-Dokąd pani mnie zabiera? - zapytałam zastanawiając się czy aby na pewno dokonałam właściwego wyboru. 

-Teraz zaczynasz się bać? 

To pytanie wytrąciło mnie z równowagi. Byłam po raz pierwszy w życiu wolna. Tak na poważnie wolna. Zamiast czuć złość lub strach czułam, że żyję i nie miałam zamiaru marnować go na nieprzyjemne uczucia jak przez ostatnie kilka lat. Oczywiście, uczucie złości nie ustępowało, przez cały czas czułam żal i irytację do siostry, mamy oraz do mojego byłego narzeczonego, który na ten moment migdalił się z Rosamee.

Migdalił się z Rosamee... 

Od razu zrobiło mi się niedobrze na samą myśl co mogli w tej chwili robić. 

Nawet nie wiedziałam czy miałam ochotę wiedzieć czym się zajmowali w momencie, gdy zostałam pozbawiona dachu nad głową.

Nie, z pewnością nie chciałam wiedzieć.

Nie ma mowy.

Otrząsnęłam się i zdałam sobie sprawę, że nie odpowiedziałam na pytanie nieznajomej kobiety.

Jakie miała w ogóle intencje do mnie?

-Nie boję się. - wzruszyłam ramionami badając wzrokiem kobietę i dziewczynkę trzymającą bez ustanku ją za rękę. - Jak się pani nazywa?

-Nie będę odpowiadać na pytania w miejscu, w którym mogą być podsłuchy. To zniszczyłoby moją reputację. - oświadczyła spuczając ze mnie wzrok. 

Popatrzyłam się jeszcze raz na niższą dziewczynkę, która ani razu od momentu mojego dołączenia  nie wykazywała się szczególnym zainteresowaniem mojej osoby, chociaż to ona pierwsze zwróciła na mnie uwagę i gdyby nie ona z pewnością leżałabym na ulicy.

-No, a jak pani się nazywa? - zwróciłam się do dziewczynki na co ona szybko mrugnęła oczami. 

Nie odpowiedziała, ale przynajmniej przyciągnęłam jej uwagę. 

Dopiero po paru długich minutach poczułam niesamowicie zimny chłód. Pogoda nie zaliczała się do najpiękniejszych, a przy mojej sukni ślubnej, już nieco troszkę pobrudzonej byłam głównym skupiskiem do pogaduszek na mój temat.

Ogarnął mnie ponownie smutek. A raczej nasilił się, gdy do tej pory fantazjowałam nad swoją przyszłością. 

Nie należałam do grupy osób, która skupia się wyłącznie na swojej przeszłości. 

Nie pozwoliłabym, żeby wyczyny mojej mamy i siostry mnie zniszczyły.


***

Gdy dotarłyśmy na wyznaczone miejsce, o którym mówiła nieznajoma kobieta, oniemiałam z wrażenia. 

Olbrzymi, wyrafinowany zamek, jednak na swój sposób uroczy. Ogrodzenie było dość spore. Moje wewnętrzne dziecko pomyślało, że byłoby to świetne miejsce na zabawę i taniec. 

Zapatrzona w piękno budynku weszłam przypadkiem w kobietę. 

Ona natomiast uśmiechnęła się i niesłyszalnie westchnęła:

-To już tutaj. Uprzedzam, że inne dziewczyny nie są dość przyjazne. Małe potworki. 

Czy to miało mnie w jakiś sposób pocieszyć? Nie wzruszyło mnie to mocno, nawet wcale.

Weszłyśmy przez wielkie drzwi, a widok wnętrza był jeszcze piękniejszy. 

Białe ściany, sufit, błyszczące żyrandole. Ta cała kompozycja idealnie pasowała.

Ta drugaWhere stories live. Discover now