nawet. — westchnął zmęczony. — Odpowiadając na twoje pytanie, przyszłem pooglądać jak ćwiczysz. Lubię to robić.

Nie kochałeś

Nie uwielbiałeś
Tylko lubiłeś

Aż tak bardzo wszystko źle robiła?

A może ktoś inny zawrócił ci w głowie?

Kochasz inną?

Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś?

— Aww, idź załóż łyżwy, potańczymy — nie przestawała się uśmiechać, w dalszym ciągu ukazywała szereg białych zębów.

— Nie jestem pewny czy to dobry pomysł, Gabrielle — uwielbiała, gdy on nazywał ją pełnym imieniem. Z jego ust brzmiało to tak idealnie, pięknie. Jej serce roztapiało się za każdym razem, słysząc pełne imię.

Bowiem, czasami nawet zwykły gest może roztopić najtwardsze serce

Jedno życzenie || Antologia ŚwiątecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz