18 - podwójna kolacja

123 8 1
                                    

Byłem w magicznej krainie już dwadzieścia siedem dni, więc koniec był naprawdę bliski. Czas szybko leciał, a nasza miłość kwitła zupełnie, jak kwiecie, którym na co dzień opiekował się Hong. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, chociaż nadal były te chwile, że się rozdzielaliśmy. Po dwóch, trzech godzinach rozłąki jeszcze bardziej do siebie lgnęliśmy.

Jak to by było, gdybym faktycznie zniknął? Jak szybko niebieskowłosy elf umarłby z tęsknoty? Nawet nie chciałem o tym myśleć. Obiecywałem sobie, że wrócę do niego tak szybko, iż się nawet nie zorientuje.

Zbliżała się właśnie pora obiadowa, gdzie pomagałem mu w kuchni. Naprawdę w ciągu niespełna miesiąca bardzo dużo się nauczyłem i nawet sam mógłbym przygotować obiad. W trakcie gotowania skradaliśmy sobie sporo pocałunków, co stało się dla nas normalne. Kochaliśmy swoją bliskość.

Zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem, jak Hong wyciąga o wiele większy garnek na zupę niż zwykle i nalewa do niego wody. W sumie jakoś dziwnie dużo nakroiliśmy warzyw...

— Kochanie, potrzebujemy tego tak dużo? — spytałem z po wątpieniem. — Ja bardzo kocham jeść, ale nie aż tyle. Robisz jakieś zapasy? Chyba że chcesz się tu zabunkrować, to w porządku. Możemy tu siedzieć zamknięci sam na sam...

Ostatnie dwa zdania wymruczałem jakby do siebie, mając przed oczami wizję tego, że przez większość czasu nie wychodzimy z chatki i oddajemy się zwykłym przyjemnościom. Kuszące...

— Nie planuję bunkrowania się, jednak myślę, że gdyby do tego doszło, to powinienem się obawiać swoich ubrań, a raczej ich braku oraz tyłka — powiedział i się zaśmiał, mieszając łychą pierwsze składniki oraz opierając się jedną ręką o blat. — Mamy dzisiaj gości na obiedzie. Dawno się już nie widziałem z Yutą, a przecież obiecaliśmy sobie spotkanie, pamiętasz?

Jak mógł czegoś takiego nie planować!? Przecież to naprawdę fantastyczna wizja! Czy naprawdę tak bardzo się o siebie obawiał? Przecież odpowiednio bym się nim zaopiekował. I nie mówię tu o seksie, naprawdę. Jest wiele innych rzeczy, które można robić, prawda? Mógłbym, chociażby całymi dniami delikatnie pieścić oraz całować jego piękne ciało, które zostało po prostu do tego stworzone. Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale w momencie, gdy usłyszałem to jedno imię, zwyczajnie zmarkotniałem.

— Tak, pamiętam — mruknąłem i odwróciłem się do blatu, żeby szybciej niż zwykle pokroić część warzyw.

Naprawdę chciał się z nim zobaczyć? Nie mogłem znieść myśli, że Yuta będzie w tym samym pomieszczeniu, co mój elfik. Może jednak powinienem zatrzymać przy sobie nóż, by móc nim ewentualnie rzucić? Wziąłbym po prostu przykład z Felixa! Chyba zacząłem rozumieć piękno jego hobby. Jakże łatwo rozwiązuje problemy... bo tak, dla mnie Yuta to był problem i to duży.

Nie chciałem widzieć tego elfa, bo on przede mną mógł pocałować Honga. Nie mogłem mu powiedzieć, że to właśnie z nim przeżyłem ten mój pierwszy. Jako książę nie mogłem przebywać z kimś sam na sam, więc nie było mowy nawet o jakiś niewinnych pocałunkach. Byłem cholernie nietknięty przez nikogo, więc ciężko będzie mi patrzeć na chłopaka, który dotykał moją miłość przede mną.

W sumie to nawet nie wiedziałem, ile pocałunków miał za sobą mój elfik. Dwa, trzy czy może o wiele więcej? Wiem, że to przeszłość i nie powinna mieć wpływu, na to co działo się teraz, ale mimo wszystko dziwnie się czułem.

— Kiedy dokładnie tu będzie? — spytałem i niemal przyciąłem sobie palca, bo ciężko było mi się skupić.

Czy Hong naprawdę chciał zobaczyć mnie zazdrosnego? Bo tak, byłem zazdrosny.

My little elf || SeongjoongWhere stories live. Discover now