VIII

142 12 5
                                    


Obudziłam się cała zmęczona. Jeszcze wczoraj przygotowywałam się do swojego ślubu, a teraz znajdywałam się w zupełnie obcym dla nie domu.

Dzisiaj miałam być świeżo po ślubie.

Negatywne myśli szybko przeleciały przez mój umysł.

To ja miałam być pierwszą panną młodą...

Od moich zamartwień wyciągnęła mnie Karla. Popatrzyłam na nią, jak unosiła dość sporą miskę pełnej wody nad głową śpiącej jeszcze Whitney. Zorientowała się, że jej się przyglądam, dlatego szybko uciszyła mnie znacząco wzrokiem.

Już miałam ją powstrzymać, gdy nagle do pokoju weszła Amaris.

-Wybaczcie, że nie zapukałam, ale... - przerwała w momencie, gdy ujrzała co Karla trzyma w rękach.

A może tak naprawdę w tej misce nie było wody?

 -Karlo... - westchnęła - odstaw proszę tą smołę i obudź grzecznie Whitney. Ty – zwróciła się do mnie – umyj się, przebierz i zjaw się przed gabinetem pani Calandry. To tyczy się również was.

Upomniała drugi raz Karlę wzrokiem i wyszła z pokoju.

-Skąd mam wziąć ubrania? Ja nawet bielizny nie mam... - jęknęłam niezadowolona.

Wróciłam z powrotem do łóżka machając nogami w górę i w dół.

-Ale wy głośne jesteście od rana... - ziewnęła Whitney powoli budząc się ze snu.

-Aha? Jeszcze wczoraj tryskałaś energią, gdy opowiadałaś, że dzisiaj przychodzi.... - przerwała. - Właśnie, kto przychodzi?

-A... jutro to dziś? - zapytała się Whitney, niezgrabnie wywlekając się z łóżka. - Aaaa... dzisiaj przychodzi...

-Kto? Kto przychodzi? Szybko wstań! - szturchnęła łokciem Whitney.

Faktycznie musiało jej zależeć na tym mężczyźnie. Miałam nadzieję, że był dobrym człowiekiem

Szybko się otrząsnęłam. Musiałam zająć się sobą i wykombinować skąd wziąć jakieś ubranie. Czy wypadało prosić którąś z dziewczyn o pożyczenie dla mnie czegokolwiek? Nie miałam innego wyboru. Zwinęłam się z łóżka i położyłam się obok Whitney.

-Karlo, czy masz coś do pożyczenia? Mam na myśli do ubrania.

Zmrużyła oczy zdezorientowana. Otworzyła buzię, ale Whitney uprzedziła ją mówiąc:

-Od niej nic nie bierz. Ledwo zakryjesz sukienką swój kawałek brzuszka. - prychnęła na moją reakcję. - No już, już. Luciano lubi takie.

Osobiście bałabym się wymówić to imię w pobliżu Karly trzymającej w rękach miskę ze smołą.

Przy moim zaskoczeniu Karla jedynie prychnęła i skierowała się do szafy.

-Chodź, poszukam ci czegoś skromnego. - oznajmiła zgaszonym tonem.

Żal mi się jej zrobiło. Tak mocno była w nim zakochana?


***

  Karla postarała się i znalazła dla mnie sukienkę, która nie odkrywała zbyt wiele partii ciała.

Na mój widok Whitney stwierdziła:

-Jestem pod wrażeniem. A ja? Jak wyglądam? - wskazała na siebie Whitney kręcąc się wokół swojej własnej osi pokazując równie skromną sukienkę.

Ta drugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz