- Przelecisz ją i tyle, prawda? - w pewnym znaczeniu zapytała jakby sama znała odpowiedź.Niepokoiło mnie jej zachowanie do mnie i do pana Leonarda.
- Nie przelecę jej. - pomimo tego, że jego głos był monotonny to miałam wrażenie, że gotuje się ze złości od środka.
- Teraz to nie graj takiego świętego! - podeszła do niego bliżej i wymierzyła go piorunującym wzrokiem. Sama aż dostałam gęsiej skórki. - Byłeś, jesteś i będziesz tym samym Leonem, którego znałam. Nie zmieniłeś się.
Szybkim ruchem zamachnęła ręką w twarz pana Leonarda, lecz on tylko przechylił głowę unikając uderzenia.
- Przestań zachowywać się jak wariatka. Sama kiedyś uciekałaś z własnego ślubu. - rzekł kierując się w moją stronę. Ujął moją dłoń w lekki uścisk i zmierzył w kierunku wyjścia. - Wychodzimy.
- Leo! Nie rób z siebie idioty, większego niż jesteś! - krzyknęła za nami pani Calandra. - Nie wierz jej!
Usłyszałam cichy szloch, odwróciłam głowę i zauważyłam jak kobieta upadła na podłogę przecierając rękami twarz.
- Nie zawracaj sobie nią głowy, Suzetto. - rzekł do mnie, dalej trzymając mnie za rękę. Wolną dłonią dotknął mojej brody odwracając mnie z zasięgu widoku pani Calandry.
Wyszliśmy drzwiami, przez które jeszcze jeden dzień temu myślałam, że będę wolna.
Moje życie dopiero się zaczynało.
***
Wcześniej pan Leonardo był nadzwyczaj przerażający. Teraz, gdy spoglądałam na niego w samochodzie widziałam niedźwiedzia z bajki, który pomimo swojej olbrzymiej postury był słodki na swój sposób.
- Na co się tak patrzysz? - zapytał unosząc brew. - Żałujesz, że zostałaś ze mną?
Mrugnęłam parę razy i popatrzyłam się na swoje dłonie.
- Dziwnie się czuję. - oznajmiłam.
- Powiedz mi, dlaczego?
- Jako jedyny pan mi uwierzył. - spoglądnęłam na niego i posłałam mały uśmiech. - Dziękuję panu.
Zmarszczył zdezorientowany brwi i przybliżył się w moją stronę.
- Powinien pan być zapięty. - przyznałam, jednak szybko pożałowałam swoich słów.
Patrzył się na mnie nie odrywając ode mnie na moment wzroku, jakby próbował wyczytać moje myśli. Nie ukrywał tego.
- Martwisz się o mnie, a sama nie jesteś zapięta. - odrzekł.
Zwróciłam uwagę na swoje zapięcie i faktycznie było odpięte.
Uśmiechnęłam się niezręcznie i zapięłam się.
- Suzetto, boisz się?
Czy się bałam? Oczywiście, że tak, chociaż może mniej? Teraz, gdy mniej więcej wiedziałam na czym stoję, czułam się bezpieczniej.
- Nie, nie boję się.
- Nawet mnie?
- Nawet pana.
***
POV: Leonardo
Nie miałem w planach brać ze sobą dziewczyny. Nie sądziłem też, że moje zamiary co do niej ulegną zdanie.
Początkowo chciałem ją zabrać i sprzedać mojemu dawnemu znajomemu, u którego byłem dłużny.
Widziałem w jej oczach strach, niepewność oraz ekscytację.
Byłem pewny wcześniej, że tylko udawała i dobrze grała, ale gdy poczyniłem się do intymniejszego rozwiązania, wiedziałem, że to nie jej szukałem.
Pytanie, co zamierzałem z nią zrobić? Nie miałem bladego pojęcia.
Była pociągająca, więc jak mógłbym nie wykorzystać okazji, żeby pobyć z nią więcej czasu? Jednak najbardziej chciałem dorwać jej siostrę, która od kilku dobrych lat uwodziła moich żołnierzy, a następnie okradała ich, aż zostawali bez niczego.
Dosłownie bez niczego.
Zapamiętałem ją, gdy pewnego razu odwiedziłem rodzinę La Russo i zobaczyłem jedną z sióstr bliźniaczych. Była niespodziewana śmiała co do swoich postępowań i zbliżyła się na tyle, że mógłbym zgłosić jej ojcu o braku przyzwoitości i szlachetności z jej strony.
Słyszałem, że jak na trzynastolatkę była już bardzo dojrzała, lecz nieśmiała i zacofana.
Mowa o Rosamee.
Jednak tamtego dnia ujrzałem jedynie napaloną dziewczynkę, która chciała się zbliżyć do dwudziestosześciolatka.
Byłem przekonany, że dziewczynka, która uwodziła mnie miała na imię Suzetta.
O niej słyszałem mniej pochwał i zalet.
Teraz już wiedziałem, że tą małą istotą, która odwiedziła mnie pamiętnej nocy była Rosamee La Russo.
***
Jechaliśmy do mojej rezydencji. Widziałem jak Suzetta ledwo co otwiera oczy, lecz była zafascynowana niż przerażona tym co miało nastąpić.
Zasnęła. Zauważyłem jak jej klatka piersiowa delikatnie unosiła się i opadała.
Taka naiwna i taka nieświadoma...
Byłem potworem, ale nie chciałem jej skrzywdzić, tylko jej klona.
Gdy dotarliśmy do mojego domu, wziąłem ją na ręce i najdelikatniej jak potrafiłem zaniosłem ją do jej nowego pokoju.
Poprosiłem służącą, żeby przebrała Suzettę w piżamę, którą znajdzie i żeby zachowywała się najciszej jak mogła.
Ostatni raz przyjrzałem się jej twarzy i wyszedłem z pomieszczenia.
Moja misja dopiero się zaczęła.
***
Nie ukrywam, troszkę się wypaliłam, a bardzo chciałam opublikować jakiś rozdział.
Nie wiem czy to zależne od mojej motywacji czy od czegoś innego.Dziękuję za głosy oraz za komentarze!
Pozdrawiam was wszystkich cieplutko
cupid
![](https://img.wattpad.com/cover/312550371-288-k341902.jpg)
YOU ARE READING
Ta druga
Romance„Nie ma większej pociechy niż ramiona siostry. Możesz wyśmiewać cały świat, ale nie swoją siostrę. Z dwóch sióstr zawsze jest jedna, która obserwuje, a druga tańczy. jak kwiaty tęsknią za wiosną." To było największe kłamstwo, które kiedykolwiek usły...