30 - miłość nie zna granic

120 6 0
                                    

Czekałem z resztkami powoli umierającej nadziei, że za chwilę jednak się przebudzi. Wmówiłem sobie, że chłopak odwzajemnił mój pocałunek, chociaż on był taki zimny w moich ramionach. Moje usta zadrżały i chciałem się odsunąć, jednak wtedy poczułem dłoń na swoim policzku, która przetrzymała mnie w miejscu. Wtedy poczułem, że ten faktycznie również mnie całuje, co wydawało mi się takie nierealne.

Po chwili jednak się odchyliłem, by spojrzeć na elfa, który miał otwarte oczy i był jak najbardziej żywy. Na jego policzki nieco wróciły rumieńce, a skóra z każdą sekundą była mniej blada.

Czyżby się udało?

— Dlaczego płaczesz, mój książę?

— J-ja myślałem — ledwo wydusiłem przez łzy, które nadal spływały po moich policzkach. — Myślałem, że cię straciłem.

Wziąłem głęboki wdech i ułożyłem dłoń na jego policzku, by go pogłaskać. Na moich oczach stan chłopaka się poprawiał, co radowało moje serce.

— Chyba już jest dobrze — wyszeptałem, uważnie go obserwując. — Nie jesteś już taki blady. Jak się czujesz, hmm?

Jego zdrowie było teraz najważniejsze.

— Czuję się... dobrze — mruknął i spojrzał mi prosto w oczy. — Naprawdę ci się udało...

Uśmiechnąłem się, kiedy potwierdził mi, że wraca do zdrowia. Potrzebował po prostu czasu, żeby dojść do siebie. Przy mnie powinien szybko nabrać sił, bo tak w końcu działałem na chłopaka jako jego połączenie. Jeśli o tym mowa...to chyba nadal tego nie czułem. Dlaczego?

Chciałem mu o tym wspomnieć, ale w tym momencie wyznał mi miłość, a moje serce niecodziennie zadrgało.

— Kocham Cię, Hwa. Naprawdę cię kocham, bez względu na wszystko.

— Też cię kocham, mój elfiku — wyszeptałem i tamto uczucie znowu rozeszło się po mojej piersi, jednak było znacznie silniejsze.

Spojrzałem zaskoczony na chłopaka, bo czułem się dziwnie, ale zarazem tak cudownie i kompletnie, jak jeszcze nigdy w życiu. Położyłem dłoń na swojej klatce, biorąc głęboki wdech, jakbym chciał się wsłuchać w samego siebie. Czy ja właśnie...się z nim połączyłem? Chyba już mogłem, będąc w pełni elfem?

— Czy to...? — spojrzałem na niego niepewnie, ale jednocześnie na moje usta cisnął się uśmiech radości.

Boże, w końcu mogę w pełni należeć do Honga. Niech mnie ktoś uszczypnie i powie, że mi się to nie śni.

— Połączenie? — odezwał się z uśmiechem i podniósł się bardziej do góry, by móc usiąść obok mnie. — Czyli... naprawdę to poczułeś. Naprawdę jesteśmy połączeni. Obustronnie. — dopiero po tych słowach mocno mnie przytulił. To chyba sen.

Chłopak potwierdził moje przypuszczenia, na co miałem ochotę roześmiać się z czystej radości. Nigdy nie czułem takiego szczęścia, jak właśnie w tamtej chwili. Byliśmy połączeni już ze sobą w każdy możliwy sposób. Chciałem żyć tutaj, dla niego.

— Wracamy? Do domu? — zapytał cicho i się lekko uśmiechnął.

— Możemy wracać — odparłem, odwzajemniając jego uśmiech. — W domu całkowicie dojdziesz do siebie. Zaopiekuję się tobą.

Pogłaskałem go delikatnie po policzku, który był znowu przyjemnie ciepły. Patrzyłem w jego oczy z miłością, nie mogą uwierzyć, że naprawdę możemy być razem. Chciałem już wstać, ale nagle sobie o czymś przypomniałem i poczułem niemały stres.

— Hongie... — zacząłem, patrząc na niego dużymi oczkami. — Czy będą mnie chcieli w wiosce? W końcu zrobiłem coś złego i muszą mnie teraz nienawidzić. Jak mam to im wyjaśnić? Boję się...

Miałem obawy co do tego, że nie pozwolą mi na powrót. Hong mi wybaczył i wszystko zrozumiał, ale nas łączyła bardzo silna relacja. Inne elfy mogą kompletnie nie przyjąć moich tłumaczeń. Nie chciałem robić problemów mojemu elfikowi.

— Zostaw to mnie. Załatwię to — powiedział i pocałował mnie w czoło, cicho wzdychając.

Nie wiem, jak on chce to wszystko ogarnąć, ale ufałem mu. Przecież wie, co robi. On najbardziej zna mieszkańców wioski, którzy są jego rodziną. Pytanie, czy mnie tam zechcą...

— I jeśli mam tu z tobą zostać, to tym razem chcę to wprost powiedzieć swoim rodzicom. Wiem, że to zrozumieją, ale nie chcę znowu tak znikać... — dodałem po chwili, bo chciałem, żeby tym razem wszystko zostało załatwione, jak należy.

Nie mogę tak, jak wcześniej być lekkomyślny i samolubny. Takie zachowanie niemal doprowadziło do śmierci mojego ukochanego. Czas w końcu dojrzeć.

— Poinformujesz ich najszybciej, jak się da, dobrze? Najpierw załatwmy wszystko tutaj — powiedział, powoli podpierając się dłońmi za sobą.

Pokiwałem lekko głową, kiedy mówił o moich rodzicach. Musieliśmy najpierw zając się elfimi sprawami, bo tutaj bardziej namieszałem. Przy okazji Hong musi do końca wyzdrowieć, by móc na spokojnie poruszać się po ludzkim świecie. Ciekawe, jak będzie się czuł, kiedy będziemy odwiedzać moich rodziców. Będziemy to robić, tak? Chcę, by go dobrze poznali.

—Nie wstanę chyba sam... pomożesz mi dojść do domu?

— W porządku — wstałem z trawy i pochyliłem się tak, by mógł zarzucić jego ręce na moją szyję. — I oczywiście, że cię zaniosę.

Uniosłem go, jak księżniczkę, co troszkę się w sumie zgadzało - w końcu połączył się z księciem, tak? Chcąc nie chcąc, wchodzi do królewskiej rodziny, która na pewno go przyjmie. Dobrze znałem swoich rodziców. Z ojcem mogą być drobne problemy, ale to dobry człowiek i też zaakceptuje Honga.

— Trzymaj się mnie mocno, słoneczko — po tych słowach cmoknąłem go czule w czoło, a potem ten mocno się we mnie wtulił.

Był taki uroczy.


My little elf || SeongjoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz