22 - kradzież

95 8 0
                                    

Potem nie wiem, gdzie minęły kolejne dwa dni, aż w końcu odliczyłem ten trzydziesty dziewiąty, więc...zostały mi tak naprawdę godziny przy Hongu. Koło wieczora oznajmił, że musi pójść do biblioteki i wróci za około godzinkę. Chciałem go zatrzymać, bo zostało nam tak niewiele czasu, ale ogarnąłem się w ostatnim momencie.

Przecież się niedługo zobaczymy, prawda? Nie ma czego się bać. Wezmę kwiat, wrócę na polanę i stamtąd po zapłatę wezwie mnie do siebie czarnoksiężnik, którego poproszę o ponowne przeniesienie do magicznych krain. Proste? Proste.

Siedziałem i rozmyślałem, jak to wszystko najbezpieczniej rozegrać. Przypomniały mi się słowa chłopaka o zmianie warty strażników przy polanie. Odbywała się ona o pierwszej w nocy, co było idealną godziną. Będzie to już czterdziesty dzień, mój elfik będzie spał, a ja wrócę, zanim ten się przebudzi.

Mogłem zawsze wykorzystać to, że mogę zmieniać swoją wielkość, jako elf. Przemknę niezauważony w mniejszym rozmiarze, by dotrzeć do polany i kwiatu. Ucieknę już w normalnej formie. Znałem już dobrze lasy, które nas otaczały i byłem pewny tego, że nie napotkam żadnych problemów.

Teraz musiałem tylko odczekać i po północy wymknąć się z pęczka, by zapewnić sobie oraz Hongowi spokojną przyszłość.

Siedziałem w saloniku, czekając na Honga, który miał się niedługo zjawić, jeśli faktycznie chciał zamknąć swoje wyjście w godzince. Trochę mnie martwiło jego ostatnie zachowanie. Miałem wrażenie, że bardziej mi się przypatruje.

Nie, nie ma co o tym myśleć. Już za kilka godzin wszystko się ułoży. Zostanę przy nim jako elf i moje życie, jako człowiek pójdzie w niepamięć. Po co miałby się o tym dowiadywać. Zacznę nowy rozdział, taka czysta karta. Rozmyślałem jeszcze o moim wyjściu na polanę i wtedy usłyszałem ciche kroki Honga, który zbliżał się do chatki. Po chwili otworzyły się drzwi, a zza nich wyłoniła się niebieska czupryna.

Uśmiechnąłem się na widok mojego elfika, który od razu ruszył w moją stronę, więc wyciągnąłem ku niemu zapraszająco ręce, bo chciałem go wytulić.

— Chodź tu do mnie, stęskniłem się — powiedziałem czule, czekając na to, aż znajdzie się w moich objęciach.

Chciałem jego bliskości, bo wtedy nie będę stresował się tym całym chwilowym powrotem do świata ludzi i rozmową z czarnoksiężnikiem. Oczywiście przyszedł się we mnie wtulić, cicho przy tym wzdychając. Uwielbiałem mieć go tak blisko siebie, bo wtedy czułem, że wszystko było na swoim miejscu.

— Nie było mnie tylko godzinkę, a ty się już stęskniłeś — powiedział z cichym śmiechem i bardziej się do mnie przytulił. — Chociaż chyba to normalne, bo ja nie umiałbym wytrzymać dłużej niż te trzy godziny, gdy masz treningi.

— Zawsze będę za tobą tęsknił. Czy to godzina lub dwie. O dniach nawet nie chcę mówić, bo tego bym nie przetrwał — po tych słowach szczelniej go objąłem.

Uniósł do góry głowę, więc nasze spojrzenia się spotkały. Miał takie piękne oczy i chciałem już zawsze w nie patrzeć.

— Wiesz, że cię kocham? — odezwał się cicho.

— Wiem, też cię kocham. Całym moim sercem, które bije dla ciebie — i nie potrzebowałem połączenia, by czuć z nim cholernie silną więź. — U mnie tak samo nic nie zmieni mojej miłości, jaką dzięki tobie poznałem. Jesteś tego świadom, prawda?

— Oczywiście — uśmiechnął się, by po chwili się podnieść do góry i pocałować mnie w usta. — Jesteśmy tylko dla siebie.

Oczywiście, że byliśmy tylko dla siebie. Jak inaczej? Wszystko potoczyło się tak, bym go spotkał.

My little elf || SeongjoongWhere stories live. Discover now