IV

190 18 3
                                    

Suknia ślubna, która górna część przylegała do mojego ciała, a dolna stopniowo rozszerzała się od pasa do ziemi wyglądała nieziemsko. Drobinki kryształków przemieniały się w lekko dostrzegalne kolory jedynie z bliska.

Czułam się jak potwór w skórze księżniczki.

Co powiedziałaby moja siostra, gdyby mnie zobaczyła?

„Jesteś przepiękna... - wyciągnęła chusteczkę i przyłożyła ją sobie do oczu. - Tak bardzo mi przykro, Suzetto. Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?"

Coś nierealnego i za nic w świecie dobrego. Nie chciałam jej widzieć, słyszeć, a nawet jej znać.

Pragnęłam o niej zapomnieć, lecz budząc się każdego ranka widziałam nic więcej jak ją w lustrze, a przy moim dodatkowym zachowaniu byłam jak ona.

Ostatni raz przygładziłam ręką suknię i skierowałam się w stronę wyjścia z garderoby.

To ta chwila.

Wychodząc przykułam uwagę, która mnie zaniepokoiła.

Dlaczego jest pusto? Żadnych ludzi i służby. Po prostu nikogo nie było.

Szłam tak sama do sali ceremonialnej myśląc o tym co mnie czeka. No właśnie, co?

Moje serce biło mocniej i szybciej, nie chciałam wcześniej dopuścić się myśli, co może się zdarzyć.

Nie wiem jak doszłam do drzwi. Zauważyłam gapiących się na mnie zdziwionych ochroniarzy. Nie ukrywali swojego zaskoczenia na mój widok.

O co im chodziło?

Gestem głowy poprosiłam, aby otworzyli drzwi co posłusznie wykonali, natomiast to co zobaczyłam przerosło nie tylko moją psychikę, ale również moją dumę i honor.

Moja siostra oddająca pocałunek mojemu... narzeczonemu?

Rosamee? Moja siostra?

Jak to się stało?

Nie sądziłam, że kiedykolwiek ją jeszcze zobaczę, a jednak ujrzałam Rosamee w dniu mojego ślubu. W miejscu, w którym to ja powinnam być teraz.

Skoro ona tu jest to co ze mną? Czy to wszystko zostało ukartowane przez moją matkę? Tak naprawdę miałam zostać już na zawsze zostać zapamiętaną jako psychopatka? Wszystko co zrobiłam dla dobra reputacji Rosamee było zaplanowane?

W końcu Suzetta wróciła, ale czy naprawdę?

Myślałam, że od dawna straciłam swoje prawdziwe „ja".

Moje prawdziwe oblicze pragnęło wybuchnąć złością, krzyczeć i płakać by pokazać swoją obecność, lecz zamiast tego patrzyłam się nieustannie na osobę, która mnie zdradziła.

Nie zemdlej,

nie zemdlej,

nie w tym momencie...

Poczułam wszystkie uczucia naraz, jakby moja socjopatyczna dusza odeszła.

Widziałam ją z moim narzeczonym.
A raczej moim byłym narzeczonym. Dalej stałam osłupiała.

Z myśli wytrąciła mnie moja matka, która dostrzegła moją osobę.

-Suzetto? Co ty robisz w tej sukni ślubnej? Nie potrafisz sobie poradzić z tym, że twoja siostra bierze ślub? Moje biedactwo. Chodź, mama zaprowadzi cię do domu. - skierowała się do mnie matka, a moja klatka piersiowa w jednej chwili przestała być taka ciężka.

Pierwszy raz moja matka od kilku lat zwróciła się do mnie moim prawdziwym imieniem.

Co robić?

-Stój. Mamo, zostań tam, gdzie stoisz.

Mamo? Dlaczego kazałaś mi, żebym była Rosamee przez ponad cztery lata?

Moja złość i gniew nic by nie dały, tylko zaszkodziłyby mi bardziej, gdybym ją o to zapytała. 

-Dziecko drogie, co ty wygadujesz? Przez cały ten czas byłaś poza stanem. - prychnęła, a jej oburzenie powoli stawało się większe. -Nie psuj tego wyjątkowego dnia twojej siostry. Dopiero dzisiaj się nią zainteresowałaś?

-Nie chcę się z tobą kłócić. Nikt mi nie uwierzy, że przez cały ten czas byłam nią, tylko dlatego, bo nie mogłaś się pogodzić, że twoja ukochana córka uciekła, ponieważ bała się zostać pierwszą żoną spośród naszej dwójki. - popatrzyłam się z ukosa na matkę. - Przepraszam, że nigdy nie byłam w stanie ciebie zadowolić.

Nie spojrzałam już na swoją matkę ani na siostrę. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek dotrwam takiego momentu.

Po tych słowach ruszyłam w stronę drzwi.

Czy bolało? Oczywiście, że tak.

Zostałam zdradzona przez osobę, którą szczerze kochałam.


***

Zostałam ośmieszona, brutalnie pokrzywdzona i zdradzona. Jak mogłabym komukolwiek w tej chwili spojrzeć w oczy?

To byłoby poniżające.

Najpiękniejsze chwile mojego życia zostały zmarnowane dla mojej siostry.

Nie, to nie jest już moja siostra.

To jest człowiek, z którym dzieliłam swoje życie, sekrety i uczucia.

Człowiek, który mnie wykorzystał dla swoich własnych celów.


***


-Proszę panią, tutaj stoi dziewczyna w sukni ślubnej. - szepnęła cicho drobna dziewczynka trzymająca za rękę wysoką kobietę.

Obie podeszły powolnym krokiem w moim kierunku. Szczerze mówiąc nie zwróciłam najdrobniejszej uwagi na zbliżające się kobiety. Zatraciłam się we własnych myślach. Nie jest to codzienne spotykając młodą dziewczynę w sukni ślubnej, więc nie powinnam być zdziwiona, że ktoś się mną zamartwił.

-Przepraszam? - spróbowała przykuć moją uwagę niestety na darmo. Kucnęła nade mną i uważnie się przyglądała mojej twarzy. - Kobiety nie powinny znajdować się w tak niebezpiecznym miejscu jak te.

Leniwie spojrzałam na kobietę i wydusiłam zaledwie jedno zdanie. - W takim razie co panie tutaj robią?

-By spotkać kogoś takiego jak ty. Wyniszczona jesteś od środka, chociaż twój wygląd powoli zamienia się w twoje wnętrze. - wyciągnęła rękę w moją stronę ciągnąc: - Czy zechcesz ze mną iść?

Dokąd miałam się udać?

Miałam do wyboru zostać na ulicy jak bezdomna, pozbawiona godności i szacunku lub wybrać się z obcymi kobietami w nieznane.

A co jeśli one pracują w burdelu albo co gorsza chciały mnie sprzedać?

Czy to tak naprawdę mnie przerażało?

Miałam szansę i chciałam ją wykorzystać

-Tak. - chwyciłam wystawioną rękę i podniosłam się zgrabnie.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz